Zaraza uzdrowicieli
- Leczący niekonwencjonalnie nie podlegają przepisom sanitarnym -
mówi doktor Wojciech Szczęsny, rzecznik Bydgoskiej Izby Lekarskiej, krytyk niehigienicznej szarlatanerii.
W Bydgoszczy i w Toruniu wnuk filipińskiej szamanki masażami „leczy” w hotelu lub u fryzjera. Po wyjściu pacjenta, a przed przyjęciem następnego nie zmienia ani pościeli, ani ręczników. To tylko jeden z przykładów. W Polsce uzdrawianie nie jest zakazane, ale czy zgodne z prawem jest łamanie elementarnych zasad higieny?
– Teoretycznie prawo sanitarne jasno opisuje pomieszczenia dla chorych i kreśli jasne warunki wykonywania zabiegów medycznych, kosmetycznych czy masażu. Zmywalne podłogi, ubikacja dla zdrowych oraz chorych i tak dalej. Władze sanitarne są tu bardzo rygorystyczne. Nie dotyczy to jednak uzdrowicieli, bo według różnych służb, w tym sanitarnych, oficjalnie oni nie leczą.
Załóżmy więc, że znachor jest gruźlikiem.
– I przyjmuje u siebie dziesiątki pacjentów, w tym rencistkę z posocznicą, a potem emeryta z gronkowcem. Oczywiście na jednym łóżku. Masuje ich i dotyka w tej samej pościeli. O odkażaniu rąk czy podobnych „ceregielach” mowy nie ma.
Jakie mogą być tego skutki?
– Ci, którzy przyszli do znachora zdrowi, a zapewniam, że takich jest większość – choruje ich psyche, a nie ciało – mają jak w banku, że wyjdą zarażeni. Zapewne musi jednak dojść do jakiegoś spektakularnego zakażenia zakończonego śmiercią, by uzdrowicielami na poważnie zajęła się prokuratura. Bo kiedy ja próbowałem sprawą zainteresować pewną panią prokurator, po prostu mnie wyprosiła. Wcześniej dając do zrozumienia, że sama korzysta z ich masażu.
– not. ana
Żródło: GUS według kart zgonów pacjentów (dane z 2007 roku będą opracowane w przyszłym roku)