PolskaKamiński grozi CBA procesem

Kamiński grozi CBA procesem

Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński zapowiedział, że "w ciągu kilku dni, na pewno do końca listopada" złoży pozew do sądu, w którym zaskarży działania CBA pod kierownictwem Pawła Wojtunika. Kamiński domaga się wydania mu świadectwa służby w Biurze.
Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego przemawiał też we wtorek na spotkaniu zorganizowanym przez kancelarię prezydenta.

Kamiński grozi CBA procesem
Źródło zdjęć: © PAP

17.11.2009 | aktual.: 17.11.2009 16:41

Szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak poinformował, że pojawienie się Mariusza Kamińskiego na konferencji dotyczącej korupcji nie ma związku z planami zatrudnienia go w administracji prezydenckiej.

Minister Stasiak zaznaczył, że w konferencji brało udział wielu ekspertów reprezentujących różne dziedziny nauki, a Mariusz Kamiński wygłosił jeden z referatów. Dodał, że nie należy tego łączyć z propozycją pracy w kancelarii Lecha Kaczyńskiego bądź w podległym mu Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.

Sam Mariusz Kamiński podkreślił, że obecnie koncentruje się na obronie dobrego imienia w kontekście oskarżeń prokuratorskich.

Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński nie chciał komentować decyzji b. szefa Biura dotyczących planowanego pozwu. - Mogę jedynie powiedzieć, że w przypadku każdego funkcjonariusza, a także każdego pracownika obowiązuje zasada, że jeśli chce otrzymać dokumenty związane ze swoim odejściem, musi spełnić wymogi określone w ustawie. Tymczasem pan Kamiński zgodnie z prawem jest nadal funkcjonariuszem Biura - dodał.

Kamiński poinformował, że wysłał dwa pisma do obecnego szefa CBA Pawła Wojtunika z prośbą o wydanie świadectwa służby, w których ostrzegł, że jeżeli do tego nie dojdzie, wystąpi na drogę sądową. - Odpowiedzią było to, że wysłano mi pensję na konto, którą odesłałem do CBA. Rozumiem, że CBA nie zmieniła swojego stanowiska i oceny prawnej - podkreślił.

- Ponieważ nie dostałem żadnej odpowiedzi, to nie wykluczam, że w najbliższych dniach do sądu złożę wniosek o rozpatrzenie tej sprawy - dodał były szef CBA. Kamiński przyznał, że pozew nie jest jeszcze gotowy. Poinformował, że pracują nad nim jego prawnicy, którzy badają m.in. czy właściwym sądem będzie sąd administracyjny czy sąd pracy.

- To nie jest kwestia personalna. To kwestia interpretowania przepisów prawa. Uważam, że w momencie, kiedy zostałem odwołany przez premiera, zakończył się mój okres działalności w CBA w sensie formalnym. Natomiast obecne kierownictwo uważa, że to, że zostałem odwołany, nie ma żadnego znaczenia, że dalej jestem ich funkcjonariuszem. To dziwaczne. Nie zgadzam się z tym - zaznaczył.

- Dla mnie to jest sytuacja dyskomfortowa i myślę, że dla obecnego kierownictwa też. Nie traktuję ich jako przełożonych i nie zamierzam tego robić. Uważam, że 13 października mój stosunek (pracy) formalny z CBA ustał - powiedział Kamiński.

Premier Donald Tusk odwołał Kamińskiego z funkcji szefa CBA 13 października. Zarzucił mu m.in., że w kontekście tzw. afery hazardowej wykorzystał Biuro do celów politycznych oraz posługiwał się insynuacją i kłamstwem. Równocześnie nowy szef CBA zawiesił go - jako funkcjonariusza Biura - w pełnionych obowiązkach. Ta decyzja miała związek - jak informowało Biuro - z zarzutami, jakie Kamińskiemu postawiła rzeszowska prokuratura (dotyczące nadużycia władzy przy rozpracowywaniu tzw. afery gruntowej).

Spór o to, czy Kamiński jest funkcjonariuszem Biura, trwa od kilku tygodni. Kamiński twierdzi, że funkcjonariuszem nie jest od chwili, gdy został odwołany przez premiera z funkcji szefa CBA. - Zostałem powołany na swoją funkcję przez premiera rządu polskiego i odwołany - z naruszeniem prawa - przez premiera rządu polskiego. (...) Zostałem powołany na cztery lata i w chwili, gdy premier odwołał mnie z mojej funkcji, nie jestem funkcjonariuszem CBA - mówił m.in. w ubiegłym tygodniu na zwołanej przez siebie konferencji prasowej.

Innego zdania jest jednak CBA. Według Biura Kamiński został odwołany z funkcji szefa, analogicznie jak jego zastępcy, ale nie zwolniony ze służby. O tym, że był funkcjonariuszem Biura, świadczyć ma m.in. fakt, że posiadał służbową broń i nie były za niego odprowadzane składki ZUS.

Według ustawy o CBA, szef Biura nie musi być funkcjonariuszem. Kandydat na to stanowisko nie może być karany, nie może być współpracownikiem PRL-owskich służb, musi mieć ważny certyfikat bezpieczeństwa i wyższe wykształcenie. Może być cywilem, ale w takiej sytuacji odprowadzane są za niego składki na ZUS - czyli jego pensja jest niższa i nie ma prawa do wcześniejszej emerytury.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)