Kieres za nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon
Kieres powiedział, że jest za nowelizacją ustawy o IPN,
pozwalającą na informowanie osób, którym odmawia się dostępu do
akt IPN, o szczegółowych powodach takiej odmowy. Dziś ustawa tego
zabrania.
02.06.2004 | aktual.: 02.06.2004 13:00
Rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll uważa, że takie nieinformowanie narusza konstytucyjne prawa tych osób i rozważa zaskarżenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.
Przedstawiając w środę senackiej komisji sprawozdanie z działalności IPN za lata 2002-2003, Kieres powiedział, że jest gotów na taką nowelizację ustawy, która pozwalałaby na informowanie wnioskodawcy o stanie archiwów na jego temat - "nawet wtedy, gdy te materiały wskazywałyby na jego współpracę ze służbami specjalnymi PRL".
"Jestem gotów poprzeć taką ewentualną nowelizację, bo dziś możemy powiedzieć wnioskodawcy tylko, że nie jest pokrzywdzonym w sensie ustawy o IPN; nie możemy zaś odpowiedzieć, że nie ma prawa dostępu do akt, bo był agentem, gdyż wtedy proces lustracji byłby bez sensu" - dodał Kieres.
Pokrzywdzonym, jak mówi ustawa o IPN, "jest osoba, o której organy bezpieczeństwa państwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny". Pokrzywdzonym nie jest zaś osoba, "która została następnie funkcjonariuszem, pracownikiem lub współpracownikiem" organów bezpieczeństwa PRL. Pokrzywdzony ma prawo dostępu do akt na swój temat i może poznać nazwiska agentów i oficerów ze swej sprawy. Agenci nie mają dostępu do żadnych akt w IPN. Oficerowie służb mogą zaś dostawać tylko zaświadczenia i opinie ze swej służby.
IPN każdorazowo bada, czy starający się o udostępnienie dokumentów spełnia ustawowe kryteria osoby pokrzywdzonej. Ktoś, kto dostaje odpowiedź, że nie jest pokrzywdzonym, nie jest informowany, czy nie jest nim dlatego, że w ogóle nie był inwigilowany; dlatego, że nie zachowały się żadne jego akta zbierane przez tajne służby PRL; czy też dlatego, że był agentem. Od takiej decyzji IPN można się odwołać do wojewódzkiego sądu administracyjnego (WSA).
Stanisław Wileński z biura RPO powiedział w środę PAP, że rzecznik rozważa wystąpienie do TK w tej sprawie. Według RPO, prawa obywateli łamane są w ustawie o IPN m.in. dlatego, że Instytut odmawia statusu pokrzywdzonego zarówno wtedy, gdy ma materiały o kimś, jak i wtedy, gdy ich nie posiada. RPO uważa, że osoba, która dostaje zaświadczenie IPN sugerujące że była agentem, nie ma środków obrony swej godności, gdyż WSA nie może weryfikować akt IPN - może to czynić tylko Sąd Lustracyjny, a ten lustruje jedynie osoby pełniące funkcje publiczne, nie zwykłych obywateli.
Od jesieni 2001 r. IPN udostępnia pierwsze "teczki" osobom inwigilowanym w PRL - dostało je już ponad 11 tys. osób; wnioski złożyło 16 tys. osób.
W zeszłym roku ujawniono, że IPN skierował do prokuratur kilkadziesiąt zawiadomień o popełnieniu przestępstwa przez osoby, które starając się o wgląd w akta, sugerowały, że są pokrzywdzone, choć musiały wiedzieć, że tak nie jest. Według ustawy o IPN, kto w celu uzyskania informacji udzielanych pokrzywdzonemu podaje nieprawdę lub zataja prawdę, wiedząc, że współpracował z tajnymi służbami PRL, podlega karze od 6 miesięcy do 3 lat więzienia.(ab)