"Media kłamią o Tybecie!"
Chińscy internauci oskarżają zachodnie media o kłamstwa na temat ostatnich wydarzeń w Tybecie. Jak grzyby po deszczu powstają strony o rzekomych manipulacjach BBC czy CNN, w sieci krążą listy protestacyjne, a korespondentce "Timesa” w Pekinie grożono śmiercią - czytamy w "Dzienniku".
31.03.2008 | aktual.: 31.03.2008 07:28
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/manifestacja-na-rzecz-tybetu-w-krakowie-6038709448811649g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/manifestacja-na-rzecz-tybetu-w-krakowie-6038709448811649g )
Manifestacja na rzecz Tybetu w Krakowie
"Jak śmiecie wzywać do ukarania Chin i bojkotu naszych igrzysk? Jakim prawem porównujecie je do olimpiady w Berlinie? Za kogo wy się macie?” - brzmi jeden z tysięcy komentarzy na największym chińskim portalu Sina.com.
Na pierwszej linii ataku znalazła się Jane Macartney, korespondentka dziennika "Times”. Brytyjka napisała, że jest najbardziej znienawidzoną osobą w Chinach, bo ludzie dzwonią do niej, by grozić jej śmiercią lub zwyzywać od najgorszych. "Times”, podobnie jak inne zachodnie gazety, porównał bowiem igrzyska w Pekinie do nazistowskiej olimpiady w Berlinie z 1936 roku.
Po wybuchu zamieszek 14 marca w Lhasie Chińczycy zauważyli, że media krajowe przedstawiały Tybetańczyków jako stronę atakującą, ale w mediach zachodnich zostali oni uznani za niewinne ofiary chińskich represji. Od tego czasu ruch sprzeciwu wobec "uprzedzenia Zachodu do Chin” narasta. Otwarta niedawno internetowa strona www.anti-cnn.com przedstawia dowody rzekomych manipulacji CNN czy BBC w sprawie Tybetu. Każdego dnia stronę odwiedza ponad milion osób, a w chińskim pojawiło się powiedzonko: "Nie bądź taki CNN”, czyli "Licz się z faktami”.
Według francuskiego publicysty Guya Sormana z falą chińskiego nacjonalizmu, podsycaną przez komunistyczne władze, muszą się liczyć także politycy, m.in. Donald Tusk i Angela Merkel, którzy zapowiedzieli bojkot ceremonii otwarcia olimpiady. Sens tego gestu trzeba dobrze wytłumaczyć chińskiej opinii publicznej. Inaczej spłynie on po partii jak woda po kaczce, bo komuniści zasłonią się opinią narodu "upokorzonego” przez nieobecność cudzoziemców - tłumaczy.