Ukraińcy się wycofują
Debalcewe padło
"Poddają się setkami". Debalcewe padło
Dziesiątki czołgów i pojazdów wojskowych należących do armii ukraińskiej opuszczają Debalcewe - donoszą agencje prasowe. Prezydent Petro Poroszenko potwierdził, że Ukraińcy wycofują się z miasta. Cytowani przez agencje prasowe separatyści twierdzą, że Ukraińcy "poddają się setkami".
Według najnowszych doniesień, z okrążenia separatystów wyrwało się około 150 wojskowych 128. brygady piechoty górniczej (na miejscu pozostaje ok. 2 tys. żołnierzy tego oddziału), a także część żołnierzy batalionu ochotniczego Kijowska Rus. Podczas próby wyrwania się z okrążenia zostali ostrzelani. Rannych zabrali pracownicy Czerwonego Krzyża.
(WP.PL, TVN24, mg)
"To była zaplanowana operacja"
- Teraz mogę już powiedzieć, że dziś rano siły zbrojne Ukrainy i Gwardia Narodowa przeprowadziły operację zaplanowanego i zorganizowanego wycofania części oddziałów z Debalcewego - powiedział Poroszenko dziennikarzom na lotnisku w Kijowie, skąd udał się do strefy tzw. operacji antyterrorystycznej we wschodnich obwodach Ukrainy.
Zdaniem Poroszenki 80 procent sił ukraińskich już opuściło miasto, a dwie kolejne kolumny wyruszą niebawem.
Debalcewe ostrzelane z systemów rakietowych Grad
W ciągu ubiegłej doby miasto zostało ostrzelane z systemów rakietowych Grad i artylerii pięciokrotnie. Ukraiński sztab podaje, że rebelianci wzmacniają pozycje wzdłuż linii frontu. W nocy kontrolowały przestrzeń powietrzną wokół Debalcewe drony rebeliantów.
Żołnierze wycofywują się przez "drogę życia"
"Wyprowadzanie ukraińskich wojsk z okolicy Debalcewe wykonywane jest w sposób planowy i zorganizowany" - napisał na Facebooku Semen Semenczenko, deputowany do Rady Najwyższej, dowódca batalionu Donbas. Żołnierze mają wycofywać się przez "drogę życia" kontrolowaną przez siły ukraińskie, które prowadzą ostrzał pozycji separatystów.
Debalcewe padło
Szef Specjalnej Misji Obserwacyjnej OBWE na Ukrainie Ertugrul Apakan zażądał tymczasem od separatystów, by natychmiast wstrzymali ogień w okolicy Debalcewe i umożliwili wolontariuszom dostęp obserwatorów do miasta. Dotychczas nie mogli tego zrobić ze względu na silne ostrzały.
Dokładna liczba ofiar nie jest znana
Informacje napływające wcześniej z Debalcewe były skąpe. Żołnierze nie mieli prądu i w większości oddziałów nie ma też łączności z dowództwem - alarmowali wolontariusze, którzy próbowali do nich dotrzeć, aby opatrzyć rannych i zabrać ciała zabitych. Dokładna liczba ofiar nie jest znana, jednak straty liczone są w setkach.
Rozkaz zniszczenia całego sprzętu
Wcześniej pojawiały się informacje, podawane przez wolontariuszy, że sztab generalny wydał żołnierzom rozkaz zniszczenia całego sprzętu i odchodzenia z Debalcewe ścieżkami wcześniej opracowanymi przez zwiadowców.
"Żołnierze nie mają możliwości wydostania się z kotła"
Według wolontariuszy "żołnierze nie mają niemal żadnej możliwości wydostania się z tego nowego kotła". "W 128. brygadzie piechoty górskiej są duże straty, do niewoli separatystów dostało się wielu żołnierzy. Chłopcy, którzy chcieli wyjść z kotła, leżą zabici. Niektórzy w samochodach, niektórzy wprost wzdłuż drogi" - poinformowała wolontariuszka Inna.