Komorowski zmienił zdanie
W 1997 r. Bronisław Komorowski krytykował rząd SLD za niewprowadzenie stanu wyjątkowego, jednak dziś nie wymaga takiej decyzji od PO - wypomina kandydatowi na prezydenta "Rzeczpospolita".
- W moim przekonaniu, jeśli istnieją instrumenty prawne, które stwarzają przynajmniej szansę na to, że ludzie będą się czuli zabezpieczeni, że ktoś w sposób nadzwyczajny działa, a tego oczekiwano w Polsce, to należało z takich instrumentów skorzystać - mówił w 1997 r. Bronisław Komorowski.
- Zastanawiałem się także, skąd się bierze taka niechęć do przepisów stanu wyjątkowego. Myślę, że to jest trochę tak, że z przepisów stanu wyjątkowego na pewno by wynikało jedno: wzięcie pełnej odpowiedzialności przez administrację państwową, rząd, za to, co się dzieje na terenach objętych klęską powodzi - dodawał.
Komorowski krytykował działania ówczesnego rządu SLD. - Państwo polskie poniosło klęskę, i to klęskę bardzo dotkliwą. Powoływanie się na bohaterstwo i zasługi uczestników biorących udział w akcji przeciwpowodziowej nie może przesłonić ujawnionej słabości państwa - przekonywał. W imieniu Koła Konserwatywno-Ludowego domagał się w sejmie powołania komisji nadzwyczajnej do zbadania działalności organów państwa odpowiedzialnych za akcję antypowodziową
W trakcie obecnej powodzi Komorowski, tak jak inni politycy PO, opowiedział się przeciwko wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej - akcentuje "Rzeczpospolita".
– W 1997 roku była zupełnie inna sytuacja i wprowadzenie stanu wyjątkowego było potrzebne – tłumaczył Komorowski odpierając zarzut. I zaznaczył, że od tego czasu zmieniły się przepisy, dzięki czemu można było sprawniej pomagać powodzianom bez sięgania po radykalne rozwiązania - dodał.