"Lub czasopisma" umorzone
Dlaczego zastępca prokuratora generalnego
Kazimierz Olejnik był tak zdumiony informacją, że umorzono
śledztwo w sprawie "lub czasopisma"? Bo wcześniej prokuratura
apelacyjna dostała na piśmie polecenie, by zarzuty postawić -
pisze "Gazeta Wyborcza", która dowiedziała się, że Prokuratura
Krajowa wydała prokurator prowadzącej sprawę pisemne polecenie
jeszcze za czasów rządu Leszka Millera - w ramach nadzoru, jaki
sprawowała nad tym śledztwem.
Prokuratura Krajowa poleciła, by zarzut sfałszowania rządowego projektu ustawy postawić trzem osobom: Janinie Sokołowskiej, Iwonie Galińskiej z KRRiT i Tomaszowi Łopackiemu z Ministerstwa Kultury. Prokuratura Krajowa uważała, że cała trójka świadomie uczestniczyła w fałszowaniu ustawy medialnej. Usuwając słowa "lub czasopisma", zmienili warunki, na jakich firmy wydawnicze mogły kupić telewizję - podaje dziennik.
Sejmowa komisja śledcza ustaliła, że zmiana została wprowadzona w komputerze Galińskiej, był przy tym Łopacki, a wszystko nadzorowała Sokołowska. Kilka godzin wcześniej cała trójka wmówiła prawniczce Rządowego Centrum Legislacji, że rząd przyjął projekt bez "lub czasopisma" - informuje "Gazeta Wyborcza". Grzegorz Kurczuk, minister sprawiedliwości w rządzie Millera, powiedział wczoraj dziennikowi: Prokuratura Krajowa na bieżąco interesowała się postępami w tym śledztwie i informowała mnie o nich. Sam żadnych poleceń nie wydawałem, zresztą nie mam takich uprawnień.
Kiedy w piątek decyzja o umorzeniu sprawy została ujawniona, zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik był zaskoczony. Zapowiedział, że decyzję tę przeanalizuje i sprawdzi, jak mogło do niej dojść. Nie wykluczył, że może zostać uchylona - pisze "Gazeta Wyborcza". Po umorzeniu śledztwa w sprawie "lub czasopisma" trzeba by zburzyć 90% polskich więzień, bo siedzą w nich w większości ludzie skazani na podstawie znacznie słabszego materiału dowodowego - komentował w sobotę w Białymstoku wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz (SdPl). (PAP)