Krótka historia odcinania - Igor Zalewski dla WP

Od kilku dni Młodzież Wszechpolska nie ma już nic wspólnego z Ligą Polskich Rodzin. Wszelkie kontakty zostały zerwane. Dotychczasowy prezes MW, który jest posłem LPR, przestał być prezesem. Jest nowy prezes. Nie wiadomo czy lepszy, ale na pewno kompletnie odizolowany od partii Romana Giertycha. Przy tejże ma powstać nowa młodzieżówka. Bez żadnych brunatnych skojarzeń. Ciach! Roman Giertych odciął przeszłość gruba linią. I spokój.

Krótka historia odcinania - Igor Zalewski dla WP
Źródło zdjęć: © WP.PL

18.12.2006 07:13

To – oczywiście – robienie z ludzi idiotów. Tyle, że nie Giertych pierwszy i nie ostatni. Właściwie od roku 1989 politycy udają, że nie są już tym, kim byli wcześniej, tylko zupełnie kim innym. Najgrubszy przekręt w tym stylu zrobili oczywiście komuniści, którzy w ciągu jednej nocy zamienili się w socjaldemokratów. Giertych odciął się od garstki skinów, którzy po pijaku robili Hail Hitler, podpalali swastyki oraz udawali kopulacje. I raczej ma przerąbane, bo mało kto da się na to nabrać. Kwaśniewski, Oleksy i Miller odcinali się od Grudnia 70, stanu wojennego, kopalni Wujek, generała Jaruzelskiego, kartek na cukier i mnóstwa pomniejszych koszmarów, a jednak udało im się nam wmówić, że oni to nie oni. Oczywiście, do czasu. Bo potem naknocili na swoje konto, no i następne pokolenie, wnuczki postkomunizmu, musi odcinać się od poprzedników. Wojciech Olejniczak i Jerzy Szmajdziński z Leszkiem Millerem nie maja wspólnego nic, albo prawie nic. Odcięli się. Samoobrona z kolei odcina się od Stanisława Łyżwińskiego.
I tego wszystkiego, z czym się człeczyna ów kojarzy. Jeśli ktoś molestował kobiety, to nie Samoobrona. To Łyżwiński. Samoobrona i Łyżwiński są jak biegun północny i południowy. Nie ma na Ziemi nic bardziej od siebie odległego.

Najdziwniejsze są jednak odcięcia tych, którzy uważają, że nie ma się od czego odcinać. Na przykład politycy Unii Wolności są niezmiennie dumni z dokonań swej partii. Mimo wszystko założyli nową, która udawała, że nie jest Unią Wolności, tylko zupełnie inną, nieznaną nikomu Partię Demokratyczną, która wzięła się właściwie znikąd. Zawsze było mi trudno zrozumieć po co to zrobili. Skoro ich partia była taka świetna, dlaczego udawali, że zakładają nową? Może nie znali historyjki o szefie Harleya-Davidsona, którego spytano kiedyś, co by chciał poprawić w wizerunku swej marki. Odparł, że nie chce nic zmieniać, dopóki faceci tatuują sobie nazwę jego firmy na przyrodzeniu. Ci, którzy wydziergali sobie Unię Wolności musieli się głupio poczuć po zmianie nazwy ukochanego ugrupowania. Zresztą od Unii Wolności odcinał się bardzo mocno Donald Tusk, który czas jakiś był wiceprzewodniczącym tej zacnej partii nieboszczki. Kiedy jednak kandydował na prezydenta, nawet się o tym nie zająknął. Ot, nieistotny fragment w
życiorysie.

Z kolei Jarosław Kaczyński nie tak dawno odciął się od warchołów z Samoobrony. Ale wkrótce potem się… Jakie będzie przeciwieństwo do „odciął”? Przyciął? Może przyszył? Wkrótce potem Kaczyński się do Samoobrony przyszył. A jego uzależnienie od Leppera jest tak duże, że może powinien się zaszyć.

I jakiż z tego wszystkiego płynie morał? Być może niektórych to zaskoczy, ale optymistyczny. Jeżeli politycy udają czasem przed nami kogoś innego, to znaczy, że są rzeczy, których się wstydzą. A to już naprawdę coś.

Igor Zalewski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)