"Strzały" wróciły do właściciela
W czwartek przyjechała do Jarosławia ekipa
ekspertów ze skarżyskich zakładów "Mesko", która przejęła cztery
rakiety przeciwlotnicze "Strzała" - poinformował w czwartek naczelnik Sekcji
Kryminalnej jarosławskiej KPP kom. Krzysztof Pobuta.
Eksperci potwierdzili, że są to te same rakiety, które w środę w nocy skradziono z transportu kolejowego pod Łodzią. Nie stwierdzono w nich żadnych uszkodzeń, ani braku jakichkolwiek elementów. Potwierdzono także fakt, że nie można ich było "odpalić", ponieważ przy wysyłce nie wyposażono ich w urządzenie startowe.
Na skradzione "Strzały" natrafiono w środę po południu w wagonie z piaskiem na bocznicy kolejowej Huty Szkła "Jarosław".
Pociąg przyjechał do jarosławskiej huty z Tomaszowickich Kopalni Piasku w woj. świętokrzyskim. Trasa przejazdu tego składu przecinała się z trasą pociągu, z którego zginęły rakiety. Prawdopodobnie więc ktoś je tam przerzucił. Wszystkie zebrane przez nas materiały, dotyczące odnalezienia rakiet w Jarosławiu, zostaną przekazane Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi, która prowadzi w tej sprawie śledztwo - powiedział Pobuta.
Odzyskane rakiety odjechały w czwartek do producenta - Zakładów Metalowych "Mesko" w Skarżysku-Kamiennej.
Łódzka policja przesłuchała tymczasem czterech pracowników firmy ochroniarskiej, którzy konwojowali pociąg przewożący pociski.
Przesłuchani konwojenci nie potrafili powiedzieć, co stało się z rakietami ani wyjaśnić, w jakich okolicznościach zaginęły - poinformował rzecznik łódzkiej policji podinspektor Jarosław Berger. Dodał, że policja wyjaśnia, czy konwój był prawidłowo zorganizowany.
Osobom, które dopuszczą się nieprawidłowości podczas przewożenia broni i amunicji, może grozić kara do dwóch lat pozbawienia wolności. (and)