PolskaOsocze skażone korupcją

Osocze skażone korupcją

Instytut Hematologii i Transfuzjologii nie rekomendował lekarzom stosowania immunoglobuliny w leczeniu sepsy, choć jest to podawany w świecie i skuteczny lek. A na liście leków refundowanych jest xigris, używany w sepsie, droższy od immunoglobuliny. Wcześniej IHiT doprowadził do setek milionów złotych strat, pozostawiając immunoglobulinę u zagranicznego przetwórcy osocza. Sprawą zajmuje się CBA i prokuratura.

20.02.2008 | aktual.: 20.02.2008 08:29

W sobotę 9 lutego w Bydgoszczy zmarł 17-latek. To kolejna ofiara sepsy w Polsce. Dr Witold Kurnatowski, były kierownik Działu Pobierania Krwi w stacji krwiodawstwa w Warszawie, powiedział „GP”, że pracując w stacji, był zaskoczony brakiem upowszechnienia przez IHiT wśród lekarzy wskazań do stosowania immunoglobuliny, a są one bardzo szerokie. Immunoglobulina jest m.in. podawana na świecie jako skuteczny lek w leczeniu sepsy. Wśród leków refundowanych przez NFZ jest natomiast droższy od immunoglobuliny xigris. Koszt kuracji tym lekiem to około 50 tys. zł. Skoro możemy leczyć chorych xigrisem, dlaczego nie możemy immunoglobuliną?

„Nowe” wraca

Od 1 stycznia 2008 r. Ministerstwo Zdrowia zatrudniło emerytowaną już Wiesławę Kaczorowską, wcześniej głównego specjalistę w Departamencie Polityki Zdrowotnej resortu. Nadzoruje ona sprawy związane z krwią i jej preparatami. To właśnie Kaczorowska w czasie, gdy trwał układ o charakterze korupcyjnym, związany z przetwórstwem polskiego osocza, pracowała w Ministerstwie Zdrowia i jednocześnie w podległym resortowi Krajowym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, które wraz z IHiT odpowiadało za rynek krwi i jej preparatów. Nadzorowała KCKiK i jednocześnie w nim pracowała.

W książce „Walka o osocze” opisałem, jak działania IHiT doprowadziły do miliardowych strat na przetwórstwie polskiego osocza. W sprawie toczy się śledztwo, którym są objęci m.in. ludzie z IHiT, tymczasem za plecami minister Ewy Kopacz, która prawdopodobnie nie wie o ruchach personalnych swoich podwładnych, wraca „nowe”.

Nie chodzi tylko o Kaczorowską. Powołanego przez ministra Zbigniewa Religę nowego krajowego konsultanta ds. transfuzjologii, Piotra Radziwona, chce odwołać z funkcji wiceminister Andrzej Włodarczyk, któremu podlega państwowa służba krwi. Już złożył taki wniosek do minister Kopacz. Na miejsce Radziwona wrócić ma odwołana w związku z aferą osocza jego poprzedniczka, doc. Magdalena Łętowska. Religa, odwołując Łętowską, powiedział, że stracił do niej zaufanie. Łętowska jest w grupie osób odpowiedzialnych za kształt trwających od 1993 do 2006 r. tzw. umów szwajcarskich na przetwarzanie naszego osocza, na których ponieśliśmy ogromne straty. Wiceminister Włodarczyk jest zarazem wiceprezesem Naczelnej Rady Lekarskiej. Właśnie NRL blokowała odwołanie doc. Łętowskiej z funkcji krajowego konsultanta ds. transfuzjologii. Minister Religa podjął decyzję wbrew stanowisku NRL, a więc także Włodarczykowi.

Jak Instytut negocjował…

To właśnie Łętowska za czasów ministra Religi, gdy powstał raport dla ministrów Religi i Wassermanna dotyczący miliardowych strat poniesionych w wyniku działań IHiT, miała polecenie wynegocjowania z ZLB Behring, gdzie przerabialiśmy polskie osocze, korzystnych warunków przetworzenia tzw. pasty immunoglobulinowej. Pastę tę z lat 2004–2005 Instytut… wspaniałomyślnie pozostawił u przetwórcy. Z pasty wytwarzana jest immunoglobulina, która jest najdroższym produktem przetwarzania osocza!

Z jakich powodów zrobił Szwajcarom prezent wart setki milionów złotych – wyjaśnia prokuratura i CBA. Należało nam się ze Szwajcarii 840 kg immunoglobuliny wartej 210 mln zł. Łętowska tak negocjowała, że mieliśmy dostać zaledwie jedną trzecią tego, resztę chciał zatrzymać ZLB jako koszty własne za przetworzenie pasty na immunoglobulinę. Minister Religa zdenerwował się wówczas i zażądał, by Łętowska wynegocjowała co najmniej 50 proc. tego, co nam się należy. To się jej nie udało, więc minister ogłosił przetarg na przetworzenie polskiej pasty i uzyskaliśmy prawie 300 kg immunoglobuliny – ponad 130 kg więcej, niż wynegocjowała doc. Łętowska, czyli zyskaliśmy 30 mln zł. 16 marca kończy się pięcioletnia kadencja dyrektora IHiT Krzysztofa Warzochy, człowieka jeszcze z rozdania SLD. Obecne kierownictwo jest związane z koncepcją przetwarzania osocza za granicą, na której, jak udowodniłem w swojej książce, państwo polskie poniosło ogromne straty. Minister zdrowia powinna mieć świadomość, że ludzie z IHiT są związani z
układem o charakterze korupcyjnym, niektórzy byli już przesłuchiwani i mogą stanąć przed wymiarem sprawiedliwości w związku ze stratami dla budżetu na przetwarzaniu osocza.

Nie ma kasy, nie ma leków

Walka o osocze trwa nadal. Komisja finansów publicznych resortu zdrowia nie przegłosowała wniosków Ministerstwa Zdrowia – wciąż nie ma pieniędzy na bieżące przetwarzanie polskiego osocza i na leki dla chorych na hemofilię.

5 grudnia 2007 r. pisaliśmy, jak wiceminister w rządzie PiS, Bolesław Piecha, za plecami ministra Religi próbował wprowadzić na polski rynek przetwórstwa osocza francuski koncern LFB. Gry lobbingowe w ministerstwie doprowadziły wówczas do zablokowania programu samowystarczalności RP w leczeniu krwią i lekami z krwi. Założenia programu „Samowystarczalność RP w zakresie krwi, jej składników i produktów krwiopochodnych” w latach 2008–2012 były opracowane już w lipcu ubiegłego roku.

Główną ideą programu było doprowadzenie do sytuacji, by w 2013 r. w Polsce pobierano tyle osocza, byśmy stali się krajem samowystarczalnym w zakresie zaopatrzenia w leki produkowane z własnego osocza. Takie są zalecenia Rady Europy i WHO. Rządowi PiS nie udało się tego zrealizować. Może uda się PO? Tarcia w resorcie za czasów PiS spowodowały, że nie tylko upadł program, ale brak było pieniędzy na przetwórstwo osocza i na leki. Na posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia, której przewodniczył poseł Piecha, teraz jej szef, okazało się, że ze 100 mln złotych przeznaczonych na leki i bieżące frakcjonowanie osocza znaleziono w resortowym budżecie zaledwie 21 mln. To kropla w morzu. Minister Kopacz doprowadziła do skutecznego zdymisjonowania wiceminister Wacławy Wojtali, rządzącej finansami resortu od czasów SLD, ale ostatnie ruchy kadrowe dotyczące Łętowskiej i Kaczorowskiej świadczą, że to nie powstrzyma ofensywy starego „układu” osoczowego.

Od trzech lat nie ma na rynku polskim leków z polskiego osocza – kupujemy gotowe, z obcego osocza (poseł Elżbieta Radziszewska z PO wielokrotnie interpelowała w tych sprawach). Nasze osocze – sprzedajemy za granicę. A mamy, jak oceniają specjaliści, najlepsze osocze w Europie – najmniej zagrożone wirusami i zawierające najwięcej białka.

Z końcem roku kończy się też trzyletni kontrakt z firmą Baxter na dostawę tzw. czynnika VIII krzepnięcia krwi dla hemofilików. Co będzie dalej?

Taka sytuacja to skutek tarć biznesowych. Nie liczą się chorzy, honorowi dawcy – tylko zarobek dla koncernów i pośredników. Czy wreszcie doczekamy się własnej fabryki przetwarzania osocza, uniezależniającej nas od dyktatu cenowego obcych koncernów? Wcześniej zniszczono już dwa projekty budowy fabryki – Biofarm International i LFO.

Tą korzystną dla budżetu państwa i chorych koncepcją nie są zainteresowani ludzie, którzy nadal chcą robić interesy na oddawanej społecznie polskiej krwi, a także obce koncerny, które zrobią wszystko, by fabryka w Polsce nie powstała. Jak się dowiedziała „GP”, 4 marca przyjeżdżają do Polski przedstawiciele Międzynarodowego Zrzeszenia Frakcjonatorów Osocza (PPTA). Byli już w Polsce za rządu PiS. Będą zapewne przekonywać polski rząd, że fabryka nie jest w Polsce potrzebna. Że lepiej sprzedać nasze osocze obcym koncernom zrzeszonym w... PPTA. Zablokowana ustawa

Gra toczy się o wart setki milionów złotych rocznie rynek krwi w Polsce, dlatego działania lobbystów zachodnich firm są bezwzględne. Znamienne, że dotąd nie weszła pod obrady Sejmu już przygotowana znowelizowana ustawa o publicznej służbie krwi. Po raz pierwszy określa ona w sposób przejrzysty zasady gospodarki krwią i jej składnikami, w tym przede wszystkim osoczem, i wprowadza do polskiego ustawodawstwa wszystkie niezbędne dyrektywy UE, co od 2004 r. nie zostało zrobione.

Ustawa zmniejsza zakres działań IHiT, który przed ujawnieniem afery osocza zarządzał obrotem osoczem i otrzymywanymi z niego preparatami i obecnie lobuje, by rządzić rynkiem krwi w Polsce. To ewenement, bo Instytut jest placówką badawczo-rozwojową, a wszelkie uprawnienia kontrolne i biznesowe takiej placówki są sprzeczne z dyrektywami unijnymi.

Jakieś niewidzialne siły wciąż blokują zmiany, które uzdrowiłyby polski rynek krwi. Komuś przeszkadza, że Polska chce mieć wreszcie własną fabrykę przetwarzania osocza i na nim zarabiać, a nie tracić.

Leszek Misiak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)