Wybory w cieniu specsłużb?
W dziejach III Rzeczypospolitej nie mieliśmy wyborów prezydenckich, których wyniku nie próbowałyby ustawić służby specjalne - twierdzi "Trybuna".
08.10.2005 | aktual.: 08.10.2005 14:44
Tegoroczna partia meczu społeczeństwo kontra tajniacy doprowadziła do remisu 2:2 - czytamy w dzienniku.
"Trybuna" pisze, że w 1995 i w 2000 roku wyborcom udało się wyłonić głowę państwa mimo ataku służb specjalnych. Ale w 1990 i w 2005 roku przegrali z prowokacjami, fałszywymi kwitami i nagonką.
Dziennik uważa, że przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi służby specjalne nie zasypywały gruszek w popiele. "Trybuna" pisze, że dwaj byli pułkownicy UOP związani z jednym z kandydatów na prezydenta przyprowadzili do sejmowej komisji śledczej żonę obecnego oficera ABW, która podważyła wiarygodność i uczciwość kandydata lewicy na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza.
Zdaniem dziennika Cimoszewicz nie jest pierwszym kandydatem "odstrzelonym" przez służby specjalne. Według "Trybuny" 15 lat temu - na przykład - pomagały one Lechowi Wałęsie, gdy w drugiej turze rywalizował ze Stanisławem Tymińskim. (IAR)