Ostatnie dni batalii
Tylko pięć dni mają kandydaci na prezydenta, by przekonać do siebie wyborców, którzy w pierwszej turze wybierali kogo innego lub się wahają. Na czym powinni się skupić, by wygrać? - stawia pytanie "Życie Warszawy".
Według dziennika, eksperci zalecają liderowi PO kampanię w stylu amerykańskim, w której zaprezentuje się jako zdecydowany, dojrzały i sympatyczny polityk oraz mąż stanu. Nie powinien odpowiadać na zaczepki konkurenta. Przede wszystkim zaś musi ocieplić swój wizerunek. Rola ostrego wojownika, którego tuż przed rozstrzygnięciem pierwszej tury grał dość nieudolnie, nie jest dla niego - uważa politolog dr Robert Alberski.
Według specjalistów, Tusk powinien unikać bezpośredniego starcia z kandydatem PiS. I trzymać się podziału: twarde argumenty kontra populizm. Tych, którzy nie poszli głosować w pierwszej turze, lider Platformy może zachęcić do udziału w wyborach, podając wyłącznie konkrety, a nie ogólnikowe hasła - podkreśla prof. Waldemar Dziak, politolog.
Zdaniem specjalistów, w lepszej sytuacji jest kandydat PiS. Lech Kaczyński wybrał prosty, populistyczny, ale i skuteczny sposób prowadzenia kampanii. Na jej finiszu nie musi więc dokonywać żadnych radykalnych zmian - uważa prof. Dziak. Według dr. Adama Jelonka, socjologa, Kaczyński zabiegając o elektorat kilku partii na raz, odszedł od programu PiS.
Nie porusza już tematów, które nie są popularne wśród wyborców. Nie mówi o prywatyzacji, nowych reformach, lustracji i dekomunizacji. Konsekwentnie łagodzi swój wizerunek jako "szeryfa IV Rzeczpospolitej - wylicza dr Jelonek.
Na finiszu walki o prezydenturę Lech Kaczyński skupi się głównie na edukacji, w tym wyrównywaniu szans dzieci i młodzieży, ochronie zdrowia i bezpieczeństwie socjalnym - uważa dr Alberski. Będzie okazywał swoje przywiązanie do tradycji i religii. Nie może jednak z tym przesadzić, bo Polacy nie lubią, gdy religię traktuje się instrumentalnie - dodaje prof. Dziak.
Według ekspertów, obaj kandydaci powinni unikać wypowiedzi o polityce zagranicznej. To się źle sprzedaje i niekiedy szkodzi Polsce - podkreśla Alberski.(PAP)