PolskaKulczyk musi uważać co mówi

Kulczyk musi uważać co mówi

Nie tyko z czynów, ale i ze swych słów
będzie się tłumaczył najbogatszy Polak przed sejmową komisją
śledczą ds. PKN Orlen. Bo nawet w sprawie kluczowych faktów Jan
Kulczyk przedstawiał w mediach różne wersje wydarzeń - pisze
"Rzeczpospolita".

30.11.2004 | aktual.: 30.11.2004 07:03

Przed komisją Kulczyk będzie musiał dużo bardziej uważać na słowa. Już na wstępie przesłuchania szef komisji Józef Gruszka przypomni mu o kodeksie postępowania karnego i przeczyta pouczenie o obowiązku mówienia prawdy. Uprzedzi, że za zeznanie nieprawdy lub zatajenie prawdy grożą trzy lata więzienia. Żadne sankcje nie groziły bizmensmenowi podczas udzielania wywiadów, stąd może tak dużo różnych wersji wydarzeń, jakie przedstawiał on w mediach - donosi "Rzeczpospolita".

Rzecz najbardziej sporna dotyczy łapówki, jaką mieli wziąć od Rosjan były minister skarbu Wiesław Kaczmarek i ówczesny szef Nafty Polskiej Maciej Gierej za pomoc w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. W grę wchodziło 5 milionów dolarów. To informacja, jaką Jak Kulczyk miał usłyszeć w Wiedniu w lipcu 2003 r., podczas spotkania z rosyjskim agentem Władimirem Ałganowem. I powiadomił o tym ówczesnego szefa rządu Leszka Millera oraz szefów AW i ABW.

Przez kilkanaście miesięcy ta informacja nie tylko krążyła po warszawskich salonach (pytali o to Kaczmarka m.in. Marek Ungier i Marek Borowski)
, ale zajmowały się nią ABW i prokuratura - Kaczmarek i Gierej byli podsłuchiwani. Po kilku miesiącach ABW uznała, że pogłoski o łapówce są wyssane z palca. Gdy w październiku 2004 roku sprawa - dzięki komisji śledczej - została nagłośniona, pierwsze wypowiedzi głównych bohaterów tamtych wydarzeń były jednoznaczne - informuje "Rzeczpospolita".(PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)