Przystanek Owsiak

Ćwierć miliona osób przyjechało w ubiegłym roku do Żar na Przystanek Woodstock. W tym roku widzów ma być jeszcze więcej.

Jerzy Owsiak - podobnie jak John Slyth Pemberton, aptekarz z Atlanty, który stworzył recepturę coca-coli - całe swoje dorosłe życie opracowywał i testował patent na organizowanie masowej imprezy. W odpowiednich proporcjach mieszał muzykę, sztafaż, atmosferę skandalu, zainteresowanie mediów oraz altruizm przetestowany podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I w organizowaniu imprez nie ma sobie równych w Polsce. Nie ma też równych w Europie, bo największe masowe imprezy na Starym Kontynencie gromadzą najwyżej 100 tys. osób.

Hipisowski teatr

Jacek Kurzępa, socjolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego, który od lat bywa na Przystanku Woodstock, uważa, że młodzi ludzie przyjeżdżają do Żar, by poczuć ducha rówieśniczej wspólnoty. Wielu z nich oglądało w telewizji relacje z festiwalu Woodstock oraz z Jarocina i spodobała im się panująca tam atmosfera anarchii - parodniowego wyzwolenia ze społecznych więzów i rytuałów. Współcześni nastolatkowie wybierający się do Żar odgrywają swoisty hipisowski teatr. Przechodzą też tam różnego rodzaju inicjacje. Co roku dziesiątki kompletnie pijanych młodych ludzi "oczyszcza się", na przykład tarzając się w błocie. Inni poznają skutki zażycia amfetaminy. Jeszcze inni demonstrują seksualne wyzwolenie - jak dziewczyna, która w ubiegłym roku chodziła po polu namiotowym z kartką na szyi "Oddam się za 5 zł".

Paradoksalnie, tego typu ekscesy tylko pomagają polskiemu Woodstock: stwarzają wokół niego atmosferę skandalu. Żary są przez kilka dni miejscem, gdzie wszystko się może zdarzyć. Oczywiście, anarchia jest w dużym stopniu kontrolowana, w efekcie w mieście podczas festiwalu jest bezpiecznie. Szef komendy policji, młodszy inspektor Ryszard Kasprzyk przyznaje, że - jak na skalę imprezy - Przystanek Woodstock bywa wyjątkowo spokojny, a poważniejsze przestępstwa praktycznie się nie zdarzają. Największa w tym zasługa samego Jurka Owsiaka, który potrafi utrzymać porządek skuteczniej niż stu policjantów. Owsiak powołał zresztą własną policję - tzw. pokojowe patrole.

Żary jak Jarocin

Jerzy Owsiak, guru festiwalu, jest komplementowany przez wszystkich: uczestników, władze miasta i policję. Mówi o sobie, że wziął się znikąd, czyli z liceum ekonomicznego w Warszawie. Cztery razy bez powodzenia usiłował się dostać na warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Był już przewoźnikiem bydła, twórcą witraży, psychoterapeutą trudnej młodzieży. Na swój dzisiejszy wizerunek i pozycję zaczął pracować piętnaście lat temu na Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie. Podpatrywał wtedy animatora i duszę tamtej imprezy - Waltera Chełstowskiego. Formuła Przystanku Woodstock to w dużej mierze kopia Jarocina. Różnica polega na tym, że do promocji festiwalu w Żarach Owsiak w większym stopniu wprzągł media. O Przystanku Woodstock mówi się praktycznie przez cały rok w telewizji i stacjach radiowych. Wprawdzie w badaniu Pentora przeprowadzonym na zlecenie "Wprost" więcej osób nie pozwoliłoby swoim dzieciom wziąć udziału w imprezie (45,7 proc. przeciw oraz 44,4 proc. za), ale ci, którzy się na to godzą, ulegają legendzie
zarówno Owsiaka, jak i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Inną legendę tworzy się na użytek potencjalnych uczestników Przystanku Woodstock: trzeba na nim być, bo panuje tam atmosfera, jakiej nie ma nigdzie indziej, a poza tym nie wiadomo, jak długo impreza będzie istniała. Internauta o nicku "minister plus" na forum Katolickiej Agencji Informacyjnej wyliczył plusy festiwalu w Żarach: dobra zabawa, miejsce, gdzie można się wyszaleć i poznać nowych ludzi, nowe subkultury, a nawet pojawić się w telewizji. Cały festiwal jest rejestrowany, a fragmenty są potem emitowane w telewizji publicznej i kablówkach. W tym roku powstał 120-minutowy film o ubiegłorocznej imprezie - na ekrany kin wejdzie we wrześniu.

Przystanek Woodstock kontra Przystanek Jezus

Ksiądz Andrzej Draguła, rzecznik Przystanku Jezus, który odbywał się w tym samym czasie i miejscu co Przystanek Woodstock (w tym roku imprezy nie będzie, bo Owsiak się na to nie zgodził) i miał "zbliżać młodych ludzi do Boga", w tekście opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" stwierdził: "Na pewno nie wszyscy przyjeżdżali na Woodstock, by ćpać, pić czy uprawiać seks, a czasem posłuchać muzyki. Część z nich zapewne pojawiała się w Żarach, by się pobawić, posłuchać tej czy innej kapeli. Ale to tylko część". Przystanek Woodstock był więc generalnie złem, zaś Przystanek Jezus - dobrem. Owsiak nie zgodził się w tym roku na kontynuowanie tej manichejskiej wizji - nie chciał uchodzić za dobrotliwe wprawdzie, ale jednak uosobienie zła. Przeciwnicy imprezy Owsiaka co roku powołują się na wypadki pobić, zatruć narkotykami, a nawet śmierci! Przez kilka lat media powtarzały pogłoski o trzech ofiarach śmiertelnych. W rzeczywistości jedna osoba powiesiła się w Żarach na tydzień przed imprezą, a druga wypadła z pociągu, ale
nie jechała akurat na festiwal. - Nie mówię ludziom, żeby nie brali narkotyków, żeby żyli w celibacie, że alkohol szkodzi, bo takie apele to rzucanie grochem o ścianę. W końcu nie pije i nie pali oraz nie ma robali tylko kapitan Klos. Mogę jednak zapewnić, że na Przystanku Woodstock nie ma miejsca dla dilerów. Uczestnicy sami ich wskazują i oddają w ręce policji - mówi Jerzy Owsiak.

Pokolenie Żar

W Europie nie ma większej imprezy muzycznej niż Przystanek Woodstock w Żarach: druga w kolejności - w angielskim Glastonbury - nie gromadzi nawet połowy audytorium festiwalu Owsiaka. - Nie protestujemy przeciwko organizacji festiwalu, bo ta impreza daje nam reklamę, na jaką nigdy nie byłoby nas stać - mówi Roman Pogorzelec, burmistrz Żar. Władze Jarocina zrezygnowały z festiwalu i źle na tym wyszły - miasteczko przestało się z czymkolwiek kojarzyć. Rajcy z Żar nie chcą powtórzyć tego błędu.

Czy uczestnicy Przystanku Woodstock stworzą swego rodzaju pokolenie, jak niegdyś bywalcy Jarocina? - Sądzę, że tak jak z nas, uczestników Jarocina, wyrośnie z nich zwarta grupa pokoleniowa. Ci ludzie mają przecież wspólny system wartości, który wykracza poza konsumpcję. Tak jak my poszukują sensu w świecie, podobnie się ubierają, podobnie myślą, a nawet kombinują. Prawdziwą siłę zjawiska pod nazwą Przystanek Woodstock poznamy za 10-15 lat. Wtedy się pewnie okaże, że większość pisarzy, dziennikarzy czy organizatorów przedsięwzięć artystycznych to ludzie, którzy wyrośli właśnie na Przystanku Woodstock - mówi Robert Leszczyński, krytyk muzyczny, obecny na każdym z dotychczasowych przystanków. Ci, którzy już zjechali do Żar, nie mają wątpliwości, że są pokoleniem i że będą się w Polsce liczyć. I to szybciej niż za 10-15 lat.

Janina Blikowska, Magdalena Rychter

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Silny wiatr, opady i ślisko na drogach. Prognoza pogody na weekend
Silny wiatr, opady i ślisko na drogach. Prognoza pogody na weekend
Fatalna sytuacja na niemieckim rynku pracy. "Nisko jak nigdy wcześniej"
Fatalna sytuacja na niemieckim rynku pracy. "Nisko jak nigdy wcześniej"
Zwrot ws. rozmów Macron-Putin. Jest komunikat Pałacu Elizejskiego
Zwrot ws. rozmów Macron-Putin. Jest komunikat Pałacu Elizejskiego
Atak nożownika w Japonii. Ranni w fabryce opon
Atak nożownika w Japonii. Ranni w fabryce opon
Nawrocki rozmawiał z Trumpem. Komunikat kancelarii
Nawrocki rozmawiał z Trumpem. Komunikat kancelarii
Zełenski o projekcie planu pokojowego. "Gotowy w 90 proc."
Zełenski o projekcie planu pokojowego. "Gotowy w 90 proc."
Rozmowy Rosja-USA ws. porozumienia. Rzecznik Kremla o szczegółach
Rozmowy Rosja-USA ws. porozumienia. Rzecznik Kremla o szczegółach
Paraliż w Warszawie. Ludzie leżą na chodnikach, autobusy są opóźnione
Paraliż w Warszawie. Ludzie leżą na chodnikach, autobusy są opóźnione
"Brak fragmentu szyny kolejowej". Akcja na torach, poinformowano ABW
"Brak fragmentu szyny kolejowej". Akcja na torach, poinformowano ABW
Kierowca wjechał w ogrodzenie. 20-latek po wypadku trafił do szpitala
Kierowca wjechał w ogrodzenie. 20-latek po wypadku trafił do szpitala
Armagedon na A1. "Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy"
Armagedon na A1. "Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy"
Eksplozja na Lubelszczyźnie. Okna i drzwi wyleciały na 50 metrów
Eksplozja na Lubelszczyźnie. Okna i drzwi wyleciały na 50 metrów