Premier obiecywał co innego
Premier Belka prowadzi politykę, która
dobrze opisuje przysłowie: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Po
kilku nieskonsultowanych z SLD nominacjach, które wywołały duże
wzburzenie, Belka chciał zrobić ukłon w stronę Sojuszu, mianując
Lecha Nikolskiego na sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki -
pisze w "Fakcie" poseł SdPl Tomasz Nałęcz.
27.07.2004 | aktual.: 27.07.2004 06:33
Tymczasem premier Belka obiecał przecież nie tylko SdPl, ale i wszystkim Polakom, że będzie prowadził politykę kadrową zmierzająca do odpartyjnienia państwa, przy obsadzaniu stanowisk zaś będzie się kierował tylko kompetencją kandydatów, a nie partyjną siłą przebicia. Nikolski to po pierwsze poseł SLD, po drugie zastępca sekretarza generalnego tej partii. Jest to więc klucz stricte partyjny. W dodatku padł na niego cień podejrzeń w związku z aferą Rywina, a Belka deklarował, że z całą bezwzględnością będzie dążył do wyjaśniana afer - stwierdza Nałęcz.
Dlatego uczciwie ostrzegamy premiera, że jeśli taką politykę kadrową będzie kontynuował, do SdPl nie udzieli rządowi ponownego wotum zaufania. Jak mówi inne przysłowie: ziarnko do ziarnka, zbierze się miarka - konkluduje wicemarszałek Sejmu i poseł SdPl. (PAP)