Zarząd na podsłuchu?
Członkowie zarządu województwa pomorskiego
podejrzewają, że ich rozmowy telefoniczne są podsłuchiwane.
Policja wyjaśnia sprawę.
09.05.2003 | aktual.: 09.05.2003 12:39
O możliwości istnienia podsłuchów w pomorskim Urzędzie Marszałkowskim napisały w piątek dwie miejscowe gazety - "Dziennik Bałtycki" i lokalny dodatek "Gazety Wyborczej".
"Podejrzewamy, że jesteśmy podsłuchiwani. I jest to przypuszczenie graniczące z pewnością. Sprawdziliśmy to za pomocą specjalnej aparatury" - powiedział PAP członek zarządu województwa Przemysław Marchlewicz, który jako pierwszy w połowie kwietnia odkrył prawdopodobieństwo podsłuchów.
Okazało się, że jedną ze służbowych rozmów Marchlewicza słyszeli niejako "w tle" swoich rozmów w telefonie stacjonarnym i komórkowym dwaj pracownicy mieszczącego się w Gdańsku biura poselskiego Macieja Płażyńskiego. Żaden z nich nie łączył się z Marchlewiczem.
Marchlewicz pytany, skąd pomorski Urząd Marszałkowski miał urządzenia do wykrywania podsłuchu w telefonach, wyjaśnił, że w urzędzie pracuje "trzech byłych ministrów, mających swoje znajomości w świecie". Chodzi o marszałka województwa Jana Kozłowskiego (wiceminister sportu w rządzie Jerzego Buzka)
i jego dwóch zastępców; Marka Biernackiego i Bogdana Borusewicza (to b. szef i wiceszef MSWiA w rządzie Buzka.)
Według Marchlewicza, podsłuchem objęte są telefony pięciu członków zarządu województwa i dyrektora generalnego urzędu.
Zawiadomienie władz województwa pomorskiego o podejrzeniu podsłuchów w urzędzie wpłynęło na ręce komendanta pomorskiej policji Leszka Szredera pod koniec kwietnia.
"Trwają czynności sprawdzająco-wyjaśniające. Mamy miesiąc na wszczęcie lub odmowę postępowania. Gdyby podejrzenia Urzędu Marszałkowskiego potwierdziły się, byłby to precedens w skali całego kraju, aby władze publiczne były na podsłuchu" - powiedziała PAP rzeczniczka pomorskiej policji Gabriela Sikora.