Kampania prezydencka
Nie ma jak z rodziną
Ludzie traktują ich jak bohaterów seriali - zdjęcia
- Pokazywanie się z żoną, dziećmi, wnukami ociepla wizerunek polityka. To istotny element kampanii prezydenckiej - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Wiesław Gałązka, specjalista ds. wizerunku i wykładowca Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
- Ludzie traktują polityków jak bohaterów seriali. Śledzą ich perypetie, kibicują tym, którzy mają szczęśliwe rodziny, a w życiu się układa. Większą sympatią i zaufaniem obdarzają kandydatów uczestniczących w spotkaniach z wyborcami ze swoją rodziną, niż singli. "Rodzinni" kandydaci, przy założeniu, że zachowują się podczas kampanii właściwie, nie szokują, z automatu dostają więcej głosów - mówi ekspert.
(WP.PL, an, mg)
Bronisław Komorowski - dzieci w cieniu to rozsądna taktyka
Bronisław Komorowski, podobnie jak Pierwsza Dama, pilnie strzegą swojej prywatności. Prezydent niechętnie wypowiada się na temat dzieci, a te nie chcą pokazywać się publicznie, mówić o sobie. Maria Makowska, córka prezydenta przyznała kiedyś w rozmowie z "Wprost": unikamy kontaktów z mediami. I mówię to także w imieniu swoich sióstr i braci.
Gałązka ocenia, że to słuszna strategia. - Prezydent chroni swoją prywatność. I ma do tego pełne prawo. Gdyby dochodziło do nepotyzmu, załatwiania czegoś dzieciom przez prezydenta, natychmiast by to wyszło. Bronisław Komorowski gra fair, sytuacja jest czysta, nie chce, by jego stanowisko miało mieć wpływ, jak się będą zachowywać pracodawcy w stosunku jego dzieci. To rozsądna taktyka - stwierdza ekspert.
Lech Kaczyński - on zyskał dzięki rodzinie
Ekspert przyznaje, że modelowym przykładem kampanii "rodzinnej" była kampania Lecha Kaczyńskiego w 2005 roku. Jego hasłem wyborczym było m.in. "Rodzina, Uczciwość, Przyszłość".
- Przyszły prezydent zbudował zaufanie wyborców m.in. na pokazywaniu się w kampanii wraz z bliskimi. Jawili się jako sympatyczna, kochająca się rodzina. Do dziś pewnie wielu pamięta plakaty wyborcze, na których Lech Kaczyński występował wraz z uśmiechniętą żoną, córką, zięciem, wnuczką - mówi Gałązka.
Andrzej Duda - amerykański styl
Andrzej Duda poszedł drogą Lecha Kaczyńskiego. - Ludzie lubią patrzeć na to, że komuś coś się udaje, ma ładną córkę, oddaną żonę. Bez wątpienia po konwencji inaugurującej kampanię prezydencką, podczas której kandydat PiS wystąpił w otoczeniu najbliższych, zyskał nowych sympatyków - mówi Gałązka.
Wielu politologów oceniło, że Duda, zaprezentował amerykański styl prowadzenia kampanii.
Magdalena Ogórek - niejasna przeszłość męża
Przedstawianie wyborcom rodziny nie zawsze wychodzi politykom na dobre. Boleśnie przekonała się o tym Magdalena Ogórek, kandydatka SLD. - Media szybko zainteresowały się niejasną przeszłością i interesami jej męża, co było do przewidzenia. Pierwszym ruchem dziennikarzy jest prześwietlanie rodzin kandydatów - mówi Gałązka. Ale, jak ocenia ekspert, kobieta kandydująca na prezydenta, jest od początku w gorszej sytuacji, pokazuje się sama. - Politycy pokazują swoje partnerki, kobiety w polityce mają trudniej, na ogół na spotkaniach z wyborcami pokazują się same, nie chcą, by ich mężczyzna czuł się jak osoba towarzysząca, w cieniu - mówi Gałązka.
Jak przypomina ekspert, kłopoty z rodziną miał między innymi Lech Wałęsa. - Bywało, że kontrowersyjne zachowania dzieci, spędzały mu sen z powiek, wpływały siłą rzeczy na jego wizerunek - ocenia Gałązka.
Adam Jarubas - nie wstydzi się korzeni
Ostatnio coraz więcej o rodzinie mówi Adam Jarubas. "Polska The Times" opublikowała zdjęcia członków rodziny kandydata PSL - brata Michała, rodziców: Anny i Juliana, cioci Zosi, szwagierki Małgosi oraz bratanic: Oli i Zuzi.
O ocieplenie wizerunku zadbała mama marszałka województwa świętokrzyskiego, która przyznała w rozmowie z gazetą, że jej syn "od dzieciństwa był bardzo rodzinny i w ogóle nie kłócił się z braćmi". Natomiast żona kandydata, Mariola Jarubas wyznała: "mój mąż jest dobrym człowiekiem, ma dobrą duszę. Ciężko pracuje i stara się jak może, kosztem własnego czasu, jak i rodziny".
Gałązka ocenia, że Jarubas miał dobry start, ponieważ od początku był szczery. - Wielokrotnie podkreślał publicznie, że pochodzi z małego miasteczka i nie wstydzi się swoich korzeni. To budzi zaufanie. Wyborcy myślą: "normalny facet, bez kompleksów". W odróżnieniu od innych polityków, którzy w przeszłości pudrowali swoje życiorysy, zacierali korzenie, niechętnie przyznawali się do tego, skąd pochodzą - stwierdza ekspert.