PolskaMaciej Z.: po cichu myślę, że Jarek Zabiega ma lepiej

Maciej Z.: po cichu myślę, że Jarek Zabiega ma lepiej

- Po cichu bardzo często sobie myślę, że Jarek ma już lepiej. Bo nie ma nad sobą tego całego odium dramatu, tego wszystkiego, co się stało – w wywiadzie dla TVP2 mówił Maciej Z., uznany za winnego nieumyślnego spowodowania wypadku ferrari w lutym 2008 roku i śmierci swojego kolegi, Jarosława Zabiegi.

04.01.2013 | aktual.: 04.01.2013 12:06

- Niedawno w tamto miejsce zostałem zawieziony, stanąłem pod tym filarem. Poczułem przerażenie i smutek. To było miejsce, które zmieniło moje życie, a Jarka zakończyło. Jest mi smutno, że nie było całkiem odwrotnie. Chciałbym w tamtym miejscu zostać na zawsze, ale nie chciałbym Jarkowi życzyć tych wszystkich dramatów, które mam ja – mówił w "Pytaniu na śniadanie" Maciej Z.

- Byłem na grobie Jarka. W telefonie mam nawet zdjęcia tego grobu. Na mojej ścianie wisi taki kolaż. Zdjęcia auta przed wypadkiem, wypadku, auta po i zdjęcie grobu Jarka - dodał dziennikarz motoryzacyjny skazany za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. – Żeby było śmieszniej – we własnym telefonie noszę zdjęcia ściągnięte z internetu żeby pamiętać, co się stało, o co chodziło – wyznał.

W rozmowie z Hanną Lis przyznał, że "Jarek był bardziej przyjacielem, partnerem, z którym miał pracować". – Robiliśmy różne rzeczy do programu razem. Bardzo często o nim myślę. To myśli smutne. Coś poszło nie tak....

Zientarskie zapytany raz jeszcze, czy wolałby być na miejscu Jarka, odpowiedział: – Pytanie po pierwsze, kto był kierowcą, a kto pasażerem. To pierwsza rzecz. Dalej mówił: "nikt tego samochodu nie rozpędził na siłę. Niezależnie od tego, kto prowadził – robił to świadomie i na własne życzenie".

Po chwili dziennikarz skazany przez warszawski sąd na trzy lata wiezienia, dodał: – Bliskim Jarka chciałbym powiedzieć przepraszam za siebie i za to, że wtedy przyjechałem do Jarka tym autem. Zwykle, to takie moje domyślenie, jak miałem jakieś fajne auto do dyspozycji, a do programu miałem ich bardzo dużo – za każdym razem podjeżdżałem do kogoś, żeby to auto pokazać i żeby ten ktoś się przejechał. Przepraszam za swoją pasję i za wszystko, co doprowadziło do tragedii.

"Morderca to ktoś, kto robi coś świadomie"

Maciej Z. wielokrotnie podkreślał, że samego wypadku z 2008 roku nie pamięta. – Jest mi z tego powodu bardzo przykro i bardzo źle. Ale tego w ogóle nie mam tego w mojej pamięci. Nie ma wypadku, jakiegoś czasu przed nim i jakiegoś czasu po. Mam problemy z pamięcią tymczasową. Zapisuję sobie w telefonie, mam taką opcję kalendarz, z kim się umówiłem – mówił. – Pojawia się myśl tylko taka, gdyby w tym aucie mnie w ogóle nie było. To cena mojej wielkiej pasji.

Co czuje, gdy widzi, jak ludzie w Internecie nazywają go mordercą? – Smutek i przerażenie. Przerażenie to bardzo dobre słowo. Tyle, że morderca to dla mnie ktoś, kto robi coś świadomie. Chce pozbawić kogoś życia – odpowiadał.

Na antenie telewizyjnej "Dwójki" Maciej Z. mówił także o tym, że zdaje sobie sprawę, że wypadek mógł przeżyć "jak jakieś warzywo". Jak wygląda jego życie teraz? – Jem i żyję – odpowiedział. Mówił także, że boi się dalszego biegu sprawy, dalszego ciągu sądowych batalii. A jego marzenie – to normalność. Czy wciąż kocha samochody? – Pasja ciągle została. Miałem w życiu szczęście, ze zarabiałem na tym, co kochałem i co umiałem robić

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (899)