- Sanitarka była dwuosobowa, ale w konwoju zawsze jeździli w trójkę: kierowca, lekarz i sanitariusz. Nie było trzeciego fotela, więc ten ostatni ciągle podróżował na tzw. desancie - na pace wozu przewozili nosze i to było jego miejsce. Zażartowałem wtedy: "Tak się przyzwyczaisz do jeżdżenia na leżąco, że zaraz do Polski pojedziesz na noszach". To była 9.00 rano. O 11.00 już nie żył - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marek*, żołnierz, który służył w III zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku.