Konferencja rodziców Madzi
Katarzyna i Bartłomiej Waśniewscy ujawniają nowe fakty
Rodzice Madzi na konferencji prasowej - zdjęcia
W Mysłowicach odbyła się konferencja prasowa detektywa Krzysztofa Rutkowskiego i rodziców Madzi z Sosnowca.
- Spotkanie jest w związku z tym, że pod adresem Bartka i Katarzyny zostało skierowanych wiele medialnych zarzutów. Zarzutów, które powinny być w jakiś sposób podparte lub potwierdzone przez samych zainteresowanych. Głos na konferencji zabierze matka i ojciec Bartka, który był przy kontroli wlotów kominowych - rozpoczął Krzysztof Rutkowski.
- Ci młodzie ludzie zaczęli nowe życie, tymczasem po rewelacjach "Gazety Wyborczej" przed ich mieszkaniem zebrała się duża grupa ludzi, która chciała ich zlinczować. Co będzie jeśli Bartek się powiesi? - to pytanie Rutkowski skierował do dziennikarza "Gazety Wyborczej", Marcina Pietraszewskego
Po Rutkowskim głos zabrał ojciec Madzi. - Mogę potwierdzić tylko jedną informację z artykułu, który pojawił się w "Gazecie Wyborczej". Szukaliśmy informacji o zaczadzeniach, bo w okresie zimowym chcieliśmy wiedzieć, jak się przed czymś takim ustrzec - tłumaczył Bartek Waśniewski. - Nakręcanie medialnego szumu jest bardzo dziwne. Te wiadomości nie są niczym poparte. Może ja pójdę sobie do gazety "Fakt" i napiszę artykuł, a ludzie sobie to rozdmuchają - ironizował ojciec Madzi.
(db/ib/PAP)
"Nie możemy wyjść na ulicę"
- My nie możemy teraz wyjść na ulicę. Co będzie jeśli nam coś się stanie? Kto weźmie za to odpowiedzialność? - pytał Bartek Waśniewski. Zaapelował do dziennikarzy o ujawnienie dowodów, które otrzymali od prokuratury. - Nieoficjalne źródła to może być sprzątaczka z toalety. Ja takich źródeł też mogę mieć na pęczki - mówił mąż Katarzyny.
"Szukaliśmy stron, jak palić w piecach"
Dziennikarze dopytywali,czy to prawda, że szukali w internecie informacji na temat cen trumien dla dziecka i zasiłku dla rodziców, którzy stracili dziecko. Bardzo emocjonalnie na te pytania zareagowała matka Bartka. - Mamy dość kłamstw na nasz temat! To jest nieuzasadnione - mówiła. Bartek Waśniewski tłumaczył, że nie szukali takich informacji w sieci. - Było podane, że na te strony wchodziliśmy kilkanaście dni przed dniem, w którym zginęła Madzia. Bardzo mnie to ciekawi, bo ja komputer kupiłem 10 dni temu. Mogę potwierdzić strony o zaczadzeniach, na które wchodziliśmy razem z Kasią. Szukaliśmy stron jak palić w piecach i weszliśmy m. in. na stronę straży pożarnej o objawach zaczadzeń i jak się przed tym ustrzec - dementował Waśniewski.
Rutkowski: o co tu chodzi?
- Sami jesteście zdziwieni, że doszło do konferencji, podczas której nie zostało powiedziane nic nowego. Co mamy na celu? O co tu chodzi? Zastanówmy się - apelował Rutkowski do dziennikarzy. - Gdybym miał konkretne dowody, zatrzymałbym rodziców Madzi w tym miejscu - zapewniał detektyw. - Nam zależy na tym, by to wszystko się wyciszyło - mówił ojciec Magdy
"Nie było takiej kartki"
Ojciec Madzi powiedział także, że nie było żadnej kartki z "listą, jak zabić dziecko". Tłumaczył również, że to on odmówił badania wariografem, bo zażywa leki psychotropowe.
"Nie możemy niczego powiedzieć"
Dziennikarze pytali rodziców, czy mogą jeszcze raz odtworzyć dokładny przebieg zdarzeń z 24 stycznia. - W tym momencie nie możemy niczego powiedzieć ze względu na dobro toczącego się śledztwa - powiedział Bartek Waśniewski. Matka Madzi nie zabrała głosu podczas konferencji. - Kasia jest w złym stanie psychicznym. Dzisiaj ja będę za nią mówił. Jesteśmy na kolejnej porcji leków. Proszę sobie wyobrazić, że otwiera pani okno, a ludzie krzyczą: "morderca, morderca!".
"To nie jest pytanie do mnie"
- Gdybym nie wierzył mojej żonie, nie siedziałbym tutaj - mówił Bartek Waśniewski. Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jego żona na początku twierdziła, że dziecko zostało porwane. - To nie jest pytanie do mnie. Nie muszę na nie odpowiadać - powiedział.
Matka Madzi milczała
Dziennikarze pytali, dlaczego Katarzyna Waśniewska przyszła na konferencję. - Nie zabiera głosu. Chcielibyśmy coś od niej usłyszeć. Po co tutaj przyszłą? - dopytywali. - Kasia jest dla mnie dzisiaj podporą. Nie przyciągnęliśmy jej tutaj na siłę. Nie zabiera głosu, bo może nie chce z wami rozmawiać - odpowiedział Bartłomiej Waśniewski. Po tych słowach Krzysztof Rutkowski zadecydował o zakończeniu konferencji.
Zaskarżą przedstawicieli mediów
Szef biura detektywistycznego Krzysztof Rutkowski zapowiedział, że rodzice nieżyjącej Magdy z Sosnowca zamierzają zaskarżyć do sądu przedstawicieli mediów, stawiających im bezpodstawne zarzuty. Chodzi m.in. o pojawiające się w mediach informacje, że na kilka dni przed śmiercią dziewczynki, korzystając z komputera jej rodziców, ktoś sprawdzał w internecie np. ile kosztuje trumna dla dziecka, ile wynosi zasiłek pogrzebowy czy jakie są objawy zatrucia tlenkiem węgla (śledczy zlecili m.in. badania zawartości hemoglobiny tlenkowęglowej w organizmie dziecka).
"Oskarżenia są bezpodstawne"
Rodzice nieżyjącej Magdy z Sosnowca zaprzeczają informacjom mediów, które nieoficjalnie przytaczają dowody mogące świadczyć o tym, że śmierć dziewczynki mogła być wcześniej zaplanowana. Oskarżenia pod swoim adresem uważają za bezpodstawne.
Rodzice Madzi w ogniu pytań
Według nieoficjalnych informacji mediów jeszcze przed zgłoszeniem zaginięcia Magdy z komputera jej rodziców sprawdzano w internecie m.in. ile kosztuje dziecięca trumna, ile wynosi zasiłek pogrzebowy oraz jakie są objawy zatrucia tlenkiem węgla. Śledczy - według mediów - mają być rzekomo w posiadaniu kartki, na której spisano powody, dla których warto pozbyć się dziecka.
Rutkowski zorganizował konferencję
W Mysłowicach rodzice Magdy i wspierający ich szef biura detektywistycznego Krzysztof Rutkowski zorganizowali konferencję prasową, podczas której odpierali medialne oskarżenia. Nie wypowiadała się jedynie matka Magdy - Katarzyna W. Jej mąż tłumaczył to złym stanem psychicznym żony, podkreślał, że mówi także w jej imieniu.
Wchodzili na te strony dla bezpieczeństwa
Bartłomiej Waśniewski zaprzeczył, by on i jego żona wchodzili na strony internetowe dotyczące pogrzebu, trumny dziecka, zasiłku pogrzebowego itp. przed śmiercią Magdy, nie wykluczył, że robił to ktoś z bliskich już po śmierci i odnalezieniu ciała. Przyznał, że wraz z żoną wchodzili na strony dotyczące zasad bezpiecznego palenia w piecu, zaczadzeń itp. - w trosce o swoje bezpieczeństwo, ponieważ ogrzewają mieszkanie paląc w piecu, a czasem mieli poczucie, że system kominowy może być niesprawny. Waśniewski - jak mówił - nic nie wie o tym, by w organizmie dziecka odkryto ślady hemoglobiny tlenkowęglowej.
Podda się ponownemu badaniu wariografem
Ojciec dziewczynki przyznał, że to on jest osobą, która nie zgodziła się na badanie wariografem. Przypomniał, że przeszedł takie badanie wcześniej, kiedy przeprowadzał je ekspert na zlecenie biura Rutkowskiego. Waśniewski zadeklarował, że podda się ponownemu badaniu, musi jednak wcześniej odstawić leki psychotropowe, chciałby też, aby prokuratura podała wyniki badania do publicznej wiadomości, by uciąć wszelkie spekulacje.
Ludzie gromadzą się pod ich oknami
Pytany o wcześniejsze zapowiedzi Rutkowskiego, zgodnie z którymi rodzice Magdy mieliby skarżyć media rozpowszechniające nieprawdziwe informacje na ich temat, Waśniewski odpowiedział, że rodzicom chodzi przede wszystkim o to "aby wszystko się uciszyło". Jak mówił, mimo zmiany miejsca zamieszkania, po doniesieniach mediów pod oknami ich mieszkania gromadzili się wrogo nastawieni ludzie.
"Nie majstrowano przy instalacji"
Podczas konferencji partner matki Bartłomieja Waśniewskiego, który był przy badaniach przewodów kominowych i pieca w mieszkaniu rodziców Magdy, powiedział, że prowadzone pod nadzorem prokuratury przez kominiarzy badania wykazały, że przewodów nie zatykano i nie "majstrowano" przy całej instalacji.
"Słyszałam gaworzenie"
Zaprzeczono także informacjom, jakoby Magda miała nie żyć już na dwa dni przed tym, zanim matka zgłosiła jej zaginięcie. Waśniewski zapewnia, że ma w telefonie zdjęcie dziewczynki zrobione u dziadków na dwa dni przed tragedią, także matka Bartłomieja, która rozmawiała z nim tego dnia przez telefon, słyszała wcześniej przez słuchawkę gaworzenie dziecka. - Dzień przed zdarzeniem Bartek do mnie dzwonił i słyszałam gaworzenie. Jesteśmy pewni, że wówczas Madzia żyła. Nie wiek, która to była godzina - zaznaczyła kobieta.
Sprawa Madzi
Zaginięcie sześciomiesięcznej Madzi zgłoszono 24 stycznia, padła sugestia, że została uprowadzona.
Sprawa Madzi
Półtora tygodnia później okazało się, że porwania nie było - matka Madzi wyjaśniła, że dziecko zmarło wskutek nieszczęśliwego wypadku, a ona w panice i ze strachu ukryła jego ciało. Potem wskazała miejsce jego ukrycia.
Sprawa Madzi
Wstępne wyniki sekcji zwłok potwierdziły, że dziewczynka zmarła po uderzeniu w tył głowy - według Katarzyny W., uderzyła o próg w mieszkaniu. Prokuratura postawiła matce zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, zagrożony karą 5 lat więzienia.
Sprawa Madzi
W minioną środę, relacjonując dalszy przebieg śledztwa, prokuratora poinformowała, że nadal analizuje także hipotezę dotyczącą udziału osób trzecich w całej sprawie - co najmniej czyjąś pomoc w ukryciu ciała dziecka.
Sprawa Madzi
Śledczy poinformowali także o badaniu przewodów kominowych w mieszkaniu oraz zabezpieczeniu do badań komputerów rodziców i bliskich dziewczynki.
Sprawa Madzi
Prokuratura dotąd nie skomentowała późniejszych doniesień i spekulacji mediów, mogących świadczyć, że śmierć Magdy była wcześniej zaplanowana.
Sprawa Madzi
Prokuratura dotąd nie skomentowała późniejszych doniesień i spekulacji mediów, mogących świadczyć, że śmierć Magdy była wcześniej zaplanowana.
Sprawa Madzi
Prokuratura dotąd nie skomentowała późniejszych doniesień i spekulacji mediów, mogących świadczyć, że śmierć Magdy była wcześniej zaplanowana.
(db/ib/PAP)