Bracia Karnowscy© East News | Piotr Grzybowski

Wśród braci kremlowskich [OPINIA]

Patryk Słowik
4 marca 2022

Na wojnie wolno mniej. Nie uchodzi więc nie tylko bycie zdrajcą, lecz także głupcem. A antypolskich poglądów i działań nie należy uzasadniać wolnością słowa.

Gdyby ktoś nie wiedział, Jacek i Michał Karnowscy to stali eksperci TVP Info "od wszystkiego". Kierują również tygodnikiem "Sieci" oraz są frontmenami portalu wPolityce.

Gdy kilka dni temu, po lekturze ich wywiadu z ambasadorem Rosji w Polsce, żartobliwie napisałem o "braciach kremlowskich", którzy musieli Karnowskim podsunąć pomysł przeprowadzenia wywiadu z antypolskim kłamcą - nie przypuszczałem, że stwierdzenie to stanie się aż tak popularne.

Nieprzyzwoitością byłoby jednak określać tak wyłącznie twórców tygodnika "Sieci".

Pojęcie to można śmiało stosować do wszystkich zdrajców, głupców i atencjuszy, którzy chcą – także w czasie wojny - utrzymać społeczne zainteresowanie nawet kosztem wygadywania szkodliwych bredni.

Zapis głupoty

Bracia się skompromitowali. Tłumaczenie, że 11-stronicowy wywiad z ambasadorem najeźdźcy przeprowadzili jeszcze przed inwazją, całość opatrzyli krótkim komentarzem, a wywiad stanowi zapis kłamstw dyplomaty - cóż, nie przekonuje mnie.

Nie przekonało to również ambasadora Ukrainy w Polsce, który nie zrozumiał rzekomych intencji Karnowskich.

"Trudno tę publikację potraktować inaczej niż jako akt wrogi wobec Ukrainy i Ukraińców. Ambasador Andriejew skarży się, że nikt nie chce słuchać rosyjskiego przekazu. Tygodnik Sieci usłużnie zgodził się posłuchać" - stwierdził Andrij Deszczyca.

Historyczna Sala BHP Stoczni Gdańskiej. Spotkanie Z Wojciechem Cejrowskim o historii "Od Związku Walki i Sabotażu do Ciemnogrodu" zorganizowane przez IPN. Gdańsk, sierpień 2021 roku
Historyczna Sala BHP Stoczni Gdańskiej. Spotkanie Z Wojciechem Cejrowskim o historii "Od Związku Walki i Sabotażu do Ciemnogrodu" zorganizowane przez IPN. Gdańsk, sierpień 2021 roku© East News | Wojciech Stróżyk

Karnowscy, zdaje się, nie rozumieją, dlaczego tak się powinno robić. Uważają, że skoro taki wywiad można było opublikować np. rok temu, to można też teraz. Zachowują się, jakby wojny nie było.

Metoda "na Kołakowską"

Nie chodzi mi jednak o braci Karnowskich, a przynajmniej - nie przede wszystkim. Kto by czego o nich nie myślał, to - moim zdaniem, rzecz jasna - w ostatnich latach wielokrotnie pokazywali swoje antyrosyjskie i antyputinowskie poglądy. Nie wiem, czy ostatni wyskok to był jakiś szemrany deal (wywiad braciom miał zaproponować tajemniczy pośrednik), czy chwila ogłupienia.

To dziś bez znaczenia. Karnowscy poniosą konsekwencję swojego działania poprzez to, że łatka braci kremlowskich zapewne się od nich już nie odklei. Łatka, odrobinę - przyznaję - krzywdząca.

Jest bowiem wielu znacznie większych szkodników.

Weźmy na tapet choćby Wojciecha Cejrowskiego, który zasłynął chodzeniem na bosaka po pastwiskach, stawaniem na żółwiu i wykpieniem kobiety znanej z uprawiania seksu w wannie z bąbelkami. Jest on dziś niepospolitym szkodnikiem.

Kanał Cejrowskiego na YouTube śledzi ponad pół miliona osób. Różne bzdury wygaduje on także w radiu Wnet, które - delikatnie mówiąc - od rządowego wsparcia się nie wzbrania.

Cejrowski jeszcze przed napaścią przekonywał, że "rosyjska agresja to wina Bidena", "Putin musiał odepchnąć NATO z Ukrainy", a "jeżeli w Warszawie jest choć jeden bezrobotny, to jest też o jeden Ukrainiec za dużo".

Już po napaści nasz wielki krytyk polityki USA, przypadkowo mieszkający w USA, raczył nas opiniami, że Putin został sprowokowany, a Biden jest ukraińskim kolaborantem.

Inny popularny youtuber, niejaki Ator (597 tys. subskrybentów na YouTube), wyspecjalizował się zaś w uwielbianej przez Kreml taktyce strachu. Niczym pudło rezonansowe przenosił plotki o braku paliw i wzrostach cen benzyny. Opowiadał o mobilizacji rezerwistów w Polsce. Nie stronił również od powielania kłamstw, że "Niemcy dostali cynk o 3:00 w nocy", że Rosjanie uderzą.

Ator lubi też stawiać pytania. Na przykład czy "Ukraina sfałszowała dowody przeciw Rosji, by wciągnąć Polskę, USA i NATO w wojnę?".

Wiele osób, które widzą, co wyprawiają Cejrowski czy Ator, mówi: ruska propaganda, olać.

Myślę jednak, że olewać nie należy. Choćby z tego względu, że taki Cejrowski czy Ator dysponują większą widownią niżeli niejedna telewizja, niejedno radio i niejeden portal internetowy. Stworzyli swoje państwa w państwie. I tym państwom bliżej do sił rosyjskich, niż do antyputinowskiej koalicji.

Nie mam też przekonania, by to była "ruska propaganda" w tym znaczeniu, że śmieszny parafarmer Cejrowski czy internetowy napinacz Ator są finansowani przez Kreml.

Sądzę, że kluczową rolę odgrywa tu tzw. metoda na Kołakowską.

Viola Kołakowska to - gdyby ktoś nie wiedział - sławna polska aktorka. W swoich największych sukcesach scenicznych wcielała się w zwłoki, siódmoplanową prostytutkę i dziewczynę z reklamy, na którą przez kilka sekund zerkał główny bohater filmu. Mimo tych sukcesów kariera Kołakowskiej najwyraźniej jednak nie rozwija się tak, jak się sama pseudoaktorka spodziewała. W efekcie postanowiła, że zawsze będzie szokowała.

Jeszcze kilka tygodni temu była antyszczepem. Dziś jest przeciwniczką pomagania Ukraińcom i obrończynią Rosjan.

I oczywiście ktoś mógłby przyjąć założenie, że Kołakowską opłaca Kreml. Ale na litość boską, aż tak wybitnego wywiadu to nawet Rosjanie nie mają, by wiedzieć, że istnieje ktoś taki jak Kołakowska.

Rozwiązanie jest prostsze: kobieta chce szokować. Gdyby nie szokowała, medialnie by nie istniała.

I to samo - moim zdaniem - motywuje Cejrowskiego i Atora. Obaj dostrzegli, że szokowanie odbiorców mocnymi twierdzeniami, zazwyczaj obraźliwymi, spiskowymi lub co najmniej pod prąd, jest opłacalne. Nie trzeba przecież być kochanym przez większość Polaków. Wystarczy trafić do dwóch procent, żeby mieć z tych wygłupów przyzwoite pieniądze.

Ludzie ci robią to od dawna. A podczas wojny, w której niemal wszyscy kibicują Ukraińcom, pod prąd jest bycie przeciwko bądź – jak w niektórych przypadkach – jawne wspieranie Rosji.

Janusz Korwin-Mikke ucina sobie drzemkę podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia. Gdy nie śpi, mówi putinowskim Sputnikiem
Janusz Korwin-Mikke ucina sobie drzemkę podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia. Gdy nie śpi, mówi putinowskim Sputnikiem© East News | Tomasz Jastrzębowski

I dla jasności: takich Cejrowskich i Atorów jest znacznie więcej (ot, choćby z ostatniego filmu niejakiego Radka Pogody wybrzmiewa teza, że w sumie Zachód niepotrzebnie się mieszał w spór między Rosją i Ukrainą, w którym nie ma bardziej i mniej winnego).

Większość działa na mniejszą skalę – ot, żeby zarobić parę groszy. Niektórzy mają jednak po 100, 200, 300 tys. obserwujących.

Prawdziwa dehumanizacja

Gorzej ma się sprawa - i to już nie jest powód do żartów - z budowaniem narracji korzystnych dla Kremla, którymi zaczyna żyć ogół społeczeństwa. Dokładnie z tym mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach przy akcji zohydzania uchodźców.

Z jednej strony mamy grupy troglodytów, którzy polują na uchodźców. Z drugiej - paskudne zdarzenie, gdy jedna osoba, najprawdopodobniej z Maroka, napadła z nożem na sklepikarza. Z tego zaś zbudowano obraz, że wszyscy przyjeżdżający do Polski są źli.

Zaczęli o tym rozmawiać niemal wszyscy, z najważniejszymi osobami w państwie włącznie. Szkopuł w tym, że taki scenariusz bywał już grany, a scenarzysta jest dobrze znany.

Słusznie pisał Szymon Jadczak, że wydarzenia na dworcu w Przemyślu, gdzie kibolskie i prawicowe bojówki zaatakowały uchodźców uciekających z Ukrainy, przypominają akcje dezinformacyjne prowadzone już wcześniej według podobnego scenariusza przez Rosjan. Cel jest jeden - wywołać chaos i nienawiść Polaków do ofiar wojny. Tak było w 2016 r. w Niemczech, tak jest w 2022 r. w Polsce.

Metoda rozszerzania odpowiedzialności za jedno zdarzenie - czy prawdziwe, czy nie - w ostatnich dniach szczególnie mocno zaczyna bić w Ukraińców.

Pewien jegomość ze środowiska "narodowo-patriotycznego" (cokolwiek by to znaczyło) opisał historię, gdzie zaatakowano i skopano drzwi do mieszkania polskiej rodziny. Zrobił to - ponoć - Ukrainiec.

Jaki z tego wniosek?

"CZY GROZI NAM DRUGI WOŁYŃ? Oby nie. Okazuje się jednak, że wraz z potrzebującymi uchodźcami napływają też do nas banderowskie bojówki, które już teraz zuchwale zastraszają Polaków" - wyjaśnia jegomość.

Przeniesienie kopania w jedne drzwi na poziom drugiego Wołynia - doprawdy brawurowe. Cel jest jednak jasny i pisany na Kremlu: zohydzić ofiary wojny.

Jest to robione na coraz większą skalę: zdaniem tub propagandowych, najczęściej ukrywających się pod pseudonimami na Twitterze lub fałszywymi nazwiskami na Facebooku, Ukraińcy nam zabiorą pracę, mieszkania, a państwo będzie im wypłacało socjal, powodując popadanie Polaków w biedę.

Coraz chętniej o tym mówią niektórzy politycy Konfederacji. Ale tu akurat trudno się dziwić, skoro ich guru, Janusz Korwin-Mikke, regularnie powołuje się na informacje propagandowego Sputnika.

Wolność na wojnie

Kto czyta moje felietony, ten wie, że jestem zwolennikiem wolności słowa aż do przesady. Prawda jest taka, że występuję w swoim interesie, bo obawiam się, że zaraz ktoś by mi zabronił pisać te głupoty.

Ale zasłanianie się dziś wolnością słowa dla prezentowania postaw odczłowieczających uchodźców z Ukrainy bądź fałszujących historię najnowszą w sposób oczywisty to pospolita dywersja.

W czasie wojny - tej prawdziwej, a nie urojonej i toczonej jedynie w głowach nieodpowiedzialnych publicystów - wolno mniej. Chyba że ktoś świadomie jest w kremlowskiej braci.

Źródło artykułu:WP magazyn