Miłość w getcie

Szokujące wspomnienia Marka Edelmana...

Obraz

/ 9Miłość w getcie - wstrząsające wspomnienia

Obraz
© PAP / DPA

"Nienawiść jest łatwa, miłość wymaga wysiłku..." - mówił Marek Edelman, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim i powtarzał, że można by nakręcić film o miłości w getcie, bo na miłość w getcie "zawsze było zapotrzebowanie" (film "I była miłość w getcie..." Jolanty Dylewskiej jest w produkcji - przyp. red.). W poruszający sposób relacjonował, jak wszyscy strasznie się bali samotności: "Nikt nie chciał być sam. Więc zbliżali się do siebie, żeby się przytulić, żeby noc była spokojniejsza. Bo dobrze jest położyć głowę na ramieniu większego chłopaka".

Marek Edelman twierdził wręcz, że bez miłości nie sposób było przetrwać. Samotni na ogół ginęli. "Jak masz siedemnaście lat, to chcesz się przytulić. Jak jest źle, a się przytulisz, to od razu czujesz się lepiej. Jak młoda dziewczyna jest głodna, to chętnie położy głowę na czyichś kolanach. Czasem myślisz o głodzie, ale czasem pomyślisz o miłości" - opowiadał Edelman.

(js)

/ 9"Pierwszy raz poszła z chłopakiem do łóżka, oboje zginęli, ale trzy miesiące miała ekstra klasa"

Obraz
© PAP / DPA

Przytaczał taką historię: "Pamiętam Złotogórskiego... To była taka para. Ona - blondynka, maleńka dziewczynka, ale śliczna. A on, Złotogórski właśnie - wielkie chłopisko, chodził na placówki, przywoził chleb itd. Spali w takim pokoju, gdzie dwadzieścia osób nocowało, wszyscy więc chodzili między tymi łóżkami. I jak się przechodziło nad ranem, to się widziało, jak ona leży u niego na ramieniu, cała wielkości jego ręki, ale jakby wtopiona w niego. Było jasne, że w tym jest jej bezpieczeństwo, w tej miłości, w byciu z nim. Oczywiście oboje później zginęli, ale to nie ma znaczenia. Bo ten czas, który przeżyli razem, przeżyli w spokoju. Sama taka dziewczynka by nie przetrwała ani dnia, a tu miała trzy miesiące czy dwa miesiące radości, ciepła, bezpieczeństwa w jej rozumieniu. Bo naturalnie to było bezpieczeństwo względne. Ale w tych warunkach ten duży chłopak, któremu mogła położyć rękę na szyi, zapewniał jej niezbędne minimum - nie była sama".

Oto następna: "Na Pawiej pod dwójką była dziewczyna, której matka oddała swój 'numerek na życie'. Przyszedł jakiś chłopak, zakochała się w nim. To była jej pierwsza miłość, pierwszy raz poszła z chłopakiem do łóżka. I była zachwycona. Na dodatek chłopak miał chody po aryjskiej stronie i wyciągnął ją z getta. Tam ich ktoś wydał, oboje zginęli, ale te trzy miesiące miała ekstra klasa. Żyła pełnią życia".

Edelman, który w czasie II wojny światowej należał do Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego (Bund), a w 1942 r. był wśród założycieli Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB), uważał, że to w jego organizacji działały najatrakcyjniejsze dziewczęta: "U nas, w Bundzie, dziewczyny były najpiękniejsze: Joelsonówna, Trunkówna, gwiazdy Warszawy. U komunistów ładnych nie było. Tam szły te w okularach, spódnicach do kostek, takie chasydki".

"Nasze dziewczyny... Druga śliczna była z młodzieżówki. Nie będę podawał jej nazwiska. Mężatką była. Ale to wtedy nie było ważne. To była dziewczyna, która i ugotować umiała jajecznicę na szynce, i pogłaskać, i te rzeczy umiała dać... Dać jednemu chłopcu o godzinie dziesiątej wieczór. Drugiemu o dwunastej. Bo ci chłopcy z akcji przychodzą. I jak im nie pomóc? Jak ich zostawić bez tej chwili ciepła?" - czytamy w biografii "Marek Edelman. Życie. Do końca".

/ 9"Piło się wódkę, ale jak przez miesiące się stoi nad grobem, to może się człowiek stale upijać, ale to nie to samo co dziś"

Obraz
© PAP / DPA

Zapytany o to, czy jak ludzie czuli, że mają przed sobą parę tygodni życia, to nie chcieli zaszaleć, zabawić się na całego, tak odpowiedział: "Myślicie jakimiś zupełnie abstrakcyjnymi pojęciami. Jak jest zagrożenie życia, to człowiek się ma zabawić? Pewnie, jak ma wolny wieczór, to gra w karty, byleby jakoś ten czas spędzić. Ale cały czas to zagrożenie nad nim wisi. Nawet to granie w karty po nocy jest niebezpieczne, bo nie wiadomo, czy nie przyjdzie wachman i nie rozstrzela wszystkich. Więc nie ma tak, żeby było można zaszaleć. Tak - piło się wódkę, jadło się zupy ze szmuglowanej fasoli, ale nie w tym sensie, że się chciało zaszaleć. Jak przez miesiące się stoi nad grobem, to może się człowiek stale upijać, ale to nie to samo co dziś. To zupełnie inny świat. Dziś zaszaleć to pójść do knajpy. Wtedy też chodziło się do knajpy, ale ta knajpa była tak samo niebezpieczna jak wszystko inne".

Przyznawał jednak, że getcie, gdzie jedzenia zawsze brakowało, nigdy nie brakowało wódki. "Zaskakujące? Co w tym zaskakującego? Tyle lat żyję w Polsce i jeszcze nigdy nie było tak, żeby w czasach nawet największego głodu nie można było się upić" - kpił Edelman.

Opowiadał też o prostytucji, która pojawiła się w getcie i miała wiele wymiarów: "Lubiłem te gettowe prostytutki, trotuarówki. Chcecie wiedzieć, kim były prostytutki z getta i ich klienci? To były dziewczyny, które co rano dawały mi świeżą bułkę. Te dziewczyny, bardzo ładne, miały swoją kwaterę na Krochmalnej. I pracowały z rana, bo wieczorem była godzina policyjna. Były też prostytutki lepszej kategorii, jadały kawior, pracowały w hotelu Brytania. Miały klientów z tamtej strony muru".

/ 9"To ludzie sobie wymyślili, że ładniej się umiera z bronią w ręku"

Obraz
© PAP / DPA

"Śmierć w getcie to jest to samo co śmierć w powstaniu w getcie. To ludzie sobie wymyślili, że ładniej się umiera z bronią w ręku" - stwierdzał. Podkreślał, że nie tylko ci, którzy walczyli, byli bohaterami. "Ktoś, kto dołączył do swojej matki, aby sama nie szła na śmierć, jest takim samym bohaterem jak ten, co zginął z bronią w ręku" - mówił.

Podkreślał, że Żydzi chcieli walczyć. "Ale żeby zabijać, trzeba mieć czym. Bo z dwóch palców nie można strzelać. Przez całą okupację głównym problemem było zdobycie broni. Cały czas staraliśmy się zdobyć broń, ciągle mówiliśmy o broni". Zwracał uwagę, że najlepsi żołnierze organizacji bojowej getta zostali wymordowani: "Zostaliśmy my, osiemnasto-, dwudziestoletni chłopcy i dziewczyny".

Zdaniem Edelmana w 1943 r. wybuchło polskie powstanie: "To była pierwsza walka zbrojna w czasie okupacji, w centrum Polski, popierana przez rząd w Londynie, a brali w niej udział obywatele polscy. I pierwszy raz od 1939 roku powiewał biało-czerwony sztandar. Więc jest to polska historia. A żaden kraj nie oddaje nikomu swojej historii".

/ 9"Naród polski jest nadzwyczajny. Kazimierz Wielki przyjął Żydów, hołubił ich i naród do dzisiejszego dnia ich kocha"

Obraz
© AFP

Odnosił się też do wciąż ponawianych zarzutów, że Polacy cieszyli się, że "Żydki się palą". "Nie słuchajcie tych obrzydliwości, to się nie nadaje do druku. Bo naród polski, jak wiadomo, jest tolerancyjny. Nigdy tu nie było niczego złego przeciw mniejszościom narodowym czy innym religiom. To jest nadzwyczajny naród. Kazimierz Wielki przyjął Żydów, hołubił ich i naród do dzisiejszego dnia ich kocha. No i koniec. I po co o tym mówić?" - mówił.

Edelman mógł uciec z Polski, i to jeszcze w 1939. Ale został, dlaczego? "Uciec to nie jest sztuka. Pewnie: można zostawić wszystkich innych, żeby jedli te zupy z owsa. Ale człowiek ma jakieś zobowiązanie wobec tych ludzi. Byłem wtedy gnojkiem, ale czułem się odpowiedzialny, że są Żydzi i nie wiadomo, co ich czeka. Zresztą przecież to tam toczyło się nasze normalne życie. A ja w dodatku zawsze mówiłem, że Żydzi mają być w Polsce, z tym narodem, i że to będzie dobrze. To jak teraz tu biją, to ja mam uciekać? Czułem się odpowiedzialny za ten interes. Jak się człowiek namydlił, to musi się ogolić".

/ 9"To nieważne, ilu cieszyło się z tego, co się dzieje z gettem. Pewnie ich była tylko garstka"

Obraz
© PAP / DPA

"To nieważne, ilu cieszyło się z tego, co się dzieje z gettem. Pewnie ich była tylko garstka. Gorzej, że obok zawsze stoi milczący i przerażony tłum gapiów. I on nadal milczy, nawet wtedy, gdy widzi jednego łajdaka, który krzyczy: 'Łapcie go, tam ucieka Żydek!'. A zresztą czy to tak ważne, czy karuzela się akurat kręciła, czy tylko bawiono się na huśtawkach? Ważne jest, że po prostu się bawiono - a my się cały czas baliśmy, czy w ogóle ktoś widzi to, co robimy w getcie... Ja w każdym razie pamiętam dokładnie te dziewczyny siedzące na krzesełkach...

Żydzi byli oddzieleni od Polaków: ale widzieli z okien, że idzie polskie dziecko i je bułkę. Ona była sucha, może miała w środku otręby, ale była. A dziecko Żyda leżało spuchnięte i nie miało nawet tych otrębów. A jak umarło, to je wynoszono na ulicę i przykrywano papierem, bo nie było z czego zapłacić za pogrzeb. Jeżeli tu cię zabijali, a za murem kręciła się karuzela, to gdzie było normalniejsze życie? Tam. I takiego normalnego życia nie mógł zrozumieć człowiek, który siedział zamurowany w piwnicy. I nie mógł zrozumieć zagrożenia polegającego na tym, że można być wywiezionym na roboty albo nawet do Oświęcimia. Bo nawet w Oświęcimiu Polacy mieli ileś procent szansy, żeby przeżyć - Żydzi nie" - mówił Marek Edelman.

/ 9"Zagłada?! Nikomu z nas nawet przez myśl to nie przeszło!"

Obraz
© AFP

Jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim podkreślał, że nikomu nie mieściło się w głowie, że dojdzie do eksterminacji Żydów. "Ciężkie czasy? Tak. Ale Zagłada?! Kto by w to wtedy wierzył? Nikomu z nas nawet przez myśl to nie przeszło! Wydawało się wszystkim, że wojna jak wojna. Prędzej czy później (raczej prędzej) się skończy". I dodawał: "Nikt nie chce wierzyć w najgorsze. Jak człowiek jest chory, myśli, że uda mu się wyzdrowieć. Trudno zdać sobie sprawę, że choroba jest nieuleczalna. Edelman wspomina, że pomimo tych wszystkich informacji getto nie wierzy w Zagładę. Mieszkańcy podają tysiące argumentów zbijających choćby cień prawdopodobieństwa. Tłumaczą sobie, że nawet Niemcy nie będą mordować setek tysięcy ludzi, gdy jest im potrzebna siła robocza".

Edelman zwracał uwagę, że getto ufało każdej najbardziej nieprawdopodobnej plotce, która podtrzymywała nadzieję. "Bo choć prawda o przeznaczeniu transportów była doskonale kamuflowana, to ludzie bali się samej myśli o niej. Tak wielka była potrzeba nadziei. Do końca znajdowali się ludzie gotowi uwierzyć, iż deportowanych wymieniono na jeńców wojennych i przebywają w komfortowych warunkach w Szwajcarii. Nikomu nie przyszło do głowy, że będą wszystkich zabijać. Że będzie aż tak źle. Pamiętam, jak w Warszawie doszły wieści o Chełmnie, to ludzie mówili: no tak, ale w takim mieście jak Warszawa, gdzie jest pół miliona ludzi, to tego nie zrobią. W małym miasteczku to mogą, ale tu? To było nie do pojęcia. Ludzie dlatego nie wierzyli, że to było nie do pojęcia. Komu mogło wpaść do głowy, że mogą miliony wsadzać do komór gazowych".

/ 9"Jeść pomarańcze, kiedy tu żydowskie dzieci umierają z głodu, to skurwysyństwo"

Obraz
© PAP / DPA

Edelman opowiadał też o żydowskich kolaborantach. "Byli tacy, którzy robili z Niemcami interesy. Zarabiali na tym wielkie pieniądze, ale zasilali getto mąką, kaszą, ziemniakami. To była kolaboracja, ale gospodarcza. Myśmy uznali, że to poniżej godności: że jeść pomarańcze, kiedy tu żydowskie dzieci umierają z głodu, to skurwysyństwo. Więc paru zabiliśmy, ale największego - nazywał się Adam - nie, bo był cwańszy. Oczywiście: jedni byli gorsi, drudzy lepsi. Ale też, im więcej było przerzutów z aryjskiej strony, tym niższa była w getcie cena mąki i kartofli, tym więcej ludzi mogło żyć.

Był na przykład taki Weitz. Pochodził z Radomia, mówił świetnie po niemiecku, był garbarzem. I zawarł z Niemcami umowę, że będzie robił szczotki, z których oni maskownice robili. Zarobił na tym kolosalne pieniądze, ale dał Żydom pracę, a większość pieniędzy i tak oddał Bundowi. On zginął. Ale ocalał jego syn i po wojnie zwrócono mu jedną dziesiątą z tego, co dał jego ojciec, bo Orzech i Blum podpisywali mu kwity, że Joint mu wypłaci to po wojnie. Na przykład do 1942 r. był w getcie nocny lokal, gdzie chodzili razem Żydzi i gestapowcy. Nielegalny. I to pod ziemią. Na Nowolipkach, przed takim skwerkiem. To chyba nie był bajzel. Niemcy przychodzili wieczorem, Żydzi za nich płacili - grube pieniądze - i nazajutrz wjeżdżały do getta dwie furmanki kartofli".

/ 9"Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali"

Obraz
© AFP

Edelman wyznawał, że Niemcy byli absolutnie zaskoczeni zbrojnym oporem Żydów. "Niemcy nie byli w stanie pojąć, że Żydzi mogą ich zabijać. Że ich żołnierze giną z naszych rąk. Ale AK też tego nie mogła pojąć. (...) To zupełnie inne powstanie... Ważne było, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali" - opowiadał.

8 maja 1943 r. żydowscy bojowcy otoczeni przez Niemców i Ukraińców w bunkrze na Miłej 18 popełnili zbiorowe samobójstwo. Kiedy Niemcy wysadzali bunkier na Miłej, Edelman... spał. "A co miałem innego robić? Nie było co robić. Mogłem tylko czekać na koniec. To już lepiej się wyspać. No więc spałem, aż Niemcy skończyli...".

Tak mówił o śmierci bojowców Żydowskiej Organizacji Bojowej wraz z dowództwem, wśród nich Mordechaja Anielewicza: "Aleście mądrzy... Przywódcy nie wolno popełniać samobójstwa, musi walczyć do końca, tym bardziej że była szansa na opuszczenie getta... Może i samobójstwo to dobry symbol, ale nie poświęca się życia dla symboli. Niech będzie: zginęli bardzo pięknie".

Fragmenty wspomnień Marka Edelmana pochodzą z jego biografii autorstwa Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetko. Książka "Marek Edelman. Życie. Do końca" ukazała się nakładem Wydawnictwa Agora oraz Fundacji Świat Ma Sens.

(js)

Wybrane dla Ciebie

Pogrążą Trumpa? Demokraci pokazali kartkę dla Epsteina
Pogrążą Trumpa? Demokraci pokazali kartkę dla Epsteina
Strażacy mają ręce pełne roboty. Setki zgłoszeń po ulewach
Strażacy mają ręce pełne roboty. Setki zgłoszeń po ulewach
Wyniki Lotto 08.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 08.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Niemal połowa Polaków źle ocenia sytuację w kraju
Niemal połowa Polaków źle ocenia sytuację w kraju
Netanjahu ostrzega mieszkańców Gazy. "Uciekajcie stamtąd!"
Netanjahu ostrzega mieszkańców Gazy. "Uciekajcie stamtąd!"
Prezydent Nawrocki: Polacy za granicą priorytetem mojej prezydentury
Prezydent Nawrocki: Polacy za granicą priorytetem mojej prezydentury
Śmierć w górach. Wypadek na Koziej Przełęczy
Śmierć w górach. Wypadek na Koziej Przełęczy
Rosyjski Mi-8 naruszył przestrzeń Estonii. Jest reakcja
Rosyjski Mi-8 naruszył przestrzeń Estonii. Jest reakcja
Trąba powietrzna na Śląsku i w Małopolsce. Są kolejne ostrzeżenia
Trąba powietrzna na Śląsku i w Małopolsce. Są kolejne ostrzeżenia
Białorusin wpadł. Białoruska sieć szpiegowska rozbita
Białorusin wpadł. Białoruska sieć szpiegowska rozbita
Temat Tuska nie pojawił się w Białym Domu? Leśkiewicz wbija szpilę
Temat Tuska nie pojawił się w Białym Domu? Leśkiewicz wbija szpilę
Upadł rząd we Francji. Nie uzyskał wotum zaufania
Upadł rząd we Francji. Nie uzyskał wotum zaufania