Kaczyński "dzwonił" kluczami na koty. Niecodzienne sceny przed komisją
Przed piątkowym posiedzeniem komisji śledczej ds. Pegasusa, na którym przesłuchiwany był Jarosław Kaczyński, prezes PiS dał się przyłapać na niestandardowym zachowaniu względem swoich pupili.
Piątek to dzień przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Już sam wstęp był burzliwy, bo prezes PiS odmówił złożenia przyrzeczenia, które składają wszyscy świadkowie zeznający przed komisjami śledczymi. Kaczyński natomiast stwierdził, że nie może powiedzieć wszystkiego, co wie i powinien najpierw uzyskać zgodę od premiera.
Potem zrobiło się jeszcze ciekawiej. Kaczyński nie odpowiadał na pytania, zaczął kpić z naleśnikarni posła KO Witolda Zembaczyńskiego i prowokować pyskówki z członkami komisji.
"Tajemniczy rytuał" Kaczyńskiego
Zanim jednak wyruszył na posiedzenie, na którym wywołał chaos - jak pisze "Fakt" - odprawił "tajemniczy rytuał" przed swoim domem na warszawskim Żoliborzu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pegasus za publiczne pieniądze? "Robi się z tego jakby ktoś coś ukradł"
Reporter "Faktu" nakrył Kaczyńskiego, jak chodzi wokół domu, dzwoniąc pękiem kluczy. Jak relacjonuje zaskoczony komentator, prezes PiS nerwowo rozglądał się, wyglądając za barierkę - wyraźnie czegoś szukał. Okazało się, że swoich kotów - Fiony i Czarusia, które rozbiegły się po ogrodzie i pozostawione same na zewnątrz pod nieobecność pana, mogły napytać sobie biedy.
Co może być zaskakujące, zwykłe "kici-kici", pomiaukiwanie, ćwierkanie czy gruchanie działa na każde inne koty, ale nie zwierzaki Kaczyńskiego. Prezes PiS, jak wskazuje ze zdziwieniem "Fakt", kontaktuje się z nimi i przywołuje je do domu, dzwoniąc kluczami.
Źródło: "Fakt", WP Wiadomości