Nasila się protest chilijskich studentów
Chilijscy studenci nie zamierzają kończyć protestów; nadal domagają się dymisji szefa MSW Rodriga Hinzpetera, który według nich ponosi odpowiedzialność za śmierć nastolatka podczas protestów - zginął prawdopodobnie od policyjnej kuli. Jak podał resort, protestujący wyważyli drzwi i zbili szyby w oknach. Wycofali się po około dwóch godzinach.
Początkowo policja twierdziła, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią 16-letniego Manuela Gutierreza. Został on śmiertelnie postrzelony w klatkę piersiową, podczas gdy grupa zakapturzonych protestujących starła się z policją w południowo-zachodniej części Santiago. Według świadków Gutierrez jedynie obserwował zajście z pewnej odległości.
Później policja przyznała, że sierżant Mario Millacura strzelał w tamtym rejonie z pistoletu maszynowego, a potem próbował to zatuszować. Stracił pracę i został zatrzymany. Stanowiska stracili też jego przełożeni.
Zgodnie z chilijskim prawem Millacura stanie przed sądem wojskowym, bo w chwili oddawania strzałów nosił mundur. Sprzeciwiają się temu organizacje praw człowieka. Ich zdaniem sądownictwo wojskowe rządzi się niejasnymi regułami i "nie gwarantuje sprawiedliwości dla rodziny" nastolatka.
Podobnie jak szturmujący ministerstwo protestujący, także chilijska opozycja uważa, że odpowiedzialność za śmierć nastolatka ponosi Hinzpeter, ponieważ popierał brutalne tłumienie pokojowych protestów przez policję. W wyniku tych oskarżeń stanowiska straciło już dziewięciu przedstawicieli policji, w tym generał i pułkownik.
Szef MSW nazwał opozycję "politycznymi oportunistami". W środę nie powiodło się zainspirowane przez nią głosowanie w parlamencie nad usunięciem Hinzpetera ze stanowiska.
Strajkujący domagają się m.in. większych nakładów na oświatę i służbę zdrowia, reformy kodeksu pracy i systemu emerytalnego oraz zmian w konstytucji, które zapewniłyby obywatelom prawo do udziału w referendach.