USA: w poszukiwaniu 50 gwiazd
Łotysz Fred Vaynman od 20 lat sprzedaje w Glendale flagi amerykańskie. Obrót narodowym symbolem dochodzi do 1000 flag rocznie. W ciągu ostatnich trzech dni sprzedał ponad 600. W czwartek nie miał już ani jednej.
"Nie ma flag, może w przyszłym tygodniu" - odpowiadał z ciągłym uśmiechem w czwartek przez cały dzień Fred w swoim sklepie Delta Signs & Flags w Glendale na pytania, czy można kupić u niego "50 gwiazd". Tak pieszczotliwie wyrażają się o "biało-czerwono-niebieskiej" wielbiciele symbolu Stanów Zjednoczonych.
"Po raz pierwszy od czasu, jak zacząłem zajmować się tym interesem, zdarzyła się taka sytuacja, że nie mam flag USA" - mówił w czwartek 54-letni Fred.
"W ciągu ostatnich kilku dni czuje się od klientów tak wielki patriotyzm" - mówi. Wszyscy też powtarzają, ż prezydent musi "coś zrobić" z terrorystami, że tak nie może być.
W czwartek przyszła do jego sklepu żona jednego ze strażaków z Glendale, który zginął pod gruzami "bliźniaków". Fred nie miał na składzie żadnej flagi, więc wybiegł ze sklepu, wszedł na drabinę, wyrwał jedną z czterech zamontowanych nad wejściem flag i wręczył ją żonie strażaka.
Glendale oddało Nowemu Jorkowi ciężką daninę krwi. 15 strażaków, większość żonatych, z dziećmi, oddało swe życie ratując ludzi w zaatakowanych drapaczach chmur.
Podobna sytuacja z flagami, jak w sklepie w Glendale, panuje wszędzie. Na Mineola na Long Island właściciel sklepu sprzedał w ciągu trzech dni ponad 1000 flag. W tej chwili półki świecą pustkami. Podobnie jest w Apollo Flag Co. w Totowa i Gates Flag Co. w Clifton w New Jersey. Podobnie w Kmart, Home Depot, Sears, CVC. W skali całego kraju ilość "50 gwiazd" sprzedanych od momentu rozpoczęcia tragedii wynosi ponad 50 tysięcy. W sklepach z flagami puste półki, jak za czasów peerelowskiej Polski. (Marek Tomaszewski/pr)