PolskaW wojsku polecą "głowy" za sprawę CASY

W wojsku polecą "głowy" za sprawę CASY

Bogdan Klich, minister obrony narodowej usuwa z wojska dwóch oficerów za sprawę katastrofy wojskowego samolotu CASY - informuje "Radio Zet". Chodzi o dowódcę 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego ppłk. Leszka L. i kontrolera z lotniska w Mirosławcu por. Adama B., którym prokuratura postawiła zarzuty.

Obaj po wypadku zostali przeniesieni do rezerwy kadrowej. W rezerwie żołnierz może przebywać dwa lata. Ten czas właśnie upływa na przełomie marca i kwietnia, dlatego minister musiał podjąć decyzję o dalszych losach oficerów.

Jak powiedział "Radiu Zet" Janusz Sejmej, rzecznik MON minister podjął decyzję o zakończeniu ich pracy w wojsku. Jednocześnie do pracy w wojsku wróci podpułkownik Marek Sołowianiuk, starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych.

Samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia 2008 r. w Mirosławcu (Zachodniopomorskie). Maszyna wykonywała lot na trasie Okęcie - Powidz - Krzesiny - Mirosławiec - Świdwin - Kraków; rozwoziła uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Zginęło wtedy 20 lotników - czteroosobowa załoga i 16 oficerów.

Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie ministra obrony - za decyzje, które do niej doprowadziły. Byli to ówczesny dowódca 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego z Krakowa, kontroler zbliżania oraz precyzyjnego podejścia, kontroler lotniska, komendant Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu i starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych.

Ppłk Leszek L. jest podejrzany o nieumyślne niedopełnienie obowiązków ws. katastrofy wojskowego samolotu CASA. Mężczyzna - podczas przesłuchania w prokuraturze w lutym - nie przyznał się do stawianego mu zarzutu. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Por. Adam B. usłyszał zarzut nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym; grozi mu do dwóch lat więzienia.

Zarzuty dla kontrolera lotów i zmiana zarzutu dla b. dowódcy (który początkowo miał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy lotniczej) były możliwe m.in. dzięki analizie opinii przygotowanej przez biegłych. Prokuratura otrzymała ją na początku grudnia 2009 r. Śledczy badający sprawę biorą pod uwagę odpowiedzialność załogi samolotu oraz osób, które były odpowiedzialne za organizację lotu i za sprowadzenie samolotu do lądowania, nie wykluczają też postawienia zarzutów innym osobom.

Komisja badająca przyczyny tragedii uznała, że doprowadził do niej splot wielu okoliczności. Eksperci ustalili, że na katastrofę wpływ miał m.in. niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.

Źródło artykułu:PAP
samolotmonkatastrofa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)