Poseł PO sam sobie przyznał państwową dotację
Poseł PO Miron Sycz sam przydzielił sobie
dotację z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki
Wodnej w Olsztynie i wybudował za nią wiatę na własnej działce - donosi "Nasz Dziennik". Wcześniej, także za pieniądze z Funduszu, wykonał na tej działce
staw.
Sprawę badała olsztyńska delegatura Naczelnej Izby Kontroli, ale uznała, że cel dotacji został wypełniony. Nad tym, czy doszło do popełniania przestępstwa zastanawia się prokuratura; sprawa raczej zostanie umorzona.
Gazeta zastanawia się, jak to możliwe, że NFOŚIGW, który dokładnie lustruje wnioski o dotację - jak w przypadku toruńskiej geotermii - przyznał posłowi pieniądze.
"Nasz Dziennik" opisuje historie dotacji, jakie Sycz pozyskiwał z NFOŚIGW, w którego radzie zasiadał. Najpierw było to 15 tys. zł na "ścieżkę edukacyjną" dla powołanego z jego inspiracji Środkowoeuropejskiego Centrum Kształcenia Młodzieży, ale za te pieniądze - jak sugeruje gazeta - powstał staw, częściowo na działce posła. Trzy lata później Sycz dostał 40 tys. zł z NFOŚIGW na "wiatę drewnianą". We wniosku nie podano nawet, gdzie inwestycja stanie. Powstała na gruncie posła, ale użyczył on ziemię z wiatą stowarzyszeniu na 10 lat.