HistoriaMartin Winstone: Generalne Gubernatorstwo było piekłem

Martin Winstone: Generalne Gubernatorstwo było piekłem

**Chciałem pokazać Zachodowi, jak potworna była okupacja Polski - mówi brytyjski historyk Martin Winstone. W Polsce niedawno ukazała się jego najnowsza książka ''Generalne Gubernatorstwo. Mroczne serce Europy Hitlera''.**

Martin Winstone: Generalne Gubernatorstwo było piekłem
Źródło zdjęć: © NAC | Niemieccy policjanci rozstrzeliwujący Polaków, 1941 r.

- Chciałem pokazać Zachodowi, jak potworna była okupacja Polski - mówi brytyjski historyk Martin Winstone. W Polsce niedawno ukazała się jego najnowsza książka ''Generalne Gubernatorstwo. Mroczne serce Europy Hitlera''.
Piotr Włoczyk: Dlaczego zajął się pan tematem Generalnego Gubernatorstwa, a nie czymś bliższym Brytyjczykom, np. niemiecką okupacją Wysp Normandzkich?
Martin Winstone: Rzeczywiście nasze Wyspy Normandzkie również były okupowane przez Niemców, ale tych spraw nie da się porównać. Generalne Gubernatorstwo było piekłem. Chciałem pokazać mieszkańcom Zachodu, jak potworna była okupacja Polski. Ta sprawa nie jest u nas powszechnie znana. Na dobre zapaliłem się do tego tematu, gdy w moje ręce wpadł... przewodnik turystyczny Baedekera po Generalnym Gubernatorstwie.

To brzmi jak makabreska.

Tak, to niebywałe, że coś takiego w ogóle powstało. Ciekawy jest też czas jego powstania: ukazał się on wiosną 1943 r., ale napisano go w drugiej połowie 1942 r., czyli w apogeum niemieckich mordów w GG... To był m.in. czas akcji pacyfikacyjnych na Zamojszczyźnie. Lektura tego przewodnika jest po prostu porażająca.

Co niemiecki czytelnik mógł znaleźć w środku?

Tak jak w każdym innym przewodniku Baedekera mnóstwo jest w nim praktycznych informacji o podróżowaniu po tamtym terenie, z wyszczególnionymi miejscami, gdzie można się zatrzymać lub coś zjeść – oczywiście wymieniono tylko miejsca ''Nur für Deutsche'', które uznane zostały za bezpieczne dla Niemców. O tym, że ten przewodnik jest bardzo specyficzny, świadczy choćby to, że autorzy zalecają poruszanie się po prowincji z bronią palną u boku. W całej tej publikacji widać jak w szkle powiększającym mentalność okupantów - GG przedstawiane jest jako niemieckie terytorium.
Przewodnik zwraca uwagę na rzekome niemieckie korzenie wszystkich większych osiągnięć kultury na tamtych terenach. Dla Polaków na pewno interesujący może być fragment o Krakowie, w którym stolica GG przedstawiona jest jako miasto zbudowane przez Niemców, które kwitło do momentu, gdy Polacy przejęli rządy. To miało pokazać Niemcom, że III Rzesza wypełniała swoje przeznaczenie - wracała na tereny, które kiedyś rzekomo należały do niej. Z przewodnika bije przeświadczenie, że GG to teren kolonialny, a Niemcy wprost pokazani są jako rasa panów, którzy pojawili się, by uratować ten kraj przed zupełnym upadkiem. Oczywiście w tym przewodniku nie ma wprost mowy o Holokauście, ale jest pewne nawiązanie: autorzy piszą, że Kraków i Lublin stały się ''wolne od Żydów''. Z kolei jeżeli chodzi o wysiedlenia na Zamojszczyźnie, to przewodnik tłumaczy, że od stuleci mieszkali tam niemieccy rolnicy i teraz Rzesza ponownie germanizuje te tereny.

Właściwie dla kogo była przeznaczona ta publikacja? Chyba żaden normalny turysta nie przyjeżdżałby do miejsca, które Niemcy zamienili w piekło.

No właśnie, to bardzo dobre pytanie. Przewodnik przeznaczony był dla Niemców, którzy w różnych rolach pracowali w GG, np. członków administracji i sił policyjnych. Na te ziemie okupowanej Polski przyjeżdżało też wielu biznesmenów poszukujących okazji do zarobku w związku z wyzyskiem ''Dzikiego Wschodu''.

Tak jak np. Oskar Schindler, który później na szczęście przeszedł przemianę?

Tak, Schindler to doskonały przykład. Jeżeli zaś chodzi o turystów, to faktycznie, w tamtym okresie nie przyjeżdżało ich zbyt wielu do GG, ale pamiętajmy, że Niemcy byli pewni zwycięstwa w wojnie. Administracja tych terenów szykowała się na czasy powojenne w oczekiwaniu na zwiększenie się ruchu turystycznego. Przewodnik po GG wyróżnia jeszcze jedno - został autoryzowany przez lokalne niemieckie władze pod przywództwem Hansa Franka, a jego specjaliści od propagandy brali nawet udział w tworzeniu tego ''dzieła''.

Czyli to miał być rodzaj reklamy dla Hansa Franka? Żeby Niemcy wiedzieli, jakim jest świetnym zarządcą?

Zapewne tak. Frank był przecież niezwykle próżny. Starał się kreować na kogoś w rodzaju księcia z epoki renesansu - oświeconego władcę, który w podbitej Polsce rozwija cywilizację.

To brzmi jak ponury żart, ale Hans Frank otworzył w Berlinie coś na kształt ''biura promocji'' GG...

To rzeczywiście prawda. Ambicją Franka było to, żeby jego przełożeni docenili, jak administruje GG, i żeby dzięki temu mógł się wspiąć wyżej w nazistowskiej hierarchii. Frank został, w pewnym sensie, zesłany do Polski na początku wojny i chciał się wykazać. Jego przypadek jest dosyć typowy, jeżeli chodzi o Niemców, którzy trafili do GG.

Jacy Niemcy byli sprowadzani do administracji Franka?

Generalnie byli to najgorsi z najgorszych. Frankowi brakowało ludzi, więc brano każdego. Mówię o ludziach, których - z różnych względów - chciano się pozbyć z Niemiec. Byli to więc przestępcy, łapówkarze, nieudacznicy życiowi. Krótko mówiąc, były to okropne typy, wśród których zdarzali się nawet pedofile, choćby Friedrich von Balluseck, naczelnik, kolejno, powiatów: tomaszowskiego i jędrzejowskiego. Wszystko to sprawiało, że Generalne Gubernatorstwo znane było wówczas w III Rzeszy również jako ''Gangster Gau''. Przykładem takiego ''najgorszego z najgorszych'' jest choćby Odilo Globocnik, dowódca SS i policji na dystrykt Lublin. Był on na każde skinienie Himmlera. Globocnik był wcześniej gauleiterem Wiednia, ale został usunięty z tej funkcji m.in. w związku z aferą korupcyjną. Ten człowiek był zbrodniarzem, który najbardziej znany jest ze swojego udziału w ''Aktion Reinhardt'' oraz ''Aktion Zamość'', gdzie ponad 100 tys. Polaków wyrzucono z domów. Od niego zależały życie i śmierć ludzi mieszkających w okolicy
Lublina. Globocnik to też doskonały przykład taktyki Himmlera, który brał pod swoje skrzydła ludzi skompromitowanych. Dzięki temu miał pewność, że będą się chcieli wykazać i będą mu ślepo posłuszni.
Wśród władz okupacyjnych dużo było też najbardziej fanatycznych spośród nazistów, którzy przyjeżdżali na ten ''Dziki Wschód'' (tak myśleli o Polsce), by realizować chore pomysły Hitlera.

Dlaczego GG było zarządzane przez władze cywilne, a nie przez Wehrmacht, skoro było to terytorium frontowe dla Niemców?

Ponieważ Wehrmacht uważany był przez najważniejszych ludzi w III Rzeszy za zbyt miękki, jeżeli chodzi o podejście do ludności cywilnej. Oczywiście dziś wiemy, że również Wehrmacht ma na koncie potworne zbrodnie. Ale na samym początku wojny niektórzy naziści uważali, że niemieckie wojsko jest zbyt ''rycerskie''. Hitler uznał, że do rządzenia polskimi ziemiami będzie potrzebował kogoś twardszego - wybór padł więc na SS i policję oraz Hansa Franka.

Jak wyglądały początkowe plany Niemców wobec GG?

Na początku patrzyli na nie jak na terytorium, które można wykorzystać ekonomicznie. Zarówno zasoby materialne, takie jak surowce i żywność, jak i ludzi, których można byłoby zamienić w niewolników - Niemcy wywieźli do Rzeszy ponad milion Polaków. Równoległym pomysłem było zamienienie tego terytorium w ''śmietnik rasowy'' - planowano przesiedlić tu m.in. wszystkich Żydów żyjących na ziemiach kontrolowanych przez Niemców. Ten plan nie został jednak wcielony w życie.
Od 1941 r. Frank i Himmler, generalnie bardzo ostro skonfliktowani ze sobą, zgadzali się, że GG nie będzie już miejscem, gdzie będzie się wysyłać niechciane grupy ludności, tylko zostanie zgermanizowane. Himmler chciał zacząć to robić jeszcze w czasie wojny. Zależało mu na jak najszybszym wyrzuceniu Polaków na Wschód, za Ural. Nieliczni Polacy, którzy zostaliby w Polsce, byliby zamienieni w niewolników. Frank opowiadał się za takim samym rozwiązaniem, ale chciał to trochę rozciągnąć w czasie, aby móc się dłużej cieszyć władzą w GG.

Hans Frank twierdził, że w październiku 1939 r. Hitler powiedział mu - co możemy przeczytać w jego dzienniku - iż ''zamierza utrzymać ten obszar w charakterze rezerwatu polskości, zabezpieczyć go jako swoiste państwo szczątkowe, które w przyszłości zostanie Polakom zwrócone''. Czy można wierzyć tej relacji?

To prawdopodobne, że tak było w rzeczywistości. Z naszej perspektywy wydaje się to niemożliwe, ponieważ wiemy doskonale, co się stało później: Hitler wygrał wojnę z Francją, zaatakował Związek Sowiecki, a GG stało się terenem, na którym mordowano ludzi bez opamiętania. Jednak jesienią 1939 r. wojna z Polską była jego pierwszą wojną i nie było wiadomo, jak dalej sytuacja się potoczy. Hitler rzeczywiście jeszcze wtedy mógł patrzeć na Polskę jako na kartę przetargową w ewentualnych negocjacjach z Francją i Wielką Brytanią, które zachowywały się raczej biernie. Hitler bardzo szybko zmienił jednak zdanie w tej kwestii i zaczął patrzeć na GG jako na terytorium, które na zawsze już będzie niemieckie.
Poza tym wiemy, jak ważny był Lebensraum dla nazistów. Nawet więc gdyby w 1939 r. doszło do utworzenia ''państwa szczątkowego'', to i tak widniałoby ono na liście kolejnych celów III Rzeszy. Hitler prędzej czy później znów rozkazałby swojej armii iść na wschód.

Jak zmieniała się sytuacja GG po upadku Francji?

Niemcy rozpoczęli okres dominacji na kontynencie, więc po prostu nie musieli się niczym przejmować. Mogli robić z podbitymi ludami to, co chcieli. Frank sam powiedział, że reszta świata przygląda się temu, co się dzieje we Francji, więc GG znalazło się jakby za zasłoną dymną. Przypomnijmy, że z atakiem na Francję zbiegła się ludobójcza Akcja ''AB'', która wymierzona była głównie w polskie elity. To oczywiście nie był przypadek.

Polacy świetnie znają niemieckie powiedzenie ''Ordnung muss sein''. Jak dobrze była zorganizowana niemiecka machina okupacyjna w GG?

U Niemców świetnie funkcjonowała machina do mordowania ludzi, ale zarządzanie GG było u nich fatalne. Niemiecka administracja w GG była wręcz zdezorganizowana. To był jeden wielki chaos. O ile wśród Niemców panowała zgoda, że te tereny staną się ostatecznie częścią Niemiec, o tyle ludzie, w których rękach był los GG, rywalizowali ze sobą. Legendarna jest już ostra rywalizacja o władzę między Hansem Frankiem i administracją cywilną a SS i policją w osobie Friedricha Krügera, który był człowiekiem Himmlera. Chaosowi w zarządzaniu nie pomagało też to, że wśród niemieckich okupantów rozpleniła się korupcja. Nie mogło być zresztą inaczej, jeżeli sam Frank dawał jak najgorszy przykład. GG było bardzo dysfunkcjonalnym reżimem.

Skąd się wzięła ta przedziwna rywalizacja między administracją cywilną a SS i policją?

Praprzyczyną tego stanu rzeczy była wzajemna niechęć między Frankiem i Himmlerem sięgająca początku lat 30. To była zwykła walka o władzę. Obaj byli z Bawarii i obaj chcieli zajść jak najwyżej. Chociaż był moment - było to pod koniec 1939 r. - kiedy Frank i Himmler (oraz Krüger) potrafili zawiesić ten konflikt. Wspólnym zagrożeniem były dla nich wpływy Wehrmachtu na terenie okupowanej Polski. Bardzo szybko jednak stary konflikt rozgorzał na nowo - poszło o kontrolę nad nowo utworzonymi pomocniczymi siłami policyjnymi. Hitler jednak zwykle stawał po stronie Himmlera, a Frank nie śmiałby kwestionować zdania swojego Führera.

Frank nieraz zdawał się niechętnym okiem patrzeć na zbyt duży terror policji i SS w stosunku do ludności cywilnej...

Nie chodziło jednak wcale o kwestie humanitarne, tylko praktyczne. To był inteligentny człowiek. Frank uważał, że zbyt duży terror może przynieść Niemcom więcej kłopotów niż pożytku - trudniej będzie kontrolować ludność zamieszkującą GG. Jednak Frank był mało skuteczny. Za każdym razem, gdy wysuwał pomysł zwiększenia racji żywieniowych dla Polaków, by łatwiej mu było kierować GG, jego uwagi nie spotykały się ze zrozumieniem w Berlinie. Jego zdaniem lepiej było używać terroru wymierzonego w konkretne grupy ludności zamiast ślepego terroru. Nie miał nic przeciwko mordowaniu polskiej inteligencji.

Jakim władcą był Hans Frank?

Ten człowiek utożsamiał się z GG – patrzył na nie jak na swoje udzielne księstwo. Nie znał żadnego umiaru w rabowaniu podległego mu majątku. Wywoził ogromną liczbę dzieł sztuki do swojej posiadłości w Niemczech, natomiast w okupowanej Polsce zajmował wspaniałe pałace. Z zachłanności słynęła też jego żona Brigitte. Frank był bardzo próżny, co widać z lektury jego dziennika. Ten dziennik ma 38 tomów! Była to ''kopalnia wiedzy'' dla prokuratorów z Norymbergi.
Frank był też niezwykle okrutny, choć czasem starał się przedstawiać jako przyjaciel Polaków - swoich ''poddanych''. On naprawdę chciał, żeby Polacy go kochali. Uważał, że to możliwe, że można będzie przeciągnąć na stronę Niemców ''zwykłych'' Polaków (choć zdawał sobie sprawę, że elity są nastawione zdecydowanie antyniemiecko).

No właśnie. Nie brakowało nazistowskich dygnitarzy, którzy uważali, że Frank się po prostu spolonizował.

To prawda, ale chyba jedynie na tle Himmlera Frank mógłby wyglądać na ''spolonizowanego'' Niemca... Jeszcze raz podkreślę: Frank jedynie z przyczyn czysto praktycznych czasem opowiadał się za nieco łagodniejszymi metodami okupacyjnymi.

''Polacy byli następni po Żydach do wymordowania'' – często słyszy się w Polsce taką opinię. Czy rzeczywiście Niemcy planowali wymordowanie wszystkich Polaków, tak jak chcieli wymordować wszystkich Żydów?

Nie, Niemcy nie przewidywali tego samego w stosunku do Polaków. Nie planowali przeprowadzić systematycznego ludobójstwa w obozach śmierci. Polacy byli jednak przeznaczeni - w przypadku powodzenia na frontach - do przesiedlenia na Wschód. A to oznaczałoby w zasadzie to samo. Polacy jako naród znikliby z kart historii.

Rozmawiał Piotr Włoczyk, Historia Do Rzeczy

Martin Winstone jest brytyjskim historykiem, specjalizuje się w niemieckiej polityce okupacyjnej.

Źródło artykułu:Historia Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)