Tańce nad urną
Uściski, całusy, podrygi, "misie" i wiwaty. W wieczór wygranego referendum ściskał się każdy z każdym. Oto jak radowała się elita naszego kraju.
Takiej eksplozji radości w największej sali Pałacu Prezydenckiego nie było od dawna. Gdy w niedzielny wieczór na wielkim telebimie naprzeciw mównicy prezydenta pojawił się wynik, Aleksander Kwaśniewski zareagował jak na udany skok Małysza albo bramkę Olisadebe. Zgiął kolana, odgiął tułów do tyłu i wyciągnął ręce do góry. Po chwili trzymał już zaciśnięte pięści i porzadnie nimi potrząsnął. Zaraz jednak pohamował emocje. Gdy dłoń żony Jolanty delikatnie spoczęła na jego przesadnie tego dnia opalonym policzku, prezydent nie wytrzymał i złożył spontanicznego buziaka na jej ustach.
Potem już nie hamował radości i dał upust wezbranej fali euforii. Jak z procy wystrzelił w stronę najbliżej stojących gości. Od razu wyłuskał z tłumu pierwszego premiera wolnej Rzeczypospolitej Tadeusza Mazowieckiego. Seria całusów strzeliła jak z dubeltówki. Po wymianie uścisków i wydaniu głośnego okrzyku tryumfu odłączył się od grupy i ruszył w przeciwległy kąt sali. Tam, w rozentuzjazmowanej ciżbie, czekał na niego Adam Michnik. Panowie obdarzyli się "niedźwiedziem", jakiego Polska jeszcze nie widziała. Gdy tylko prezydent opuścił ramiona naczelnego "Wyborczej", ten wpadł w nie mniej serdeczne uściski Dariusza Szyczychy.
Gdyby uwaga kamerzysty była bardziej podzialna, telewidzowie mogliby zaobserwować jeszcze inne niecodzienne obrazki. Ostatni komunistyczny premier Mieczysław F. Rakowski gratulował Leszkowi Moczulskiemu, założycielowi KPN, aktor Marek Kondrat ściskał Marka Siwca. Uczestnicy wielkiej fety w Pałacu Prezydenckim całowali się, śmiali, klepali po plecach. W końcu przemówił prezydent. - "Czy ktokolwiek wyobrażał sobie kilkanaście lat temu taki moment?" - pytał retorycznie, a jego uradowana twarz zdradzała, że najbardziej zdziwiony i szczęsliwy jest on sam.