Nowe szaty premiera
Jarosława Kaczyńskiego jeszcze wiosną uznano za króla fatalnej prezencji. Nagle, odbierając tekę premiera, stał się wzorem elegancji. Osiągnął to bez sztabu ekspertów od wizerunku - pisze "Dziennik".
03.08.2006 | aktual.: 03.08.2006 10:40
Prezes PiS nigdy nie przywiązywał wielkiej wagi do wyglądu. W kwietniu tego roku okrzyknięto go wręcz najgorzej ubranym liderem partii. Stało się to po tym, gdy media obiegły zdjęcia Jarosława Kaczyńskiego wciśniętego w niemodny garnitur i mocno zniszczone buty - przypomina "Dziennik".
Jan Dziedziczak, wówczas asystent prezesa, a dziś rzecznik rządu, szybko kupił swojemu szefowi nowe obuwie, jednak Kaczyńskiemu wciąż daleko było do wyglądu męża stanu. Na jego tle noszący drogie garnitury Andrzej Lepper czy Roman Giertych wyglądali jak zachodni politycy.
Prezes PiS długo jednak wyznawał zasadę, że nie szata zdobi człowieka.
Współpracownikom Kaczyńskiego dużo czasu zajęło przekonanie go, aby przesiadł się do bmw. Ale po objęciu teki premiera Kaczyński zmienił nie tylko samochód - zaznacza "Dziennik".
Odbierał nominację uczesany... Jego fantazyjny fijołek na głowie zniknął! - chwali premiera Piotr Tymochowicz, specjalista od kształtowania wizerunku polityków.
Kaczyński się nie zmienił. Dbanie o siebie potraktował jako konieczny koszt władzy - tłumaczy metamorfozę jego bliski współpracownik. Premier jest po prostu odpowiedzialny za Polskę. Nie reprezentuje już tylko siebie, ale cały kraj - dodaje rzecznik rządu Jan Dziedziczak.
Jarosław Kaczyński zmienił garnitury, buty, fryzurę i znacznie złagodził swoje wypowiedzi - podkreśla "Dziennik". (PAP)