Radny Łukasz Wantuch nie chce bezdomnych w Krakowie
Krakowscy bezdomni z zakazem wstępu do centrum miasta? Radny Wantuch chciałby ich przenieść na obrzeża. Przeszkadzają mu tłumy "pijanych, brudnych i śmierdzących" bezdomnych na Plantach.
Na krakowskich Plantach bezdomnym są regularnie rozdawane posiłki pod hasłem "Zupa na Plantach". Akcja nie podoba się krakowskiemu radnemu Łukaszowi Wantuchowi, należącemu do klubu radnych prezydenta Jacka Majchrowskiego. Na swoim profilu na facebooku zapytał, czemu musi być prowadzona akurat na Plantach. Zasugerował, że centrum miasta to nie jest odpowiednie miejsce dla bezdomnych.
Zupa ich przyciągnie
Radny nie chce być odebrany jak ktoś, kto dyskryminuje osoby wykluczone. - Wiem, że wyszedłem na potwora. Jednak chcę podkreślić, że nie jestem przeciwnikiem rozdawania jedzenia bezdomnym. Tylko niech to się nie dzieje na Plantach. Człowiek idzie tam odpocząć, a musi znosić nagabywanie brudnych ludzi. Albo nie może usiąść na ławce, bo śpi na niej pijany i śmierdzący bezdomny. Regularne rozdawanie zupy przyciągnie ich jeszcze więcej. Może nawet z miejscowości pod Krakowem zaczną tu przyjeżdżać.
Gdzie, w takim razie, bezdomni mieliby dostawać pomoc? - Lepiej, żeby to sie działo na obrzeżach miastach. Albo na Błoniach. - sugeruje Wantuch. I dodaje: - Dzięki umieszczeniu posta na facebooku dowiedziałem się, że brakuje łaźni dla tych ludzi. Na kąpiel muszą czekać trzy dni i tu widzę sens działania. Spróbuję zorganizować im jakieś kontenery, w których mogliby się myć.
Strach przed człowiekiem
Wypowiedź radnego wzbudziła dwie przeciwstawne reakcje. Z jednej strony oburzenie, że radny chce odsuwać ludzi tylko dlatego, że nie udało im się w życiu. Z drugiej pojawiły się głosy, że ma rację, bo bezdomni przynoszą mieszkańcom wstyd przed turystami. I, że nie powinni być wizytówką Krakowa.
A co o całej sprawie myśli organizator akcji "Zupa na plantach", Błażej Strzelczyk? - Jestem zdziwiony zachowaniem Łukasza. Na początku akcji, która trwa już pół roku, sam pomagał nam finansowo. Nie wiem skąd ta zmiana w podejściu. Najbardziej zasmuciły mnie komentarze ludzi pod jego postem. Nie rozumiem odsuwania kogoś tylko dlatego, że źle pachnie.
Strzelczyk, dodaje, że "Zupa na plantach" nie jest skierowana tylko do bezdomnych, ale do wszystkich mieszkańców. - W kolejce po jedzenie widzę też studentów czy zwykłych mieszkańców, którzy chcą się zintegrować. I o to chodzi. Wspólne spożywanie posiłku pozwala sie ludziom wzajemnie poznać. W tych trudnych czasach, kiedy konfilkty sie nasilają i rośnie strach przed drugim człowiekiem to jest szczególnie ważne.
Wrażliwość społeczna
Nie ulega wątpliwości, że akcja prowadzona przez Strzelczyka podnosi świadomość społeczną. I uczy chociażby, że resztek po świętach nie trzeba wyrzucać - można je oddać potrzebującym. Do takiego dzielenia się zachęcał w trakcie swojej wizyty w Krakowie papież Franciszek i, tym samym, stał się jedną z inspiracji dla przedsięwzięcia.
- Chcę, żeby ludzie spotykali bezdomnych, bo tylko wtedy może wzrosnąć wrażliwość społeczna względem nich. - podkreśla Strzelczyk. Mimo, że bezdomność spadła w ostatnich latach, ciągle jest wyraźnym problemem. Miejsca do życia pozbawionych jest ponad 33 tys. Polaków. Większość trafiła na ulicę z powodu eksmisji.
Przeczytaj o książce napisanej przez bezdomnych: Niewidzialny druk istnieje. Ta książka to udowadnia