Uchodźcy, których przyjęli Polacy, uciekli za granicę. To już kilkanaście syryjskich rodzin
Rodzina syryjskich uchodźców, którą zaopiekowała się parafia ze Śremu, uciekła do Niemiec. Jak się okazuje takich przypadków jest więcej. Zdaniem fundacji Estera, która sprowadziła do Polski Syryjczyków, to skutek traumy, która sprawia, że nie zachowują się racjonalnie.
Cały czas nie ma ostatecznej decyzji, ilu uchodźców z Bliskiego Wschodu przyjmie Polska. Tym bardziej nie wiadomo, kiedy można się spodziewać przyjazdu pierwszych imigrantów. Tymczasem już od dwóch miesięcy na terenie Polski przebywają syryjskie rodziny sprowadzone przez fundację Estera. Są to jednak wyłącznie chrześcijanie, których życie z racji wyznania jest w ogarniętej Syrii wyjątkowo mocno zagrożone.
Fundacja w sumie sprowadziła ponad 150 osób. Zapewnieniem im mieszkań w Polsce zajmują się indywidualne osoby lub różnego rodzaju instytucje czy organizacje, które same zgłosiły się do fundacji, oferując chęć przyjęcia i zaopiekowania się uchodźcami.
Jak się okazuje, część sprowadzonych Syryjczyków mimo zapewniania im w Polsce mieszkań, wyżywienia, utrzymania, szkoły dla dzieci, lekcji języka polskiego, już uciekła do Niemiec.
- W sumie dostaliśmy informacje o ucieczce kilkunastu rodzin. Ich celem są Niemcy, chociaż wielokrotnie z nimi o tym rozmawialiśmy, że w tym kraju z powodu nadmiaru uchodźców sytuacja jest bardzo trudna i lepiej będzie, aby zostali w Polsce – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Przemysław Kawalec z fundacji Estera. – Niestety, jak widać, w wielu przypadkach to nie pomaga, chociaż część rodzin, która uciekła do Niemiec, widząc sytuację na miejscu, później chce jednak wracać do Polski – dodaje.
W ostatnich dniach głośno było m.in. o ucieczce do Niemiec pięcioosobowej rodziny ze Śremu, gdzie przyjęła ich jedna z tamtejszych parafii. Jak wynika z informacji „Portalu Śremskiego”, uchodźcy mieli zapewnione bardzo dobre warunki - mieszkanie w jednym z nowszych bloków Spółdzielni Mieszkaniowej z pełnym wyposażeniem i wyżywienie. Dzieciom zapewniono edukację w szkole katolickiej, a rodzicom oferty pracy. Mimo to rodzina bez słowa wyjaśnienia uciekła w kierunku Niemiec.
- Mieli u nas zapewnione wszystko, chłopcy nawet dostali od nas rowery. Zadbaliśmy też o to, aby mogli w telewizji oglądać kanał arabski, by wiedzieli, co się dzieje w ich ojczyźnie - opowiadał w rozmowie z Radiem Merkury ks. Ryszard Adamczak, proboszcz parafii. - Wydawało się, że dobrze się u nas czują, sami zresztą tak mówili, a tu wielkie zaskoczenie, kiedy zastaliśmy puste mieszkanie nawet bez listu pożegnalnego. Chociaż minęło już kilka dni, widzę, że wielu parafian nie może się z tą sytuacją otrząsnąć, że my otworzyliśmy serca, a oni zniknęli. Widać taki smutek w parafii - dodaje.
- Rozumiemy rozczarowanie proboszcza i parafian. To normalna reakcja na sytuację, w której oferuje się komuś pomóc, a ta osoba ją odrzuca – przyznaje Kawalec. – Pamiętajmy jednak, jaką traumę przeszli uchodźcy. Ona sprawia, że nie ufają nikomu, nawet tym ludziom, którzy oferują im pomoc. Oni nie potrafią zachowywać się jak osoby dorosłe i podejmować racjonalnych decyzji – dodaje.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .