Jest w Polakach jakieś masochistyczne upodobanie do rozdrapywania ran, rozpamiętywania klęsk i gloryfikowania wszelkich nieszczęść i niepowodzeń. Upodobanie to zdaje się tym większe, im większa klęska. My nie staramy się, wzorem innych narodów, ukazywać naszych mocnych stron i jasnych kart naszej historii. Nie mówi się zbyt wiele o epoce Jagiellonów, złotym wieku naszego kraju, kiedy rozwojem i potęgą przewyższaliśmy naszych sąsiadów. Nie obchodzi się rocznicy pokoju w Budziszynie, kiedy nasza zachodnia granica sięgnęła Łaby. Nie buduje się muzeów dla Kazimierza Wielkiego, który dzięki murom obronnym zapewnił Polsce bezpieczeństwo na trzysta kolejnych lat. Nic z tych rzeczy. My lubujemy się w rozbiorach, Targowicach i naszych przegranych powstaniach, z Warszawskim na czele - pisze specjalnie dla Wirtualnej Polski Michał Solanin.