Tajny współpracownik "Beata" brał pieniądze od SB
Tajny współpracownik "Beata" przyjmował pieniądze od SB. Dokument mówiący o tym stworzyła sama bezpieka pod koniec lat 80. "Dziennik" dowiedział się, że istnieją nieznane dotąd materiały związane z głośną sprawą Zyty Gilowskiej, której Rzecznik Interesu Publicznego zarzucił współpracę z SB.
Najciekawszy dokument pochodzi z okresu tuż przed upadkiem komunizmu. Jest to zestawienie wynagrodzeń dla tajnych współpracowników bezpieki, którzy pomagali rozpracowywać środowisko Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w latach 1987 - 88. Obok tabeli z wypłatami dla TW jest pieczątka II Departamentu Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lublinie. Ten departament czyli kontrwywiad miał w 1987 r. zarejestrować TW Beatę.
Zestawienie do którego dotarł dziennik, jest w IPN. W tabelce mającej pięć wierszy pojawia się m.in. zapis o kwotach przyjętych przez TW Azalię i TW Beatę. Przy Beacie pada suma 11 tys. zł. Nie ma adnotacji, czy pieniądze te były wypłacane raz czy w transzach. Jest za to informacja, że pieniądze poszły z funduszu "O", czyli operacyjnego.
Warto zauważyć - podkreśla gazeta - że 11 tys. zł to na ówczesne czasy kwota niewielka. Dla przykładu w 1988 r. średnia pensja wynosiła 53 tys. zł. Dokument ten jest bezspornym dowodem brania pieniędzy przez SB. Nie wiadomo, czy istnieje pokwitowanie odbioru gotówki przez TW Beatę.
Dlaczego sama tabela nie jest bezspornym dowodem? Bo zdarzało się, że esbecy zabierali dla siebie pieniądze przeznaczone dla współpracowników. Historycy, z którymi rozmawiał "Dziennik", uważają, że takie kradzieże zdarzały się niezmiernie rzadko.
Gazeta dotarła do jeszcze jednego dokumentu związanego z lustracją Gilowskiej. Jest to notatka sporządzona już przez IPN. Opisuje odmowę przyjęcia przez Gilowską dokumentu z informacją, że IPN nie przyznaje jej statusu pokrzywdzonej przez SB. (PAP)