PolskaZa śmiertelne postrzelenie weterynarza wyrok w zawieszeniu

Za śmiertelne postrzelenie weterynarza wyrok w zawieszeniu

Na karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata skazał w środę późnym wieczorem warszawski Sąd Rejonowy policjanta Krzysztofa S., przypisując mu nieumyślną winę za śmiertelne postrzelenie weterynarza w trakcie obławy na tygrysa, który uciekł z cyrku.

Sąd uznał, że policjant uczestniczący w obławie miał obowiązek przewidzieć, że zaatakowany wcześniej przez tygrysa weterynarz może się podnieść z ziemi i znaleźć na linii strzału, dlatego więc ponosi winę za spowodowanie śmierci weterynarza.

Jednocześnie sąd uwolnił policjanta od winy w zakresie zarzucanego mu przez prokuraturę przekroczenia uprawnień związanych z użyciem broni. Sąd uznał, że użycie broni w tej nietypowej sytuacji było jednak uzasadnione, bo istniało realne zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi. Konsekwencją takiej decyzji sądu była niemożliwość orzeczenia, że policjant, strzelając do tygrysa, działał w wyniku błędu w ocenie okoliczności zdarzenia, co powodowałoby jego całkowite uniewinnienie.

"Skoro nie ma przestępstwa umyślnego, jakim jest przekroczenie uprawnień, to nie może być także orzeczenia o błędzie" - tłumaczył sędzia Dariusz Leszczyński.

Sąd stwierdził co prawda, że oskarżony ponosi winę za tragedię, jednak stopień jego zawinienia nie jest duży - stąd też kara 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na minimalny okres dwóch lat próby. "Całe szczęście komendanta z Białołęki, że sprawa skończyła się tak, a nie inaczej, bo mogło także dojść do tego, że policjanci sami by się powybijali. Na Boga! Przecież na tę akcję poszła uzbrojona formacja, a nie szewc z kowalem" - mówił sędzia Leszczyński.

Sąd zachęcał także władze policji do tego, by okazały rodzinie weterynarza jakieś wsparcie albo pomoc, choćby moralną - czego do tej pory nie uczyniły. Na to nigdy nie jest za późno, nawet teraz - podkreślił sędzia.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca oskarżonego mecenas Jacek Dubois mówił dziennikarzom, że prawdopodobnie wniesie apelację.

Sam Krzysztof S. nadal pracuje w policji. Cieszy się tam bardzo dobrą opinią, a sąd w wyroku podkreślił, że choć do tragedii doszło, to jednak oskarżonemu przyświecały szlachetne pobudki: chciał nieść pomoc i zażegnać niebezpieczeństwo.

Prawomocny wyrok skazujący oznacza dla policjanta konieczność odejścia ze służby. (an)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)