Ukraina wraca pod wpływy Rosji
Ukraina dokonała najbardziej
wyraźnego zwrotu w swej 13-letniej niepodległej historii - zwrotu
ku Rosji. Skąd ta decyzja prezydenta Leonida Kuczmy? - stawia
pytanie komentator "Gazety Wyborczej" Marcin Bosacki.
27.07.2004 | aktual.: 27.07.2004 06:24
Pisze on, że w ostatnich latach w Brukseli czy Berlinie wiele razy słyszał: Bałagan za Bugiem uporządkować może tylko Putin. Tylko Polacy mozolnie wołali, by Zachód naprawdę zajął sie Ukrainą. Ale my nie mogliśmy dać Ukrainie inwestycji, rynków zbytu, miliardów na reformy.
A Zachodowi zabrakło wizji i propozycji - nie tylko dla ekipy Kuczmy, która i tak woli robić politykę i biznes "po wschodniemu", ale dla 50 milionów Ukraińców w ogóle. Zachód umył ręce, a rosnąca w siłę Rosja Putina, która nigdy nie pogodziła się z "utratą ruskiego Kijowa", kokietowała Ukrainę coraz bardziej - ocenia komentator "GW".
Jego zdaniem, teraz trafiła na wyjątkowo dogodny moment. Ludzie Kuczmy, by zachować przywileje, muszą jesienią w wyborach prezydenckich pokonać prozachodniego przywódcę opozycji Wiktora Juszczenkę. Putin im w tym pomoże. Da poparcie rosyjskiego biznesu, wciąż popularnej nad Dniestrem telewizji moskiewskiej, kontrakty eksportowe do Rosji, którymi można się chwalić przed wyborcami.
Odgrodzona od Zachodu murem obojętności i wiz Ukraina, czy tego chce, czy nie, wejdzie w rosyjską strefę wpływów. Chyba że Zachód wreszcie zrozumie, że lepiej, by się tak nie stało - konkluduje Marcin Bosacki. (PAP)