Książka na zgodę
Młodzi Niemcy i Polacy z okolic Zgorzelca i Goerlitz ostatnio częściej dziwią się na lekcjach historii. – To Polacy też doznali przesiedleń? – nie kryją zaskoczenia Niemcy. – Więc nie wszyscy Niemcy byli potulni wobec Hitlera? – wtórują im Polacy.
18.05.2007 | aktual.: 18.05.2007 06:26
To efekt nowych materiałów pomocniczych do nauki historii. Napisali je polscy i niemieccy historycy. Na ich podstawie nauczyciele z obu stron granicy przygotowali scenariusze lekcji o latach 1933–1949. Identyczne dla młodych Polaków i Niemców. Na razie korzystają z nich licealiści ze Zgorzelca, Nowej Soli i Bogatyni. A także gimnazjaliści z niemieckich miast Hoyerswerde, Niesky i Goerlitz.
– Moi uczniowie nie wiedzieli, jak Polacy walczyli w czasie wojny – mówi „Gościowi” Ute Richter, nauczycielka historii w Hoyerswerdzie. – Mówią mi teraz, że to jest bardzo interesujące. I że chcą wiedzieć o tym jeszcze więcej. Bo w naszych książkach nic dotąd nie pisali o stronie polskiej, tylko o wojnie Niemców – dodaje.
Hrabina i służąca
Wkrótce materiały ukażą się w formie dwujęzycznej książki, wraz z filmem o polskich i niemieckich świadkach historii. Na polskiej młodzieży wielkie wrażenie robi opowieść hrabiny Elizabeth von Nostitz von Wiedebach, która urodziła się w majątku pod Szczecinem. Jej ojciec przeciwstawił się nazistom i wylądował za karę w obozie. – Licealiści z wielką uwagą słuchali też relacji Ursuli Waage o życiu w oblężonym przez Sowietów Wrocławiu – mówi Dorota Czajkowska, nauczyciel historii z LO w Zgorzelcu. – Tego w zwykłych podręcznikach nie ma. Jest pierwszy września, przebieg walk i czyny przywódców. Ale jak wyglądała wojna oczami zwykłego Niemca, to dla moich uczniów było szczególnie ciekawe – dodaje.
Po wkroczeniu Sowietów 16-letnia Ursula została przez dwa lata w Polsce, bo opiekowała się umierającą matką. Pracowała jako służąca u Polaków. Wtedy czasem czuła się upokorzona. – Jednak w jej opowieści nie ma żadnej złości, ona jest bardzo dobrze nastawiona do Polaków. To kobieta wielkiej klasy. Jej relacja to jest opis powolnego dochodzenia do zrozumienia, do czego tak naprawdę doprowadziła wojna – ocenia Kinga Hartmann z kuratorium w Bautzen, z pochodzenia Polka. To pani Kinga wymyśliła te polsko-niemieckie materiały i kieruje całym projektem „Zrozumieć historię – kształtować przyszłość”. Kuratorium w Bautzen zdobyło na ten cel dotację z Unii Europejskiej. Z kolei młodzi Niemcy z przejęciem słuchają opowieści polskiego lekarza Zbigniewa Tomaszewskiego, rodem spod Tarnopola. Sowieci zabili mu ojca – policjanta – w Katyniu. Później dali rodzinie godzinę na spakowanie się i wywieźli do Kazachstanu. Po wojnie przywieźli go pociągiem wprost na Dolny Śląsk. Zbigniew nigdy publicznie o tym nie wspominał w czasie
PRL-u. Bał się. Dopiero teraz o tym mówi. Mieszka w Lubaniu niedaleko Zgorzelca.
Grzeczny jak Polak
To dla Niemców nowość. Na ogół nie mają pojęcia, przez jakie piekło przeszli ci Polacy, którzy później zamieszkali w opuszczonych przez Niemców domach. Celebrują pamięć o swoich „wypędzeniach”. Na przykład w Goerlitz dotknęły one co szóstego Niemca. Jednak nie do końca zdają sobie sprawę z przyczyn, które do „wypędzeń” doprowadziły. – Znam pewną Polkę, która przyjmuje niemieckie wycieczki i lubi Niemców. Ale w rozmowie ze mną wybuchnęła: „Ci Niemcy tyle opowiadają o swoich cierpieniach z okazji wysiedleń, ale nigdy mnie nie zapytali o moje straszne przejścia” – wspomina dr Kazimierz Wóycicki, dyrektor oddziału IPN w Szczecinie, który napisał do książki kilka rozdziałów. – Zapytałam tę panią, dlaczego sama tego swoim niemieckim gościom nie opowiedziała. Okazuje się, że Polka chciała być grzeczna, więc milczała. Tymczasem nie wolno się bać! Jak coś leży na wątrobie, to powiedzieć! Dobrze, że wysłuchujemy opowieści Niemców, ale oni też mogą posłuchać o przeżyciach naszych rodziców i dziadków – mówi. Wtóruje mu
Kinga Hartmann: – Słabością Polaków jest to, że w takich rozmowach przytakują, żeby być grzecznym. A swoje żale wylewają dopiero we własnym gronie – ocenia. A jednak historia Polaków może być dla Niemców ciekawa. Niemcy mają świadomość, że ich rodacy popełniali w czasie wojny straszne zbrodnie, ale często nie znają konkretnych przykładów. Zwykle mylą powstanie warszawskie z żydowskim powstaniem w getcie. – Saksońscy uczniowie nie mają pojęcia o skali polskiego oporu w czasie II wojny, nie wiedzą o Armii Krajowej. Słyszeli tylko, że w Polsce byli „Partizanen” – mówi Kinga Hartmann. – Saksońskie podręczniki wspominają, że Polska doznała rozbiorów, czyli była słaba. Następna wzmianka jest dopiero z okazji niemieckiego Blitzkriegu w 1939 roku. W pamięć mniej wyrobionego ucznia zapada więc obraz wiecznie słabej Polski, po której gdzieś tam latają jacyś partyzanci. Za mało miejsca podręczniki poświęcają też roli Polski w demokratyzacji Europy – uważa.
Młodzi Niemcy sporo wiedzą o historii swoich francuskich sąsiadów. Ale naszych dziejów nie znają. W podręcznikach mają zaledwie żałosne strzępki informacji o Polsce. – W europejskich podręcznikach Polska to jakiś dziwaczny kraj, który nagle spadł z nieba wraz z „Solidarnością” – uważa prof. Wojciech Roszkowski, europoseł i autor kilku podręczników do historii.
Przyjaciel Niemiec
Za kilka miesięcy z książki będą mogli skorzystać nauczyciele z całej Saksonii i z województwa dolnośląskiego. A także z innych regionów. – Wystarczy, że dodadzą jakiś przykład dotyczący ich małych ojczyzn. My na przykład opisaliśmy niemiecką opozycję antyhitlerowską z dolnośląskiej miejscowości Krzyżowa – mówi dr Krzysztof Ruchniewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, jeden z autorów. Innym autorem jest niemiecki historyk Tobias Weger, wielki przyjaciel Polski. Niemieccy nauczyciele szczerze przyznają, że nie wiedzieli o szczegółach bolesnej historii swoich sąsiadów Polaków. – Ale Niemcy dzięki ogromnemu poczuciu winy za wojnę nauczyli się pokory, więc umieją się przyznać też do niewiedzy. My, Polacy, się nie przyznajemy, ale też sporo nie wiemy – mówi Kinga Hartmann. – Bo w którym polskim podręczniku znajdzie pan informacje o niemieckich przeciwnikach Hitlera? Albo sprawa powstania przeciwko komunizmowi w NRD. W Goerlitz zginęło kilka osób w 1953 roku, jest w mieście tablica ku ich czci. Pytałam kilku kolegów,
nauczycieli ze Zgorzelca, co wiedzą o tych wydarzeniach, i nie uzyskałam odpowiedzi – uśmiecha się.
Według niej uczniowie muszą się poznać, choćby ze względu na sytuację polityczną polsko- -niemieckiego pogranicza. Na wschodzie Niemiec wielu zwolenników ma partia NPD, przez niektórych oskarżana o sentyment do nazizmu. A na zachodzie Polski jeszcze niedawno wielu ludzi wybierało postkomunistów. – Dlatego w sposób głęboko chrześcijański trzeba szukać dróg pokazania prawdy młodym ludziom po obu stronach tej granicy. W przeciwnym wypadku historia będzie psychicznie obciążać nowe pokolenie – przekonuje Kinga Hartmann. – Jan Paweł II powiedział: „To Bóg zdecydował, że Polacy i Niemcy są sąsiadami”. Więc się z Niemcami zaprzyjaźnijmy. A przyjaźń jest dopiero wtedy, gdy przyjaciele mówią ze sobą też o trudnych sprawach – mówi z pasją.
Przemysław Kucharczak