NA ŻYWO

Rosjanie zmienili taktykę. Nowe doniesienia z frontu [RELACJA NA ŻYWO]

Wojna w Ukrainie trwa. Poniedziałek to 894. dzień rosyjskiej inwazji. Według ukraińskiej armii, okupanci stosują na froncie nową taktykę. Rosjanie zrzucają granaty gazowe, aby zmusić żołnierzy do opuszczenia ziemianek. Przy wyjściu ze schronu czekają już na nich wrogie drony. Tak wygląda obecnie sytuacja m.in. w obwodzie donieckim. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy przekazał też, że tylko w czerwcu rosyjscy okupanci użyli broni chemicznej przeciwko ukraińskiej armii 639 razy. Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.

Zmiana w taktyce Rosjan. Nowe doniesienia z frontu
Zmiana w taktyce Rosjan. Nowe doniesienia z frontu
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
Mateusz CzmielRadosław Opas

Najważniejsze informacje
Relacja na żywo

Dziękujemy. To wszystko w tej części naszej relacji z wydarzeń związanych z wojną w Ukrainie. To, co dzieje się dalej, można śledzić TUTAJ. 

Austria zrezygnuje z rosyjskiego gazu do 2027 roku.

Koalicja rządząca w Austrii zgodziła się na uwzględnienie odrzucenia rosyjskiego gazu do 2027 roku w nowej strategii bezpieczeństwa kraju. Jak zauważa gazeta "Kurier", sprawa jest obecnie finalizowana.

Rosyjscy szpiedzy mogą latać dronami nad brytyjskimi bazami wojskowymi, aby uzyskać informacje wywiadowcze na temat szkolenia Ukraińców. Takie informacje przekazał "The Times".

Gazeta, powołując się na swoje źrodła, zaznacza, że istnieje "niewiele dowodów" na to, żeby Rosja faktycznie używała dronów do szpiegowania brytyjskich obiektów wojskowych. Niemniej ostrzeżenia są aktualne i nawiązują do niedawnych wydarzeń w Niemczech.

Już w styczniu władze niemieckie przyznały, że niezidentyfikowane drony latające nad poligonami wojskowymi to "powracający problem" i jak dotąd żadnego z nich nie udało się przechwycić.

Brytyjscy inżynierowie budujący okręty podwodne o napędzie atomowym korzystali z oprogramowania, którego zaprojektowanie zlecono na Białorusi i w Rosji, co jest niezgodne z zasadami ministerstwa obrony - ujawnił dziennik "Daily Telegraph".

Oprogramowanie powinni byli stworzyć brytyjscy pracownicy mający poświadczenie bezpieczeństwa, ale jego projekt został częściowo zlecony programistom na Syberii i w Mińsku. W efekcie istnieją obawy, że kod stworzony przez białoruskich i rosyjskich programistów może zostać wykorzystany do ujawnienia lokalizacji brytyjskich okrętów podwodnych.

Rosja zaostrza działania wymierzone w imigrantów. Chce im zabierać obywatelstwo za uchylanie się od służby wojennej.

Od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę Rosja zaostrza działania wymierzone w społeczności imigranckie, czego kolejnym przykładem jest projekt ustawy odbierającej obywatelstwo w razie uchylania się od służby wojskowej - przekazało brytyjskie ministerstwo obrony.

31 lipca Duma Państwowa, czyli niższa izba rosyjskiego parlamentu, zatwierdziła projekt ustawy, która odbiera obywatelstwo naturalizowanym obywatelom, jeśli nie zarejestrują się do służby wojskowej. Współautorem projektu jest przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin, co zdaniem brytyjskiego resortu obrony wskazuje, że ma on aprobatę Kremla.

Dane pokazują, że wskaźnik umieralności na Ukrainie w 2024 r. jest 3 razy wyższy niż wskaźnik urodzeń. Informuje o tym Kyiv Independent.

Wskaźnik urodzeń na Ukrainie w 2024 r. będzie nadal wykazywać tendencję spadkową. Oficjalne dane wskazują, że w pierwszych sześciu miesiącach roku jeden noworodek przypadał na trzy zgony.

W pierwszej połowie 2024 r. urodziło się około 87 655 dzieci, a w tym samym okresie z różnych przyczyn zmarło 250 972 obywateli. Liczby są prawdopodobnie niekompletne ze względu na trwającą okupację terytoriów ukraińskich przez Rosję.

Najmniej urodzeń odnotowano w obwodach przyfrontowych i przygranicznych, takich jak czernihowski (1904), sumski (1798), zaporoski (1576), doniecki (702) i chersoński (221). Trzy ostatnie znajdują się pod częściową okupacją Rosji, co oznacza, że ​​nie wszystkie dane są dostępne.

Najwięcej zgonów w okresie od stycznia do czerwca 2024 r. odnotowano w obwodzie dniepropietrowskim (26 374), północno-wschodnim obwodzie charkowskim (17 999) i południowym obwodzie odeskim (16 085). Wszystkie trzy regiony są gęsto zaludnione i znajdują się w nich jedne z największych miast Ukrainy, chociaż są one również ofiarami regularnych ataków ze strony Rosji.

Jak podaje Kyiv Independent, populacja kraju wzrosła ze szczytowego poziomu ponad 50 milionów na początku lat 90. do ponad 37 milionów w styczniu 2024 r. Według jednej z prognoz ONZ do 2100 r. liczba ludności może spaść do 15,3 miliona.

Przekazane Ukrainie pierwsze samoloty wielozadaniowe F-16 wyposażone są w najnowszą awionikę i radary do namierzania pocisków; działamy, by uzyskać do nich broń dalekiego zasięgu - oświadczył w poniedziałek deputowany do ukraińskiego parlamentu Jehor Czerniew.

- Otrzymaliśmy nowoczesną modyfikację F-16 z najnowszą awioniką, radarami do namierzania pocisków itp. Pracujemy również nad wszelkimi możliwymi opcjami, abyśmy mogli uzyskać broń dalekiego zasięgu dla tych maszyn, która jest produkowana w Europie i Stanach Zjednoczonych - powiedział polityk, który jest zastępcą przewodniczącego parlamentarnej komisji bezpieczeństwa narodowego i obrony.

Deputowany zaznaczył, że Ukraina czeka na kolejne dostawy F-16 z krajów koalicji złożonej z Holandii, Belgii, Danii i Norwegii.

Ukraina otrzymała od Stanów Zjednoczonych pierwszą transzę bezzwrotnego wsparcia budżetowego w wysokości 3,9 mld USD - oświadczył szef rządu w Kijowie Denys Szmyhal.

"Ukraina otrzymała bezzwrotną dotację w wysokości 3,9 miliarda dolarów od USA za pośrednictwem Banku Światowego. Środki te pomogą sfinansować priorytetowe wydatki budżetowe, takie jak wynagrodzenia dla nauczycieli i ratowników oraz świadczenia socjalne" - powiadomił na Telegramie.

Portal Nowaja Gazieta.Jewropa opublikował w poniedziałek analizę działalności prokremlowskich kanałów w serwisie Telegram. Działa obecnie niemal 800 takich kanałów w 30 językach i zastąpiły one zablokowane na Zachodzie oficjalne media kremlowskie, jak RT i Sputnik.

"Liczba odsłon propagandy rosyjskiej w zagranicznym segmencie serwisu Telegram wzrosła od początku wojny dwukrotnie. Istnieje teraz w tym serwisie co najmniej 771 prokremlowskich kanałów. Publikują one treści w 30 językach - od portugalskiego do ormiańskiego. Łączna liczba odbiorców, nie biorąc pod uwagę ich możliwego przenikania się, to 15,7 mln użytkowników. Codziennie posty przeglądane są przeciętnie 100 mln razy" - informuje Nowaja Gazieta.Jewropa.

Zaznacza, że zaktywizowały się oficjalne kanały mediów finansowanych przez Kreml, czyli telewizji RT i radia Sputnik. Omijają one blokady nałożone na te media w krajach europejskich. Od czasu inwazji rosyjskiej na Ukrainę liczba odsłon tych kanałów wzrosła 1,5 raza. Zabiegają one o zagranicznych odbiorców, podobnie jak prokremlowscy tzw. blogerzy wojenni i politycy rosyjscy. Na przykład, państwowa agencja TASS w 2023 roku utworzyła kanały w Telegramie w językach francuskim i hiszpańskim, a kanał Rybar, prowadzony przez "blogera wojennego", ma teraz wersję anglojęzyczną.

Połowę z tych prawie 800 kanałów na Telegramie stanowią kanały obcojęzyczne, aktywnie powielające propagandę rosyjską. Wśród nich portal NGJ wymienia np. anglojęzyczny kanał Intel Slava Z, który śledzi 500 tysięcy internautów, niemiecki Ubersicht Ukraine i węgierski Oroszok Az Igazsag Oldalan.

Dalsze 100 kanałów to kanały blogerów z różnych krajów - łącznie z 25 państw. To na przykład kanał The Irishman in Russia, który prowadzi irlandzki dziennikarz Chay Bowes po to, by "pokazać rodakom prawdziwą Rosję". Z kolei hiszpańska blogerka Irina prowadzi swój kanał, by "podzielić się rosyjską wizją operacji specjalnej na Ukrainie". W ten sposób cudzoziemscy blogerzy z różnych krajów przyczyniają się do rozpowszechniania propagandy Kremla.

Powielają ją również kanały skrajnie prawicowe, rozpowszechniające teorie spiskowe, na przykład związane z pandemią Covid-19. Portal NGJ szacuje liczbę takich kanałów na ponad 120. To na przykład amerykański Midnight Ruder Channel związany ze zwolennikami skrajnego ruchu QAnon, czy kanał francuskiego blogera Silvano Trotty. Wiele z tych kanałów zajmuje aktywne stanowisko prowojenne, działały one jeszcze przed wojną, a po inwazji rosyjskiej na Ukrainę poparły Moskwę.

Najaktywniej prorosyjskie kanały działają na południu Europy. W ciągu dwóch lat wojny liczba odsłon kanałów prokremlowskich w języku hiszpańskim i portugalskim wzrosła siedmiokrotnie, a włoskim - dwukrotnie. Najbardziej popularne to kanał RT czy kanał, który prowadzi włoski fotoreporter działający w Donbasie, Giorgio Bianchi.

We Francji działają np. kanały International Reporters (śledzi go 50 tys. internautów), który publikuje materiały np. o "skazanych na klęskę" igrzyskach olimpijskich w Paryżu czy o sukcesach gospodarczych Rosji. To również francuskojęzyczny blog dyplomatki Jekatieriny Kopyłowej, a także prowojenny kanał o nazwie Chroniques des conflits mondiaux (Kroniki konfliktów światowych).

Jednak najliczniejsze w UE są kanały i blogi prorosyjskie w Niemczech - jest ich 125, według szacunków NGJ. Większość z nich należy do wspomnianego nurtu mediów szerzących teorie spiskowe. Spośród pozostałych NGJ wyszczególnia kanał blogerki Aliny Lipp, która wyjechała do Rosji, ponieważ w jej kraju wszczęto wobec niej śledztwo za wspieranie w mediach agresji rosyjskiej na Ukrainę.

Aktywnie kanały prorosyjskie działają także poza UE - w Serbii, Mołdawii, Białorusi i Armenii.

Zdjęcia satelitarne potwierdzają, że w wyniku sobotniego ataku sił ukraińskich na lotnisko w rosyjskim Morozowsku całkowicie zniszczony został samolot bojowy Su-34 oraz składy uzbrojenia lotniczego – poinformował w poniedziałek wywiad wojskowy Ukrainy, HUR.

"Dane z rozpoznania kosmicznego pokazują, że 3 sierpnia 2024 r. w wyniku uderzenia ogniowego zniszczony został samolot myśliwsko-bombowy Su-34 na lotnisku wojskowym (…) 'Morozowsk' w obwodzie rostowskim" – oświadczył HUR na Telegramie.

Dwie podobne maszyny na tym samym lotnisku zostały prawdopodobnie uszkodzone odłamkami, na co wskazują wyrwy po wybuchach w ich sąsiedztwie. Całkowicie zniszczony został skład uzbrojenia lotniczego, na co wskazują ślady pożaru na lotnisku, a także zniszczono cztery budynki techniczne oraz dwa hangary - wyjaśniono w komunikacie.

Ukraiński wywiad nie ujawnił, jaka broń została zastosowana do ataku na Morozowsk. Podkreślił, że ta rosyjska baza lotnicza znajduje się w odległości 265 kilometrów od linii frontu.

Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował o ataku na Morozowsk w obwodzie rostowskim w sobotę rano. W wydanym wówczas komunikacie powiadomiono o trafieniu trzech magazynów z amunicją, w których przechowywano m.in. kierowane bomby lotnicze. Sztab przekazał również, że zaatakowane zostały składy ropy naftowej i magazyny paliw w rosyjskich obwodach biełgorodzkim, kurskim i rostowskim.

Wiceszef MON Paweł Bejda podpisał w poniedziałek dwie umowy offsetowe z firmami Boeing i General Electric w związku z zakupem śmigłowców AH-64E Apache. Według niego, w realny sposób wzmocnią one bezpieczeństwo naszego państwa.

Umowa z Boeingiem opiewa na wartość ok. 400 mln zł, zaś z General Electric - na ok. 530 mln zł. Kontrakty przewidują naprawy podzespołów w WZL 1 w Łodzi i Dęblinie oraz serwisy i szkolenia inżynierów do obsługi śmigłowców w WAT. "To jest niezwykła szansa dla regionu (...) i też dla Wojskowej Akademii Technicznej" - podkreślił w poniedziałek Bejda.

Wiceminister obrony dziękował przy tym amerykańskiemu Kongresowi, bo to on musiał wyrazić zgodę, by rozpocząć negocjacje w celu pozyskania śmigłowców. Jak podkreślił, umowy w realny sposób wzmocnią bezpieczeństwo naszego państwa.

Zakup 96 śmigłowców szturmowych AH-64E Apache w wersji Guardian zapowiedział w 2022 roku ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak; do tej pory nie podpisano jednak umowy na dostawę tych maszyn. W sierpniu ub.r. zgodę na sprzedaż tych maszyn do Polski wyraził amerykański Departament Stanu, a następnie Kongres; wtedy podpisano też pierwsze umowy offsetowe z firmą Lockheed Martin, dotyczące m.in. serwisowania radarów do śmigłowców i systemów naprowadzania rakiet.

Śmigłowce produkcji Boeinga AH-64E Apache to podstawowe śmigłowce szturmowe używane od lat 80. XX w. przez armię amerykańską. Ich zadaniem jest przede wszystkim wsparcie wojska na ziemi - np. sił pancernych - poprzez niszczenie naziemnych celów przeciwnika za pomocą szerokiej gamy uzbrojenia, w tym działka automatycznego M230 i rakiet powietrze-ziemia Hellfire.(

Francuski dziennik "Le Monde" ocenia, że nie jest pewne, czy dostarczenie Ukrainie myśliwców F-16 zdoła zmienić przebieg wojny, ponieważ liczy się również wiele innych czynników, m.in. determinacja Zachodu, by dalej pomagać Ukrainie broniącej się przed Rosją.

"Jeśli F-16 mogą na przykład pozwolić Kijowowi na ataki na siły rosyjskie na lądzie dalej niż 900 km w głąb za linią frontu, to nie ma gwarancji, że byłyby w stanie szybko zneutralizować samoloty Moskwy, które od miesięcy wciąż zrzucają na Ukrainę niszczące bomby kierowane" - ocenia dziennik.

Według gazety obecnie, gdy mija nieco ponad rok od "niepowodzenia kontrofensywy" ukraińskiej na wschodzie i południu kraju, faktyczny stosunek sił między Rosjanami i Ukraińcami coraz bardziej otoczony jest "gęstą mgłą".

Wśród czynników, które wpływają na wojnę będącą - zdaniem "Le Monde" - konfliktem "na wyniszczenie", dziennik wymienia m.in. poziom zaangażowania Zachodu w długiej perspektywie po stronie Ukrainy.

"Le Monde" przytacza w szczególności opinię eksperta Jorisa Van Bladela z belgijskiego Królewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (Egmont). Przyznaje on, że "od kilku miesięcy stał się bardzo dużym pesymistą w kwestii Ukraińców", choć wiele zależy teraz od wyników wyborów prezydenckich w USA.

Ekspert ocenia, że obecny stan to "wojna na wyniszczenie" i że liczy się najbardziej to, kto będzie mógł "utrzymać się dłużej".

"Zasadniczym problemem dla krajów zachodnich jest to, że ponieważ Rosja ma broń nuklearną, to szczególnie delikatnym przedsięwzięciem staje się kontrolowanie eskalacji. Rosja słaba jest równie niebezpieczna jak Rosja, która staje się zbyt silna" - powiedział Van Bladel.

Wyraził przekonanie, że jest to "permanentny dylemat strategiczny" i ocenił, że "nie można Ukraińcom pomagać więcej niż do pewnej granicy".

Około 800 tys. mężczyzn w Ukrainie zeszło "do podziemia", aby uniknąć wojska. W tym celi zmienili swoje adresy, a wynagrodzenia dostają do ręki. Wojskowi coraz częściej zaczynają robić naloty na zakłady pracy, w których wyłapują "uchylantów". Pod koniec września sytuacja może osiągnąć punkt krytyczny.

Liczba obcokrajowców wykonujących pracę w Polsce w lutym br. wyniosła ponad 1 mln 4 tys., a ich udział w ogólnej liczbie pracujących to 6,6 proc. - poinformował GUS w poniedziałek. Obcokrajowcy pracujący w naszym kraju pochodzili z ponad 150 państw, największa grupa była z Ukrainy.

Jak przekazał Główny Urząd Statystyczny, na koniec lutego 2024 r. cudzoziemców wykonujących pracę było 1004,6 tys., w tym 384,2 tys. realizowało umowy zlecenia i pokrewne. Większość stanowili mężczyźni, choć ich udział zmniejszył się z 64,7 proc. w końcu stycznia 2022 r. do 59,5 proc. w końcu lutego 2024 r.

Jak wynika z komunikatu, najwięcej obcokrajowców wykonujących pracę pochodziło z Ukrainy; na koniec lutego br. było ich 690,2 tys. osób. Ich udział zmniejszył się w stosunku do stycznia 2022 r. o 4,6 punkty procentowe i wyniósł 68,7 proc. W naszym kraju pracowali również obywatele m.in. Białorusi (11,4 proc.), Gruzji (2,5 proc.), Indii (1,8 proc.), Mołdawii (1,3 proc.) i Filipin (1 proc.).

GUS zauważył, że niemal co piąty obcokrajowiec wykonujący pracę w Polsce mieszkał w rejonie warszawskim stołecznym (19 proc.), a najmniej osób było z rejonu świętokrzyskiego (poniżej 10 proc.).

Zaznaczono, że do osób wykonujących pracę nie są zaliczane osoby z umowami cywilnoprawnymi; dane dotyczą osób "pracujących w gospodarce narodowej oraz osób wykonujących umowy zlecenia i pokrewne".

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) zlikwidowała sieć agenturalną Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Rosji, która przygotowywała ataki rakietowe, bombowe i dronowe w sześciu regionach Ukrainy.

"W wyniku wieloetapowej operacji specjalnej dziewięcioro rosyjskich agentów zostało jednocześnie zatrzymanych w Dnieprze, Zaporożu i Sumach, a także w obwodach donieckim, odeskim i kirowohradzkim" – poinformowała SBU w poniedziałek.

Z komunikatu wynika, że zatrzymani to obywatele Ukrainy, którzy prowadzeni byli przez zidentyfikowanego już oficera FSB. Na jego polecenie gromadzili oni współrzędne do ataków na pozycje ukraińskich wojsk oraz dane, dotyczące infrastruktury krytycznej.

Wśród zatrzymanych są dwie urzędniczki rad miejskich w miastach Dniepr i Jużne. Do sieci należało także dwóch menadżerów i student uniwersytetu, którzy obserwowali ruchy armii Ukrainy w kierunku wschodniego frontu. Kolejnym współpracownikiem FSB był były milicjant, który informował obce służby o następstwach rosyjskiego ataku "na jedną z ukraińskich elektrowni wodnych" – ogłosiła SBU.

Członkowie siatki zostali zwerbowani do współpracy z FSB na podstawie komentarzy, które pozostawiali w prokremlowskich czatach w komunikatorze Telegram. Obecnie znajdują się w areszcie, a za popełnione czyny grozi im dożywocie i konfiskata mienia – powiadomiła SBU.

Jeśli Europa chce zatrzymać możliwy atak Rosji, musi znacznie lepiej przemieszczać żołnierzy, czołgi i amunicję po całym kontynencie - powiedział w wywiadzie dla Politico francuski generał Bertrand Toujouse. Jego zdaniem w okresie zimnej wojny było to dużo prostsze niż dziś.

Podczas zimnej wojny armie w Europie były przyzwyczajone do organizacji transportu wojskowego, co wówczas było "bardzo proste (do zorganizowania)", ale "stopniowo stało się niezwykle złożonym (procesem)" – ocenił Toujouse, odpowiedzialny za nowo utworzone dowództwo sił lądowych armii francuskiej na Europę.

Według generała obecne przeszkody na drodze do szybszego przemieszczania wojsk w Europie obejmują długie i rozdrobnione procesy administracyjny mające na celu transport sprzętu wojskowego przez granice. Co więcej problem stanowi również nieprzystosowana do tych celów infrastruktura, w tym tunele i mosty, ale też brak możliwości zorganizowania masowego transportu kolejowego.

Armia francuska zdała sobie sprawę, jak trudno jest przedostać się przez Europę na wiosnę 2022 roku, kiedy w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę wysłała batalion do Rumunii. "Odkryliśmy wtedy skalę biurokracji. Na Ukrainie trwa wojna. A celnicy wyjaśniali nam, że nie mamy odpowiedniego tonażu i nasze czołgi nie mogą przejechać przez Niemcy (...) To po prostu niewiarygodne" – wspominał Toujouse.

Zdaniem generała nie tylko to było problemem. Również sami żołnierze nie mieli kluczowych umiejętności, które pozwoliłyby im sprawnie wykonywać postawione zadanie. W rozmowie z Politico Toujouse stwierdził, że armia francuska, która przez ostatnie dziesięciolecia walczyła w Afganistanie i w Afryce Zachodniej, przez około 20 lat nie transportowała sprzętu wojskowego pociągami. Francuski przewoźnik kolejowy SNCF również nie miał o tym pojęcia.

"Wracamy do czegoś, co (kiedyś) umieliśmy robić, a o czym zupełnie zapomnieliśmy" – powiedział Toujouse. Jak zaznaczył, francuska armia, wspierając Rumunów, planuje wykorzystać regularną rotację żołnierzy i sprzętu do ponownego opanowania sztuki transportu wojskowego.

W maju ministrowie spraw zagranicznych państw UE wezwali stolice do wdrożenia planu dotyczącego mobilności wojskowej, który obejmie zobowiązania do inwestowania w infrastrukturę i zapewnienie siłom zbrojnym priorytetowego dostępu do sieci transportowej. Natomiast w czerwcu Francja ogłosiła, że przystąpi do podpisanego już przez Polskę, Niemcy i Holandię porozumienia o utworzeniu wojskowego korytarza tranzytowego. W lipcu Grecja, Bułgaria i Rumunia podpisały list intencyjny w sprawie współpracy w zakresie transgranicznej mobilności wojskowej.

Emerytowany amerykański generał Ben Hodges, były dowódca sił lądowych USA w Europie, powiedział Politico, że nielegalna aneksja ukraińskiego Krymu przez Rosję w 2014 roku była sygnałem alarmowym, że trzeba poprawić mobilność europejskich armii. Dodał jednak, że od tego czasu nastąpiła poprawa, ale polega ona głównie na zauważaniu problemu, a nie jego rozwiązaniu.

Co poniedziałek Sztab Generalny Wojska Polskiego planuje publikować w mediach społecznościowych wpisy edukujące o celach i mechanizmach rosyjskiej dezinformacji. "Znając mechanizmy manipulacji, łatwiej jest nam pojąć, kto i jak chce zmieniać naszą świadomość" - czytamy w komunikacie SGWP.

W poniedziałek na profilu Sztabu Generalnego WP na portalu X opublikowano wpis, który - jak zapowiedziano - ma być pierwszym z serii publikowanych co poniedziałek materiałów poświęconych mechanizmom i celom działania rosyjskiej dezinformacji. "Dobrą informacją jest to, że odporność psychiczną można w sobie wyćwiczyć. Znając mechanizmy manipulacji, łatwiej jest nam pojąć kto i jak chce zmieniać naszą świadomość" - czytamy we wpisie.

Pierwszy wpis poświęcony jest m.in. "bańce indoktrynacyjnej", w jakiej zamknięte jest rosyjskie społeczeństwo. "Rosja zamyka własne społeczeństwo w bańce indoktrynacji – i bez sprzeciwu działa agresywnie na zewnątrz. Aktywność rosyjskiego aparatu propagandowego na własne społeczeństwo koncentruje się na przedstawieniu Rosji jako atakowanej, walczącej ze +złym, agresywnym Zachodem+. Społeczeństwo rosyjskie jest od dziesięcioleci indoktrynowane fałszywą ideą +Ojczyzny jako oblężonej twierdzy+, którą rządzący muszą wciąż bronić, a społeczeństwo musi dzielnie trwać przy ich boku"- czytamy.

"Przeciętny Rosjanin nie jest w stanie wyjść mentalnie z zaczarowanego kręgu kłamstw i zrozumieć, że jego ubóstwo jest proporcjonalnie odwrotne do bogactwa rządzących, a Rosja nie państwem zagrożonym. Kraje cywilizacji zachodniej cenią swoją wolność rozwoju i komfort życia, i nie ma powodu tego niszczyć agresją wobec innego kraju. Bańka indoktrynacyjna, w jakiej zamknięte jest rosyjskie społeczeństwo, pozwala rządzącym na działania agresywne na zewnątrz" - ocenia SGWP.

Jak dodano, działania rosyjskich operacji informacyjnych mają nadrzędny cel, którym jest wzbudzanie lęku w zachodnich społeczeństwach. "Zalęknione społeczeństwo jest łatwe w sterowaniu" - podkreśla Sztab.

"Przy odpowiednio preparowanym przekazie, manipulacja lękiem jest najefektywniejsza. Lęk jest siłą napędzającą nasze działanie – ale co najważniejsze dla wroga – odstąpienie od działania, czyli zmianę naszej decyzyjności. Główne tezy przekazu rosyjskiego na obszar naszego kraju to przede wszystkim uderzanie informacjami, że +polska armia nie ma zdolności obronnych+ a +NATO za nami nie stanie+" - wskazano w komunikacie.

Na przyszły tydzień zapowiedziano kolejne materiały dot. narzędzi rosyjskich operacji informacyjno-psychologicznych, czyli wywoływania lęku i zastraszania. "W każdy poniedziałek – zrobimy razem mały krok do wielkiej sprawy, ochrony przed wrogimi działaniami" - zapowiada Sztab.

Sztab Generalny wskazał również na polskie instytucje zajmujące się zwalczaniem dezinformacji - komórkę NASK zajmującą się weryfikacją informacji w infosferze, a także fundację INFO OPS, działającą na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni informacyjnej.

Ponad 200 osób zostało ewakuowanych po kolejnym już zerwaniu tamy w Rosji. Tym razem do katastrofy doszło w Buriacji. Na nagraniach opublikowanych przez mieszkańców widać np. zwierzęta gospodarskie porwane przez falę powodziową. Inne zostały zabite po zejściu lawiny błotnej. W regionie wprowadzono stan nadzwyczajny.

Łotwa wzmacnia granicę z Rosją. "Zęby smoka", jeże przeciwpancerne - taki sprzęt jest gromadzony. Pojawiły się zdjęcia. Mur wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce.

Instytut Studiów nad Wojną (ISW) przeanalizował reakcję rosyjskich blogerów wojennych na pojawienie się myśliwców F-16 w Ukrainie. Wczoraj oficjalnie potwierdził to prezydent Wołodymyr Zełenski. Jak się okazuje, Rosjanie "usiłują zbagatelizować ich potencjalne skutki na polu bitwy".

"Kilku rosyjskich blogerów militarnych twierdziło, że zachodnie i ukraińskie media 'przesadzają' z przybyciem F-16, aby odwrócić uwagę od niepowodzeń na polu bitwy, a wielu natychmiast zaczęło dyskutować o tym, jak rosyjskie siły zaczną atakować i niszczyć samoloty" - pisze ISW. Rosyjscy komentatorzy i urzędnicy przestrzeni informacyjnej często twierdzili, że dostawa zachodniej broni do Ukrainy spowoduje przekroczenie "czerwonej linii", co zmusi Rosję do eskalacyjnej reakcji.

"Rosja wielokrotnie udowodniła jednak, że powoływanie się na rzekome 'czerwone linie' jest odruchową techniką kontroli mającą na celu zmuszenie Zachodu do samoodstraszania przed dostarczaniem Ukrainie dodatkowej pomocy wojskowej" - uważają analitycy.