Wałęsa: miałem wszędzie podsłuch
Lech Wałęsa podczas spotkania organizowanego przez KOD i "Gazetę Wyborczą" wyjaśniał, że nigdy nie był "Bolkiem', a rzekome donosy to były rozmowy nagrane przez maszynerię o imieniu "Bolek". - Materiały, które potem przepisywano z tego podsłuchu wszędzie nazywano "Bolek", teczka, która gromadziła te materiały nazywała się "Bolek'. Sprawę, którą mieli mi zrobić też nazywała się "Bolek" - wyjaśniał Wałęsa.
Były prezydent odniósł się do badań grafologicznych części dokumentów z teczki TW "Bolka" znalezionych po śmierci gen. Czesława Kiszczaka w jego domu. Podkreślił, że w 1970 r. gdy prowadził strajk, SB korzystała na szeroką skalę z podsłuchów, których stenogramy zostały następnie - jak ocenił - wykorzystane m.in. do założenia teczki TW "Bolek".
- Gdziekolwiek byłem, miałem wszędzie podsłuch. Mam dokumenty na to. Podsłuch, ta maszyneria, nazwana była 'Bolek'. Materiały, które potem przepisywano z tego podsłuchu wszędzie nazywano 'Bolek', teczka, która gromadziła te materiały nazywała się "Bolek'. Sprawę, którą mieli mi zrobić też nazywała się "Bolek". W pewnym momencie przekręcili to na donosy, a to były odpisy naszych rozmów wewnętrznych. To było wykorzystywane. Wzywali po kolei nas i tak było przygotowane, że mówili rzeczy, które mówiliśmy między sobą. A to miało zamiar, żeby nas pokłócić. I ja wszystkich podejrzewałem, że kablują na mnie, bo ja mówiłem temu, a oni mi na przesłuchaniu mówią o tym. Mówię, o agent, donosiciel. I ja podejrzewałem wszystkich i mnie podejrzewali - oświadczył Wałęsa.
Jego zdaniem, materiały zbierane z podsłuchów w 1970 r. zostały wykorzystane przez SB do rozbicia działań opozycyjnych. - Tym sposobem nas rozbito w 1970 r. Zaczęliśmy podejrzewać, gdzieś w 1975, 1976 r., że coś tu nie gra. Że jakaś pakamera, żeby tam podsłuchiwać. Okazało się, że był podsłuch. Mamy dowody na to. I do dzisiaj niektórzy z tego podsłuchu, bo byli przesłuchani, w dalszym ciągu uważają, że to było kablowanie. A to żadne kablowanie. To była gra bezpieki, żeby nas rozwalić i rozwalili nas - powiedział Lech Wałęsa.
Wałęsa mówił tez o rządach PiS i swoich planach. - Zaproponuję, żebyśmy my ludzie, którzy są poza Solidarnością, ale którzy tworzyli Solidarność, abyśmy pokazali, że nas było dziesięć milionów, a ich jest pięćset tysięcy. I zrobimy coś podobnego do referendum. I zabierze większość ten znak (Solidarności) i tę historię tej mniejszości. Nie chciałbym tego zrobić. Ale jeśli demokratami są to muszą się z tym zgodzić. Jesteśmy większością i nam się nie podoba to działanie. Nie mogą nam niszczyć naszej Solidarności. Może nawrócą się. To moje dzieci, nie chciałbym, ale oni robią rzeczy, z którymi ja się coraz bardziej nie zgadzam. I stąd coś trzeba będzie zrobić - oświadczył Lech Wałęsa.
- Na razie tylko grożę palcem, że odwołam się do was i jeszcze raz weźmiemy Solidarność i będziemy solidarnie, i jeszcze raz poprowadzimy Polskę mądrze, do mądrej naprawy - zaznaczył b.prezydent. Podczas konferencji prasowej ocenił, że potrzebna jest w Polsce zmiana rządu. - Nie za dwa lata. Musimy zrobić to wcześniej, czym szybciej tym lepiej, ale musimy to zrobić dość daleko demokratycznie. A więc wymusić referendum z pytaniem prostym: czy mają prawo na takie zmiany: szkolnictwa, sądownictwa, systemu politycznego. Bo to, że są wybrani - fajnie, ale o pewne zmiany muszą się jeszcze raz spytać narodu - oświadczył Wałęsa. - Przed wyborami musimy to opracować, do czego wybory upoważniają, a o co trzeba się dodatkowo pytać - dodał b.prezydent.
Jak podkreślił, spotkania, w których uczestniczy jeżdżąc po Polsce, mają służyć "wyłapaniu dlaczego tak jest, jak jest i co zrobić żeby było lepiej". - Jestem po to, by mobilizować do lepszego porządku, by lepiej to służyło krajowi - zaznaczył Wałęsa.