Naczelnik IV Rzeczypospolitej
"Nie stanąłem na czele rządu, bo uważałem, że kto inny będzie lepszym premierem niż ja. Osobiście chcę robić to, co w sensie społecznym i narodowym uważam za najważniejsze: umocnić kierowaną przez siebie partię". Tak Jarosław Kaczyński uzasadniał swą rezygnację z zaproponowanego mu fotela premiera. Ale nie mówił tego w 2005 r. i nie chodziło mu o umacnianie Prawa i Sprawiedliwości. Mówił tak w styczniu 1991 r. (w wywiadzie dla tygodnika "Spotkania"). Był wtedy liderem Porozumienia Centrum i właśnie odrzucił propozycję Lecha Wałęsy, by po wygranych przez prawicę wyborach stanął na czele rządu. Po piętnastu latach historia zatoczyła koło. Prezes PiS znów nie zgodził się objąć najbardziej wpływowego stanowiska w kraju.
07.11.2005 | aktual.: 07.11.2005 08:57
To wcale jednak nie znaczy, że zrezygnował z bycia osobą numer jeden w Polsce - takim naczelnikiem państwa. Tak jak to było zresztą w 1991 r. I tak jak to było w międzywojniu z idolem Kaczyńskiego - Józefem Piłsudskim.
Kaczyński chce nawet przelicytować Piłsudskiego. Bo marszałek formalnie był naczelnikiem państwa w latach 1918-1922, a nieformalnie aż do śmierci w maju 1935 r. Piłsudski podobnie jak Kaczyński dwukrotnie uchylił się od objęcia najwyższego stanowiska (w wypadku marszałka - prezydentury): w 1922 r. oraz w 1926 r. Formalnie Piłsudski do śmierci był tylko generalnym inspektorem sił zbrojnych, faktycznie - naczelnikiem II Rzeczypospolitej. Tak jak Jarosław Kaczyński chce być naczelnikiem IV Rzeczypospolitej, choć formalnie jest tylko prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Tyle że urzędu naczelnika państwa nie ma dziś w polskiej konstytucji. Mało tego, nie ma go w ustroju żadnego demokratycznego państwa na świecie. Były prezydent Lech Wałęsa nie ma wątpliwości co do intencji prezesa PiS. - Choć prezydentem został Lech Kaczyński, a premierem Kazimierz Marcinkiewicz, Polską będzie rządził Jarosław Kaczyński. To on będzie pociągał za wszystkie sznurki - mówi w rozmowie z "Wprost".
Jarosław Piłsudski
Józef Piłsudski był dla Jarosława Kaczyńskiego wzorem i idolem od najmłodszych lat. Do dziś chętnie mówi o piłsudczykowskich korzeniach swej rodziny. Jak wspominają szkolni koledzy Jarosława Kaczyńskiego, fascynację marszałkiem Piłsudskim demonstrował już w liceum. Jego nauczycielka historii Anna Radziwiłł (skądinąd wiceminister edukacji w rządzie Marka Belki, a wcześniej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego) stawiała w klasie popiersie Piłsudskiego obok popiersia Napoleona. Z Piłsudskim łączy Kaczyńskiego nie tylko skłonność do zakulisowego wpływania na politykę (w tym do wyznaczania polityków na najważniejsze stanowiska w państwie), skrytość i podejrzliwość, manifestowanie pewnej materialnej abnegacji oraz niechęć do oficjalnych procedur.
Piłsudski tak jak Kaczyński nie doceniał gospodarki: była ona ważna tylko wtedy, gdy była narzędziem uprawiania polityki. Podobnie jak dla Piłsudskiego, dla Kaczyńskiego liczy się polityczna władza sprawowana zza kulis. Jarosław Kaczyński chce stanąć na czele wielkiego obozu centroprawicy, który zmarginalizuje Platformę Obywatelską (przechwytując część jej elektoratu) oraz przejmie wyborców Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ten obóz byłby syntezą szeroko rozumianej przedwojennej piłsudczykowskiej sanacji oraz endecji Romana Dmowskiego. Formacja Kaczyńskiego brałaby od sanacji inteligencko-urzędniczy etos, zaś od endeków - populizm i wątki narodowe oczyszczone jednak z wątków antysemickich. Mózgiem wymarzonego przez Jarosława Kaczyńskiego obozu ma być on sam, zaś twarzą - jego brat Lech. Ma on poszerzać bazę prawicy o elektorat, który w ostatnich wyborach poparł Platformę Obywatelską. - Ewentualny sukces Lecha ma konsumować Jarosław jako szef partii - rekonstruuje scenariusz
lidera PiS eurodeputowany PO Janusz Lewandowski.
Marcin Dzierżanowski