Pigułka "dzień po" dla nastolatek?
Od niespełna dwóch tygodni walijskie apteki wydają bezpłatnie kobietom pigułki wczesnoporonne. Niedługo obejmie to również dziewczyny do lat 16. Ministerstwo zdrowia chce w ten sposób zmniejszyć liczbę niechcianych ciąż wśród nastolatek.
Jak wynika ze statystyk, to właśnie w Walii najwięcej młodych dziewcząt zachodzi w ciążę. Co zrobić, aby temu zapobiec?
Aktywiści skupieni wokół organizacji etycznych uważają, że jedynym sposobem jest prewencja, czyli edukacja młodych ludzi w dziedzinie konsekwencji, jakie niesie ze sobą uprawianie seksu bez zabezpieczeń oraz odpowiedzialności za własną seksualność.
Jednak ministerstwo zdrowia postawiło na eliminację skutków i zapowiada, że dziewczynki, które jeszcze nie ukończyły 16 roku życia będą mogły wejść do jednej z 700 walijskich aptek i poprosić o tabletkę "dzień po". Jeśli farmaceuta uzna, że dziecko naprawdę potrzebuje pigułki, wyda ją bez recepty i za darmo. Warunek: nastolatka musi w ogóle rozumieć o czym mówi.
Edwina Hart, minister zdrowia już w listopadzie zeszłego roku podkreślała, jak ważna jest antykoncepcja „dzień po”dla młodych dziewcząt. Jej zdaniem im wcześniej dziewczyna zażyje pigułkę, tym skuteczniej ona zadziała. Tutaj – według minister – liczą się pierwsze 72 godziny. Dlatego szkoda czasu na wizyty u lekarza rodzinnego czy ginekologa – taka pigułka powinna być dostępna od razu.
Przeciwnicy takiego rozwiązania biją na alarm. Ich zdaniem to najgorszy z możliwych sposobów zwalczania niechcianych ciąż wśród walijskich nastolatek. - Oducza dzieci odpowiedzialności za własną seksualność - podkreśla Josephine Quintavalle z Comment on Reproductive Ethics (Core), a działacze z Towarzystwa Ochrony Dzieci Nienarodzonych, zarzucają ministerstwu zdrowia promowanie rozwiązłości, podważanie idei zdrowia publicznego i przestrzegają, że tabletki wczesnoporonne mogą mieć bardzo negatywny wpływ na wrażliwe kobiety.
kk