Świat36 osób zginęło w katastrofie kolejowej w Turcji

36 osób zginęło w katastrofie kolejowej w Turcji

W katastrofie kolejowej, do której doszło w czwartek wieczorem w północno-zachodniej Turcji, zginęło 36 osób, a 68 zostało rannych - podały tureckie źródła oficjalne.

36 osób zginęło w katastrofie kolejowej w Turcji
Źródło zdjęć: © AFP

22.07.2004 | aktual.: 23.07.2004 11:28

Zweryfikowaną liczbę ofiar przedstawił premier Recep Tayyip Erdogan, który odwołał wizytę w Bośni, by przyjechać na miejsce wypadku. Informacje, które otrzymaliśmy ze szpitali, wskazują, że jest około 36 osób zabitych i około 68 naszych obywateli rannych - powiedział. Poprzedni bilans, podany przez tureckie centrum kryzysowe, mówił o 139 ofiarach śmiertelnych i 57 rannych.

Liczby mogły być przesadzone, gdyż liczbę ofiar próbowało ustalić wiele źródeł - powiedział dziennikarzom Hasan Ipek, odpowiedzialny w biurze premiera za sytuacje nadzwyczajne.

Nic nie wiadomo o przyczynach katastrofy. Wykoleiły się co najmniej cztery wagony szybkobieżnego pociągu, jadącego na trasie Stambuł-Ankara. Do wypadku doszło koło miejscowości Pamukova w prowincji Sakarya. W pociągu jechało 234 pasażerów i dziewięć osób obsługi.

Szef centrum kryzysowego prowincji Sakarya, Muammer Turker powiedział, że władze nie wykluczają sabotażu. Bierzemy pod uwagę każdą możliwość - odparł na pytanie, czy przyczyną wypadku mógł być sabotaż. Jednak przewodniczący tureckiego parlamentu Bulent Arinc uznał, że wzmianki o sabotażu to "fantazja".

Jak podała telewizja, cztery z pięciu wagonów pociągu wykoleiły się i powpadały na siebie. Do wypadku doszło 184 km od Stambułu, mniej więcej w połowie drogi do Ankary, o godz. 19.45 czasu lokalnego (18.45 czasu polskiego).

W stan gotowości postawiono okoliczne szpitale. Na miejsce katastrofy przybyło wojsko, żołnierze udzielali pomocy rannym. Ratownicy używali ciężkiego sprzętu, by podnieść wagony i sprawdzić, czy są w nich jeszcze zabici lub ranni - poinformował w telewizji Feridun Turan, burmistrz miasta Pamukova, koło którego wydarzyła się katastrofa.

Szybkobieżne pociągi od 4 czerwca kursują między Stambułem a Ankarą, pokonując 600-kilometrową trasę w ciągu pięciu godzin z prędkością dochodzącą do 150 km na godzinę. Eksperci ostrzegali jednak, że trasa ta nie została przystosowana do ruchu szybkobieżnego.

Zastępca dyrektora generalnego tureckich kolei Ali Kemal Ergulec powiedział telewizji NTV, że w miejscu, w którym doszło do katastrofy, pociągi szybkobieżne jeżdżą wolniej, tak jak normalne. "Nie wierzymy, by przyczyną była prędkość, bo tu pociągi jeżdżą 75-80 km/h" - wyjaśnił Mehmet Ayci z dyrekcji kolei.

Przedstawiciele dyrekcji podejrzewają, że przyczyną katastrofy mogła być mechaniczna awaria. Według nich, najpierw mógł się wykoleić ostatni wagon, który wyrwał z szyn poprzednie. Według jednego z pasażerów Orcuna Acabeya, pociąg jechał z wielką prędkością i trząsł się na zakrętach. Tuż przed wypadkiem nasz wagon zaczął się gwałtownie przechylać na lewo, a potem przewrócił się na prawy bok - opowiedział Acabey w telewizji.

Zamieszkana przez muzułmanów, ale świecka Turcja postrzegana jest jako potencjalny cel ataków islamskich fundamentalistów. Obawy wzrosły po listopadowych zamachach na izraelskie i brytyjskie obiekty w Stambule, w których zginęło ponad 60 osób. Do zamachów przyznała się Al-Kaida.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)