Andrzej Duda: Potomkowie zdrajców zajęli ważne pozycje w biznesie i mediach
Prezydent Andrzej Duda przedstawił swoją wizję polityki historycznej, wprost mówiąc, że odgrywa ona także rolę w dzisiejszej polityce. - Ci, którzy są potomkami zdrajców, nie będą chcieli tego przyznać i będą walczyć z prawdą historyczną - mówił. Dodał też, że "prezydent nigdy nie będzie prezydentem wszystkich Polaków".
Polityka historyczna to jedna z głównych sfer aktywności prezydenta Andrzeja Dudy. Dlatego w całości był jej poświęcony wywiad dla TVP Historia. Duda wielokrotnie wspominał, że to prezydent Lech Kaczyński jest odpowiedzialny za przywrócenie polityki historycznej w naszym kraju. - Do czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego patriotyzm był niemodny, polityka historyczna była niemodna, proszę sobie wziąć gazety - przekonywał.
Moda na patriotyzm
Dlatego teraz patriotyzm staje się modny. - Uważam to za odreagowanie tej pedagogiki wstydu, którą nam wciskano, przede wszystkim młodzieży - oceniał. Prezydent przekonywał, że przez lata Polakom wmawiano, że nasz kraj powinien być słaby, "a w tym czasie inne państwa budowały swoją siłę".
Prezydent wprost mówił, że promowana przez niego i PiS polityka historyczna nie będzie prowadziła do zasypania podziałów społecznych. - Bardzo wiele wpływowych miejsc zajmują ludzie, których rodzice zwalczali Żołnierzy Wyklętych, czyli byli zdrajcami, jak byśmy ich nazwali. Przynajmniej ja bym ich tak nazwał - mówił Duda. Później dodawał jeszcze, że "spór o Żołnierzy Wyklętych to też spór o rząd dusz, czy kraj nadal ma być w rękach postkomunistów".
"Potomkowie zdrajców"
- Ci, którzy są potomkami zdrajców, nie będą chcieli tego przyznać i będą walczyć z prawdą historyczną - oceniał Andrzej Duda. - Tak jak mówiłem, ci ludzie zajmują wiele stanowisk w biznesie, w mediach. Nie pozwolą, żeby prawda o wyczynach ich ojców i dziadków zdominowała politykę historyczną - prognozował prezydent.
Andrzej Duda wzywał też, by nie postrzegać PRL jako jednoznacznie czarnego. Dlatego bronił żołnierzy, którzy w szeregach dowodzonych przez komunistów wojsk walczyli z III Rzeszą. - Czy dzisiaj możemy ich nazwać PRL-owską czernią? Nie - mówił. W podobnym tonie Duda wypowiadał się podczas obchodów rocznicy forsowania Odry. Spadła za to na niego krytyka ze strony części prawicy, o czym pisaliśmy w WP. - Nie pozwolę kalać ich imienia tylko dlatego, że byli w armii, która później stała się Ludowym Wojskiem Polskim. (...) Za heroizm należy się nagroda, za brak heroizmu nie należy się potępienie. Potępienie należy się za zdradę. Tak powinniśmy patrzeć na PRL - dodał.
Smoleńsk a polityka historyczna
Jako element polityki historycznej Andrzej Duda postrzega też kwestię katastrofy smoleńskiej. Mówił, że to jedna z największych tragedii ostatniego stulecia. - Jeśli ktoś to próbuje osłabiać [pamięć o 10.04 - przyp. WP], to działa przeciwko interesom Rzeczypospolitej, bo Rzeczpospolita powinna o tym bardzo pamiętać - mówił.
Choć wywiad był o polityce historycznej, w kilku miejscach pojawiły się też deklaracje dotyczące bieżącej polityki. - Cieszę się, że na przestrzeni tych dwóch lat rządowi i mnie jako prezydentowi udało się zrobić tak wiele rzeczy, do których się zobowiązaliśmy - powiedział Andrzej Duda.
"Prezydent wszystkich Polaków"
Pod koniec wywiadu powiedział też kilka zdań, które zdają się stać w sprzeczności z jego deklaracjami z kampanii. - Mnie się śmiać chce jak słyszę, że Andrzej Duda nie jest prezydentem wszystkich Polaków, bo podpisał jakąś ustawę, z którą się jakaś grupa społeczna nie zgadza - mówił. - Prezydent nigdy nie będzie prezydentem wszystkich Polaków w tym sensie, że zaspokoi widzimisię każdego z 38 mln Polaków. Nigdy takiego nie będzie i nigdy się taki prezydent się nie zdarzył - powiedział Duda.