PolskaTego Kaczyńskiemu nie puszczą płazem

Tego Kaczyńskiemu nie puszczą płazem

Kilku byłych ministrów spraw zagranicznych wystosowało wspólny list w sprawie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o Angeli Merkel - poinformował jeden z sygnatariuszy listu Władysław Bartoszewski. "Insynuowanie podejrzanych przyczyn demokratycznego wyboru przywódcy kraju, który jest ważnym partnerem w Unii Europejskiej i z którym łączą nas przyjazne relacje, przez lidera najważniejszej partii opozycyjnej i kandydata na premiera RP, jest dla Polski szkodliwe" - napisali. Obecny szef MSZ z "uwagą patrzy na tę inicjatywę" - informuje resort.

Tego Kaczyńskiemu nie puszczą płazem
Źródło zdjęć: © PAP

06.10.2011 | aktual.: 06.10.2011 19:43

Protest wobec niedawnej wypowiedzi szefa PiS o kanclerz Niemiec Angeli Merkel podpisali: Władysław Bartoszewski, Andrzej Olechowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Dariusz Rosati i Adam Daniel Rotfeld.

Według pierwszych informacji przekazanych przez Bartoszewskiego, podpis pod listem złożył także obecny minister Radosław Sikorski. Jednak rzecznik MSZ Marcin Bosacki oświadczył, że Sikorski z uwagą patrzy na tę inicjatywę, jak zwykle, gdy wypowiadają się osoby z takim autorytetem, ale sam oświadczenia nie podpisał i nie był o to proszony.

W swoim liście byli ministrowie podkreślili, że "szczególny niepokój budzi insynuacja, iż wybór na urząd kanclerza pani Angeli Merkel 'nie był wynikiem czystego zbiegu okoliczności' oraz zdanie 'ważne jest, że od Polski Merkel chce przede wszystkim może miękkiego, ale jednak podporządkowania'".

Jak ocenili, insynuowanie podejrzanych przyczyn demokratycznego wyboru przywódcy kraju, który jest ważnym partnerem w Unii Europejskiej i z którym łączą nas przyjazne relacje, przez lidera najważniejszej partii opozycyjnej i kandydata na premiera RP, jest dla Polski szkodliwe.

Byli ministrowie przypomnieli, że od czasu odzyskania przez Polskę niepodległości, zjednoczenia Niemiec i polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie z 1991 roku stosunki między naszymi krajami stają się coraz bliższe i przyjazne.

"Republika Federalna Niemiec udzieliła Polsce wsparcia w kluczowych kwestiach naszego interesu narodowego, w tym przyjęcia do NATO i UE. Kanclerz Merkel osobiście należy do najbardziej Polsce przychylnych polityków niemieckich" - podkreślili.

Sygnatariusze oświadczenia przyznali, że między Polską a Niemcami są różnice, a nawet spory. "Jednak w dialogu z każdym partnerem zagranicznym, zwłaszcza tak bliskim, nie ma miejsca na język insynuacyjnych niedomówień" - zaznaczyli.

Jak zauważyli, o polską politykę zagraniczną wszyscy mają prawo się spierać i często do tego dochodzi. "Jednak wszyscy uczestnicy tej debaty muszą przestrzegać podstawowych reguł: dbania o polską rację stanu oraz szacunku dla partnerów zagranicznych. Żałujemy, że przywódca partii opozycyjnej narusza te reguły w imię iluzorycznych korzyści w kampanii wyborczej" - napisali dyplomaci.

"W tej chwili czujemy moralny obowiązek powiedzenia pani kanclerz Merkel: solidaryzujemy się z Panią. Polacy i Niemcy mają jeszcze wiele razem do zrobienia. Nie tylko w stosunkach dwustronnych, ale i dla dobra zjednoczonej Europy" - zakończyli wspólne oświadczenie.

Olechowski odnosząc się do listu, powiedział: - Rzadko wspólnie występujemy, ale jednak (robimy to) od czasu do czasu wówczas, kiedy uważamy, że w Polsce obecne są przejawy złych obyczajów, które mogą być niestety zaraźliwe. Stad inicjatywy tego oświadczenia.

"Nie chodzi o jedną kadencję"

Bartoszewski wyjaśnił, że pod oświadczeniem nie ma podpisu Anny Fotygi, ponieważ jest ona kandydatką do parlamentu partii, której szefem jest Kaczyński. - Biografie osobiste i polityczne pana Cimoszewicza, Rosatiego, moja, Rotfelda są zupełnie różne, ale nie widzę, żadnego powodu, by te osoby nie mogły przyjąć wspólnego stanowiska - powiedział Bartoszewski.

Zwrócił uwagę, że Polska w niedługim czasie będzie prowadziła negocjacje w sprawie nowego budżetu UE do roku 2020. Według niego wypowiedzi Kaczyńskiego nie służą dobrze naszemu krajowi w tym kontekście. - Tu chodzi o państwo polskie, a nie o jedną kadencję jednego rządu - podkreślił.

Rzecznik PiS Adam Hofman powiedział, że wydanie tego oświadczenia to "oczywisty gest wyborczy". - Ale najgorsze jest w nim co innego, (byli) ministrowie spraw zagranicznych zamiast przepraszać kanclerz Merkel i Niemców, powinni wystosować taki list właśnie do kanclerz Merkel, żeby Gazociąg Północny nie blokował polskich portów oraz list w sprawie gazu łupkowego - powiedział rzecznik PiS.

Słowa Kaczyńskiego o Merkel

W książce "Polska naszych marzeń" prezes PiS napisał m.in., że nie sądzi, "żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności". "Nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politologom i historykom" - napisał Kaczyński.

Dopytywany o to w wywiadzie dla "Newsweeka", powiedział: "Ona wie, co ja chcę przez to powiedzieć. Tyle wystarczy". Te słowa wywołały falę komentarzy w polskich i niemieckich mediach.

W środę wieczorem prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że wypowiedzi szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego pod adresem kanclerz Niemiec Angeli Merkel, to "insynuacje", które są niebezpieczne i niedobre dla Polski. Jak ocenił, prezes PiS powinien przeprosić za swoje słowa.

- Nie widzę żadnych powodów, żeby tu za cokolwiek przepraszać. A już tego rodzaju sugestie ze strony prezydenta są w moim przekonaniu nie na miejscu - powiedział w rozmowie z TVN24 Jarosław Kaczyński.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)