Kochaj, nie ryzykuj
O randkowaniu, abstynencji i powtórnym dziewictwie z Gail Dignam* rozmawia Szymon Babuchowski.
Szymon Babuchowski: Stworzony przez Panią program „Wychowanie do abstynencji” promuje m.in. czystość przedmałżeńską. Jak reagują młodzi Amerykanie na dźwięk słów: „dziewica” albo „prawiczek”?
Gail Dignam: – Bywają tacy, którzy podchodzą do tego sceptycznie. Ale my używamy trochę innego języka. Promujemy abstynencję i zdrowy tryb życia. Pokazujemy, jak unikać ryzykownych zachowań, takich jak eksperymentowanie z alkoholem, narkotykami, oglądanie pornografii, seks przedmałżeński czy nawet wagarowanie. Kiedy młodzi ludzie zaczynają rozumieć, że ich marzenia i plany życiowe mogą być zniszczone przez tego typu zachowania, są gotowi włączyć się w ten program. My dajemy im narzędzia, żeby mogli poruszać się po tej drodze.
Jakie są korzenie tego programu?
– Początki sięgają połowy lat 70., kiedy w Stanach Zjednoczonych została zalegalizowana aborcja. Zaczęło się od agencji, które pomagały młodym matkom w podjęciu decyzji o urodzeniu dziecka. Ale po jakimś czasie okazało się, że matki powracały po roku z kolejnymi ciążami. Kiedy do szkół weszła edukacja seksualna, problem jeszcze się powiększył. Dlatego prezydent Ronald Reagan powołał grupę ludzi, którzy mieli stworzyć specjalny program, tak żeby wyrównać to, co edukacja seksualna zniszczyła.
Czym różni się ten program od edukacji seksualnej i innych programów istniejących w USA?
– My nie mówimy o biologii i funkcjonowaniu organizmu. Odkryliśmy, że młodzi ludzie mają zupełnie inne pytania dotyczące seksualności. Dlatego zaprojektowaliśmy program, który przemawia do młodego człowieka i odpowiada na jego potrzeby. Większość programów jest tworzonych dla nauczycieli, ten jest przyjazny dla uczniów. Udziela odpowiedzi na ich pytania i przedstawia powody, dla których powinni żyć w abstynencji.
Jakie to pytania? Co tak naprawdę interesuje młodych ludzi?
– Oni chcą wiedzieć wszystko o randkowaniu, spotykaniu się ze sobą. Pytają, czy muszą chodzić na randki po to, żeby dojrzeć, albo żeby uzyskać akceptację kolegów. A jeśli tak, to co na takiej randce mają robić. Chcą wiedzieć, jak wchodzić w związek, jak rozwijać relacje. Także te z rodzicami, rodzeństwem, kolegami, koleżankami. Chcą znać różnicę między miłością a zakochaniem; wiedzieć, czym jest miłość i jak odnosić się do małżeństwa. Jak ustanawiać i jak budować w sobie granice. Jak unikać bombardowania ze strony mediów, które wdzierają się w naszą prywatność. To tylko niektóre z pytań.
Ale czy da się to oddzielić od pytań o cielesność, biologię? Przecież to też interesuje młodego człowieka. Jeżeli ten program nie udzieli im odpowiedzi, to usłyszą ją od kolegów, w wersji mocno zwulgaryzowanej.
– Najlepiej, jeśli te informacje są dobrze przekazane na lekcjach biologii, lub jeśli młodzi ludzie słyszą je wprost od rodziców. Ale jeśli mają takie pytania, to oczywiście nauczyciel jest przygotowany, żeby im odpowiedzieć. Doświadczenie mówi jednak, że uczeń nie jest w tym momencie zainteresowany takimi rzeczami jak np. długość jajowodu.
Czy program był testowany przed wprowadzeniem do szkół?
– Tak, nauczano go w pięciu różnych stanach, wśród młodzieży, która była wcześniej aktywna seksualnie. Przy końcu robiliśmy ankietę sprawdzającą, jak duża część tej młodzieży nadal współżyje. Okazało się, że od 27 do 74 proc. uczniów – w zależności od stanu – zmieniło swoje postępowanie.
A jakie były efekty, gdy program trafił do szkół?
– To wygląda różnie w różnych szkołach, ale przeważnie 80–85 proc. młodzieży, która uczestniczy w tym programie, zaprzestaje swojej działalności seksualnej. Liczba ciąż w szkołach zaangażowanych w program spada zwykle o kilkadziesiąt procent. Zmniejszyła się też liczba aborcji. Ta młodzież, która wybiera abstynencję, często potem przyłącza się do klubów abstynenckich. Dzięki temu mogą wspierać się nawzajem. Trwa to przez całą szkołę średnią, aż do college’u.
Na czym polega działalność takiego klubu?
– Przede wszystkim młodzi ludzie uczą się pracy w grupie. Potem stają się liderami w swoich szkołach i swojej społeczności. Zaczynają wpływać na rówieśników i otoczenie. Prowadzą spotkania, organizują obozy. Pomagają sobie nawzajem w różnych problemach życiowych.
Co uważa Pani za swój największy sukces?
– Największy sukces jest wtedy, gdy otrzymujemy zaproszenie na ślub kogoś, kto uczestniczył w tym programie. Sukces każdej jednostki jest naszym sukcesem.
Czy są rzeczy, które się nie udały?
– Bywają młodzi ludzie, którzy nie wytrwali w czystości, ale zwykle powracają do swoich klubów, żeby potwierdzić, że życie w abstynencji jest wartością. Często mówią też o swoim doświadczeniu, o trudnościach bycia rodzicem. Czy można to nazwać porażką? My wierzymy w kolejną szansę i nasza młodzież też jest przekonana, że istnieje coś takiego jak powtórne dziewictwo.
Czyli ten program bazuje na świadectwach młodych ludzi?
– Jest bardzo dużo takich przykładów, ale powiem o jednym. Pewna młoda dama miała być wyrzucona ze szkoły. Była seksualnie aktywna, eksperymentowała z narkotykami, nie wiodło jej się w szkole i nie mieszkała już z rodzicami. Jej całe życie było jednym wielkim bałaganem. Dziewczyna, z którą mieszkała, przekonała ją, żeby poszła na spotkanie klubu abstynenckiego. Oczywiście nie chciała, bo wydawało jej się to śmieszne, ale w końcu udały się tam razem. Siedziała z tyłu, bardzo sceptyczna. Zajęcia tego dnia były właśnie o powtórnym dziewictwie. Pod koniec tego spotkania dziewczyna uświadomiła sobie, że jest dla niej nadzieja. Dwa lata później stała się przewodniczącą swojego klubu. Teraz jest w college’u, studiuje nauki polityczne i chce zostać politykiem. Prowadzi swój własny program radiowy i żyje w abstynencji. Takie przykłady umacniają naszą pewność, że to, co robimy, ma sens.
- przewodnicząca Międzynarodowej Fundacji na rzecz Dzieci, Młodzieży i Rodzin. Autorka rządowego programu stanu Luizjana „Wychowanie do abstynencji”, który jest obecnie wprowadzany do Polski przez Międzynarodową Fundację „Wiedzieć Jak”.