665 lat temu wybuchła epidemia, która zdziesiątkowała Europę
Przed 665 laty, w październiku 1347 r., do portu w Messynie na Sycylii dobiły genueńskie galery, na których znajdowały się osoby zarażone nieznaną wówczas chorobą. Zapoczątkowało to największą w dziejach epidemię, która do 1352 r. zabiła prawie co trzeciego Europejczyka.
31.10.2012 | aktual.: 31.10.2012 12:43
"Na różnych częściach ciała pojawiały się 'palące pęcherze', na narządach płciowych lub na ramionach i szyi rozwijały się wrzodziejące guzy. Początkowo miały one rozmiary orzechów laskowych, a pacjentów chwytały gwałtowne dreszcze, które w krótkich czasie osłabiały ich i nie pozwalały utrzymać się na nogach (...). Czyraki szybko rozrastały się do rozmiarów orzechów włoskich, następnie do wielkości jaja kurzego lub gęsiego" - opisywał przebieg nieznanej wówczas choroby franciszkański kronikarz Michelle de Piazza.
Śmiertelna zaraza trafiła do Europy w październiku 1347 r. na pokładach genueńskich galer, które przybyły do sycylijskiej Messyny z Kaffy (dzisiejszej Teodozji) na Krymie. Ta genueńska faktoria handlowa od 1345 r. była oblegana przez Dżanibeka, chana Złotej Ordy. Podczas oblężenia jego armia zastosowała broń biologiczną (bakteriologiczną) - przerzucała przez mury miejskie zwłoki ludzi, którzy zmarli na dżumę.
Pierwsze ślady tej choroby pojawiły się już w latach 20. XIV w. w Mongolii. Następnie zaraza przedostała się do Chin, które pustoszyła od 1331 do 1353 r. W tym samym czasie zbierała śmiertelne żniwo w Kirgizji. W 1345 r. trafiła na Krym.
Po przybyciu do Messyny zainfekowani żeglarze umierali w cierpieniach. Mieli typowe objawy zarażenia chorobą zakaźną: złe samopoczucie, ogólne osłabienie, dreszcze, silny kaszel, wysoką gorączkę, stany zapalne, wymioty krwią, na ich ciele pojawiły się zgorzele - czarne plamy powstające na skutek obumierania tkanek (to od nich właśnie powstało określenie "czarna śmierć"). Po kilku dniach od zarażenia chory umierał.
Każda próba kontaktu z chorymi mogła być śmiertelna w skutkach. "Umierali z nimi nie tylko ci, którzy byli z nimi w bezpośrednim kontakcie, ale również ci, którzy dotknęli lub używali przedmiotów należących do chorych" - pisał Piazza.
Po wybuchu epidemii w Messynie, miasto zaczęło się wyludniać. Wiele osób spośród opuszczających jego mury było już jednak zarażonych, co wpływało na rozprzestrzenianie się zarazy.
Nieznana choroba dotknęła nie tylko Sycylijczyków, ale także mieszkańców Półwyspu Apenińskiego. W szybkim tempie dotarła drogą morską na Sardynię, Korsykę, Cypr i Baleary oraz do miast portowych - Genui i Wenecji. Stamtąd powędrowała w głąb Włoch.
Gabrielle de Mussi, notariusz z Piacenzy, do której zaraza dotarła w 1348 r. zapisał: "Wszędzie słychać było płacz i panowała żałoba. Śmiertelność była tak wielka, że ludzie bali się oddychać".
Przebywający podczas zarazy w Parmie Francesco Petrarka pisał w liście do brata, który w 1348 r. znalazł schronienie w klasztorze w Monrieux: "Wszędzie widać smutek; strach jest wszechogarniający. Bracie, chciałbym się nie narodzić lub umrzeć, zanim nastały obecne czasy. Czy przyszłe pokolenia uwierzą, że nastał czas, kiedy na Ziemi nie ma prawie żadnych mieszkańców?" - pytał poeta.
Inny czołowy włoski przedstawiciel renesansu Giovanni Bocaccio w "Dekameronie" pisał o wysokiej umieralności na dżumę we Florencji. "Z srogiego niebios wyroku, a także z przyczyny ludzkiego okrucieństwa, w czasie do marca do czerwca więcej niż sto tysięcy osób straciło życie. Ginęli od strasznej zarazy, a także z braku pieczy i pomocy, skąpionej im przez zdrowych, którymi trwoga owładła (...). Ileż pięknych domów, wspaniałych pałaców, przedtem przez mnogie rodziny, przez rycerzy i znamienite damy zamieszkałych, teraz pustką stanęło! Wymarli w nich wszyscy, aż do ostatniego sługi!" - ubolewał.
Przeszkody dla rozprzestrzeniania się zarazy nie stanowiło nie tylko morze, ale i góry. Do czerwca 1348 r. przedostała się ona z Włoch do Francji, Niemiec, Niderlandów, Hiszpanii i na Bałkany. Następnie epidemia przez kanał La Manche dotarła do Anglii, Irlandii, a potem do Szkocji. W 1350 r. zbierała swoje śmiertelne żniwo w krajach skandynawskich. Rok później pojawiła się na ziemiach rosyjskich, a następnie ukraińskich. Stamtąd - zataczając koło - powróciła na Krym.
Czarna Śmierć nie była tylko fenomenem europejskim, miała charakter pandemiczny - uśmierciła ogółem ok. 30-40 proc. muzułmanów zamieszkujących Lewant i Afrykę Północną. Trafiła m.in. do Aleksandrii, Kairu i Tunisu, powodowała śmierć w Antiochii i Damaszku.
W wielu miejscowościach wymarła co najmniej połowa populacji - tak było m.in. w przypadku francuskiego Albi i niemieckiej Bremy. Zaraza szczególnie doświadczyła mieszkańców Paryża - od 1348 do 1500 powracała nad Sekwanę co najmniej raz na cztery lata.
"Dżuma panuje w każdej miejscowości około sześciu miesięcy. Śmierć staje się zjawiskiem codziennym, bowiem choroba nie omija żadnej rodziny, chociaż bardziej nęka ubogich niż bogatych. Łatwo to wytłumaczyć. Ubodzy, mieszkający w złych warunkach, źle odżywieni, zaniedbani, stawali się pierwszymi ofiarami epidemii. Mówi się nawet o 'proletariackiej epidemii'" - tłumaczył Jean-Louis Goglin w książce "Nędzarze w średniowiecznej Europie".
Przyczyn pojawienia się śmiertelnej choroby doszukiwano się na wiele sposobów. Niektórzy obwiniali za nią trucicieli, Żydów i "złych chrześcijan"; inni łączyli jej działanie z "morowym powietrzem", jak określano dawniej różne zarazy przenoszone drogą kropelkową. Powstało nawet wiele specjalnych modlitw wznoszonych w celu ochrony przed jego skutkami.
Jean Venette w "Kronice Łacińskiej" wiązał dżumę z astrologią: "Widziano w Paryżu w kierunku zachodnim wielką gwiazdę mocno w ciemnościach świecącą (...) możliwe, że była to przepowiednia epidemii, która nastąpiła potem w Paryżu, w całej Francji i gdzie indziej" - zapisał pod datą 1348 r.
Sprawa wyjaśnienia przyczyn epidemii trafiła także na forum akademickie. Nad źródłem zarazy w 1350 r. debatowali medycy z uniwersytetu w Paryżu. Doszli oni do wniosku, że "daleką i pierwszą przyczyną tej dżumy była (...) jakaś konstelacja niebieska (...) której koniunkcja, wraz z innymi koniunkcjami i zaćmieniami, istotna przyczyna bardzo zgubnego zepsucia otaczającego nas powietrza, zapowiada śmierć i głód".
W obliczu rychłej śmierci ludzie wierzyli, że przed zarazą uchronią ich symbole religijne lub wizerunki świętych. W pośpiechu spisywali testamenty i przystępowali do spowiedzi, widząc w śmiertelnej chorobie "karę za grzechy". W związku z tajemniczą epidemią powszechne stało się zamawianie mszy za bliskich zmarłych. Pielgrzymowano także masowo do Rzymu, zwłaszcza w roku 1350 - ogłoszonym przez papieża Klemensa VI Rokiem Świętym.
Rozprzestrzenieniu się zarazy próbowano zapobiegać m.in. poprzez kropienie octem znajdujących się w ciągłym obiegu listów i monet, rozpalanie ognisk na rogach ulic, dezynfekcję osób i ich mienia za pomocą siarki. Na ulice wychodzono w profilaktycznych maskach w kształcie głowy ptaka - w ich przedniej części umieszczano wonne specyfiki, które miały chronić przed zarażeniem.
W leczeniu skutków choroby stosowano najwymyślniejsze metody, m.in. tzw. pigułki św. Rocha (produkowane z glinki medykamenty nazwane tak na cześć patrona chorych na dżumę), ziele św. Jana lub czosnek. "Stwierdziwszy, że koźli odór przepędza pchły, uwzględnia się w terapii i ten 'lek' (...). Stosuje się też środki klasyczne: upust krwi, przeczyszczenia, lewatywy, napoje, środki wymiotne. Jako antidota służą: róg jednorożca, preparaty z wątroby kozła, rybie łuski, skóra wężowa, serce ropuchy" - wyliczał Goglin.
W celu zahamowania epidemii władze miast zamykały swe bramy dla zakażonych. Niechętnym okiem patrzono także na biedotę. Było jej coraz więcej, ponieważ w związku z zarazą Europę nawiedziła klęska głodu.
Na ogół przyjmuje się, że tajemniczą zarazą, która w latach 1347-1352 zdziesiątkowała terytorium Europy była dżuma dymieniczna (innymi rodzajami tej choroby jest dżuma płucna i posocznicowa) - choroba zakaźna, który przenosić mogły pchły żerujące na gryzoniach (w szczególności szczury z gatunku "ratus ratus") oraz wszy ludzkie.
Dżumę dymieniczną wywołują bakterie (pałeczki) Yersinia. Najlepszymi warunkami dla ich rozwoju jest temperatura ok. 15-20 st. Celsjusza i wilgotność powietrza sięgająca 90-95 proc. Badania wykazały, że zarazek dżumy jest groźny dla człowieka przez ok. 28 miesięcy.
"Kiedy zarażona pchła ugryzie człowieka, bakterie zaczynają się rozmnażać, a pchła wydala je z odchodami. Zarażenie jest albo bezpośrednie przez ugryzienie, albo pośrednie przez odchody pchły" - wyjaśniał Goglin. Od chwili zarażenia dżuma atakuje organizm człowieka bardzo szybko, zazwyczaj powodując jego śmierć (śmiertelność waha się od 60 do 90 proc.) w przeciągu 5 dni.
Tezę mówiącą o tym, że śmiertelna choroba, która w połowie XIV stulecia pozbawiła życia miliony ludzi to dżuma dymieniczna podważyli mikrobiolodzy Christopher Duncan i Susan Scott, autorzy książki "Czarna śmierć. Epidemie w Europie od starożytności do czasów współczesnych".
Według badaczy średniowieczna zaraza uchodząca za "pierwszego seryjnego zabójcę wszech czasów" to, przypominająca AIDS, dżuma krwotoczna. Wywoływało ją zakażenie wirusowe, a nie bakteryjne, co dodatkowo zwiększało śmiertelność zarażonych.
Pojawienie się w Europie, Azji i Afryce nieznanego wcześniej kataklizmu, jakim była Czarna Śmierć stanowiło dla ludzi średniowiecza wielki szok i pozostawiło w ich psychice trwałe ślady. "Wiek płaczu, trwogi i udręki" - pisał w kontekście XIV w. średniowieczny francuski poeta Eustache Deschamps.
W książce "Strach w kulturze Zachodu" Jean Delumeau pisał, że endemiczny charakter zarazy (która powracała co 6-12 lat) powodował, że ludność Europy przez wiele lat ulegała zbiorowej panice. Nadejście dżumy wiązało się z nowym, gwałtownym rodzajem zejścia ze świata doczesnego. Zmiany w mentalności oddziaływały na sferę kultury - np. w sztuce i literaturze dominować zaczęły makabryczne wątki i motyw "tańca śmierci" (danse macabre). Jak wyjaśnił francuski historyk, "trzy cechy epidemii dżumy miały być wyrażone w tańcach śmierci: aspekt Boskiej kary, brutalność śmiertelnego ataku i równość w umieraniu, które ten sam los gotowało bogatym i biednym, młodym i starym".
Czarna Śmierć przyniosła śmierć milionom ludzi. Francuski kronikarz Jean Froissart napisał w "Kronikach", że w wyniku dżumy "wymarła trzecia część świata".
Szacunki papieża Klemensa VI mówią, że w wyniku kilkuletniej zarazy zmarło 31 proc. Europejczyków - prawie 24 mln ludzi, podczas gdy Europę zamieszkiwało wówczas ok. 75 mln.
Epidemia dżumy ponownie zaczęła nękać Stary Kontynent, Azję i Afrykę Północną w 1361 r. Bilans kolejnych epidemii był zatrważający - około roku 1430 Stary Kontynent zamieszkiwało jedynie 20-40 mln ludzi.
W kontekście cyklicznie wybuchających epidemii morderczej zarazy XIV-wieczny arabski kronikarz Ibn Chaldun w dziele "Mukaddima" napisał: "Ludy Zachodu i Wschodu nawiedziła niszczycielska plaga. Przetrzebiła całe narody, niektóre zaś z nich wytraciła ze szczętem. Unicestwiła wiele dobrych stron cywilizacji i starła ją z powierzchni ziemi (....). Przeobraził się cały świat zamieszkany".
Niektórzy historycy łączą skutki Czarnej Śmierci ze zmierzchem średniowiecznego feudalizmu i kryzysem Kościoła, widząc w nadejściu śmiertelnej zarazy zapowiedź renesansu i reformacji.