Poseł wywoził ją do lasu. Groził ABW
O konserwatywnym pośle Piotrze Szelidze, byłym już członku Solidarnej Polski zrobiło się głośno kilka tygodni temu, gdy prostytutka oskarżyła go o to, że nie zapłacił jej za usługę. To jednak nie koniec kłopotów z kobietami posła, który jest mężem i ojcem - czytamy w tygodniku "Wprost".
Aneta pamięta, że wyróżniał się z tłumu pasażerów na lotnisku Rzeszów Jesionka. Od razu było widać, że to ktoś ważny: ładny garnitur, eleganckie buty i przez cały czas, gdy obsługiwała gości w kawiarni, nie odrywał od niej wzroku. - Obserwował każdy mój ruch - wspomina Aneta, która była kelnerką w jednym z lotniskowych barów.
- A gdy wychodził, wręczył mi zapisaną karteczkę. Był na niej numer telefonu i imię Tomek. Aneta nie bardzo potrafi wytłumaczyć, dlaczego do niego zadzwoniła. Może dlatego, że Tomek był z innego świata: zawsze taki elegancki, latał tylko samolotami, ciągle zmieniał numery telefonów i bardzo ciekawie opowiadał. - I mówił takie miłe rzeczy, bo umiał dziewczynę komplementować - wspomina Aneta.
Że jest kimś ważnym, okazało się już podczas pierwszego spotkania, kiedy pomachał Anecie jakąś tabliczką i powiedział, że dzięki niej wjeżdża na teren Sejmu w Warszawie i nikt go nie może zatrzymać. Powiedział jeszcze, że jest z Biłgoraja. Dzięki temu Aneta szybko znalazła więcej informacji w internecie. Tam przeczytała, że Tomek ma 37 lat, jest niedoszłym księdzem, nauczycielem niemieckiego, ojcem rocznego Piotrusia, mężem Angeliny i naprawdę nazywa się Piotr Szeliga. Jest konserwatywnym posłem Solidarnej Polski, wcześniej PiS i dlatego dość często bywa na lotnisku w Jesionce. Gdy jest w Rzeszowie, zawsze próbuje się umówić z poznaną na lotnisku kelnerką. Podjeżdża swoim granatowym oplem i wywozi w ustronne miejsce do lasu. Albo do luksusowego hotelu Rzeszów (doba kosztuje tam prawie 400 zł, ale za wszystko przecież płaci Kancelaria Sejmu). - Potem zwykle odwoził mnie do domu - wspomina Aneta.
Jak na członka Parlamentarnego Zespołu na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej poseł Szeliga zachowuje najwyższe standardy bezpieczeństwa. E-maile do Anety wysyła z adresu Tomasz Dziss, a SMS-y z osobnego numeru telefonu, który ma tylko dla niej. Tłumaczy, że to dla bezpieczeństwa. Romans trwa do listopada ubiegłego roku. Gdy dziewczyna zrywa kontakt, poseł każe jej pokasować SMS-y i nie mówić o niczym chłopakowi, gdyż ma ochronę i może nasłać ABW na mężczyznę.
W rozmowie z "Wprost" Szeliga twierdzi, że nie znał Anety, ale chwilę po zakończeniu rozmowy wysyła jej nachalne SMS-y. Następnego dnia spotykamy się z parlamentarzystą w galerii handlowej w Warszawie. Przed chwilą klub Solidarnej Polski ogłosił, że rozstał się z Szeligą. To ruch, który miał wyprzedzić kolejną publikację o nim.
Podczas spotkania posłowi trochę pamięć wraca. Twierdzi, że początkowo Anety nie kojarzył. Ale teraz już bardziej kojarzy. Ma ją zapisaną nawet w swoim telefonie poselskim jako "LotniskoAneta". Pokazuje, że to "LotniskoAneta" przysyłało mu wulgarne SMS-y, ale o szczegółach nie będzie wspominał.
*Imię bohaterki zostało zmienione