Krzysztof Ibisz cudem przeżył
Lipcowe upalne popołudnie. Idealne warunki do jazdy, widoczność bez zarzutu.
Tuż przed Białobrzegami, na trasie z Radomia do Warszawy doszło do czołowego
zderzenia vana - granatowej Hondy Shuttle z białym Volkswagenem Passatem
kombi. Kierowcą Hondy był Krzysztof Ibisz (38 l.), który wiózł z wczasów do
domu swoją mamę, Mirosławę (66 l.).
27.07.2004 | aktual.: 27.07.2004 10:09
Jadę spokojnie, aż nagle, gdzieś 3-4 metry przede mną wyrasta samochód, który wjeżdża na mój pas ruchu! To były ułamki sekund, nic nie mogłem zrobić, nawet uciec w bok - opowiada „Faktowi” roztrzęsiony pan Krzysztof. Ten samochód od razu jechał jakby bokiem, być może wpadł w poślizg. Nawet nie pamiętam czy kogoś wyprzedzał.
Pisk opon, a zaraz potem straszliwy huk. Prezentera Polsatu i jego mamę uratowały poduszki powietrzne. Moja mama była przekonana, że już się palimy. Na szczęście był to tylko dym z poduszek... - mówi Ibisz.
Pan Krzysztof błyskawicznie wyskoczył z samochodu, położył swoją ranną mamę na trawie i pobiegł do Volkswagena, aby wyłączyć silnik. Bał się, że stanie w płomieniach. Rozpaczliwie próbował nawiązać kontakt z pasażerem. Był nieprzytomny, ale jeszcze żył - mówi Ibisz drżącym głosem.
”Erka”, policja i straż pożarna przyjechały błyskawicznie. Reanimację pasażera Volkswagena zaczęła wcześniej pielęgniarka, która przypadkowo przejeżdżała obok miejsca wypadku. Zatrzymała się bez wahania. Panią Mirosławę Ibisz od razu zabrano do karetki. Trafiła do szpitala w Radomiu. Ma złamane żebra i prawdopodobnie pęknięty mostek - martwi się jej syn. Była oczywiście przypięta pasami, ale przeciążenia okazały się zbyt silne. W szpitalu będzie kilka dni, ale nie musi być w gipsie.
Pasażera Passata wyciągali strażacy tylnymi drzwiami. To straszne! Musieli przecinać karoserię - opowiada przejęty prezenter Polsatu. Wyglądał jakby spał.
Panu Krzysztofowi nic się nie stało, jest jednak bardzo potłuczony, wszystko go boli. Kierowca jednak trzyma się kierownicy, więc nie jest aż tak bardzo narażony na złamania - wyjaśnia. Prezenter bardzo przeżywa, że w wypadku zginął człowiek.
Niestety, nie udało się uratować tego człowieka... Nawet nie wiem kiedy on zmarł, chyba jeszcze na drodze - mówi łamiącym się głosem Krzysztof. Palę mu w domu lampkę oliwną - mówi smutno.