PolskaZaszczuli go na śmierć

Zaszczuli go na śmierć

Fałszywe oskarżenia zabiły policjanta z
Częstochowy - pisze "Super Express".

29.06.2006 04:20

Jarosław Adamiecki, który powinien dostać nagrodę za złapanie przestępcy, doznał samych upokorzeń za sprawą prok. Agnieszki Kuźnickiej z Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim i jej szefa prok. Cezarego Michałka.

To oni - wbrew oczywistym faktom, które udowodnili reporterzy "Super Expressu" - uparcie posądzali policjanta o rozbój na podstawie niewiarygodnych zeznań złapanego przez niego złodzieja. Policjant kompletnie załamał się, popadł w depresję i umarł. Tymczasem sąd oczyścił go ze wszystkich zarzutów! Adamiecki i dwaj jego koledzy z patrolu byli oskarżeni o napad i kradzież telefonu komórkowego.

W styczniu 2005, na dworcu kolejowym w Piotrkowie Trybunalskim Jarosław Adamiecki, Dariusz Kidawa i Zbigniew Kucharczyk, trzej policjanci z Częstochowy, mieli nocny dyżur. Nagle rozległ się krzyk. "Łapać złodzieja! Chciał wyrwać mojej córce torebkę". Policjanci po krótkim pościgu zatrzymali złodzieja, Tomasza G., który miał prawie 3 promile alkoholu. Policjanci złodzieja przekazali straży miejskiej, która wypuściła go na wolność.

Nad ranem cała trójka została wyciągnięta ze swych domów i trafiła do aresztu. Złodziej oskarżył ich o pobicie, kradzież telefonu komórkowego i 50 złotych! Po kilku godzinach wycofał oskarżenia. Ale prokurator twardo ufał złodziejowi i skierował wniosek do sądu o aresztowanie policjantów.

Tymczasem reporterzy "Super Expressu" odnaleźli mężczyznę, na którego wezwanie zareagowali nocą policjanci. Ci dzielni chłopcy złapali złodzieja i zostali za to ukarani? To skandal! - mówi Krzysztof Cieślak.

Prokuratura wierzyła jednak bajaniom pijaka, kilka razy karanego za jazdę pod wpływem alkoholu, podejrzewanemu o rozboje. Prok. Agnieszka Kuźnicka i jej szef Cezary Michałek nie dali za wygraną. Próbowali oskarżyć policjantów o rozbój. Kiedy im się to nie udało, zmienili zarzut na niedopełnienie obowiązków służbowych. Chodziło o to, że dzielni gliniarze nie zrobili w pociągu notatki z zajścia w Piotrkowie!

Sprawa ciągnie się wiele miesięcy. Oskarżenia i nieustanne wezwania do sądu wykańczają ich psychicznie. Najbardziej załamał się Jarosław. Niesłuszne oskarżenia całkowicie go dobiły- mówi Krzysztof Adamiecki, brat Jarosława._ Dusił wszystko w sobie, ale widać było po nim, że jest udręczony._ Ostatecznie sąd uniewinnia policjantów, Jarosław po kilku dniach umiera.

Jarosław chorował już wcześniej, ale po tej aferze zaniedbał się, stracił siły, by walczyć z chorobą, nie przyjmował leków- mówi jeden z policyjnych lekarzy._ To nie była śmiertelna choroba!_ (PAP)

Źródło artykułu:PAP
alkoholpolicjazłodziej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)