Pociągiem do wyborców
"Kolej na Ewę"
Kopacz wsiadła do pociągu. Pomysł chwyci?
Po tym, jak Beata Szydło rozpoczęła kampanię PiS w autobusie, Ewa Kopacz wsiadła do pociągu. W weekend premier była w Trójmieście. Dzień później tym samym środkiem lokomocji dotarła do Katowic.
"Kolej na Ewę" - mówi sama zainteresowana i zapowiada, że właśnie podróże pociągiem wykorzysta do spotkań i rozmowy z wyborcami. Czy pomysł chwyci?
(WP, TVN24, PAP, oprac.:mg)
"Chcę z nimi rozmawiać"
- Będę jechała pociągiem, gdzie będą setki ludzi, będę mogła z nimi rozmawiać. Chcę z nimi rozmawiać. Chcę konsultować nasze pomysły po to, żeby ten program był przede wszystkim obywatelski. Jeśli będę miała reakcje zwrotne, to łatwiej będzie mi wprowadzić korekty do tego programu, który jest już w mojej głowie - zapowiada Kopacz.
Bliżej ludzi
Na Śląsk Kopacz udała się w jednym wagonie z ministrami, doradcami, funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu, dziennikarzami i zwykłymi pasażerami. O chodzi? Pewnie o to, aby pokazać, że premier pracuje i jest bliżej ludzi.
"Pewnie i góry, ale to troszkę później"
- Zamierzam być tam, gdzie są Polacy w tej chwili. Jak wakacje, to znaczy Wybrzeże, pewnie i góry, ale to troszkę później - mówi Kopacz.
Limuzyną zamiast pociągiem
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Ewa Kopacz ma pokazać inną twarz Platformy. Udowodnić, że partia się zmienia.
Tymczasem premier przyjechała na Wybrzeże pociągiem, ale tylko do Gdańska. Z Sopotu do Słupska już rządową limuzyną, bo przez brak drugiego toru na linii kolejowej przez Pomorze z Trójmiasta do Szczecina spędziłaby dwie godziny w pociągu TLK na odcinku niecałych 120 km.
"Kolej na Ewę"?